Kamala Harris, którą delegaci na konwencję Partii Demokratycznej wybrali oficjalnie jako kandydatkę tej partii na prezydenta, przedstawiła podczas wiecu w Filadelfii gubernatora Minnesoty Tima Walza jako swego kandydata na wiceprezydenta.

REKLAMA

Po rezygnacji prezydenta Joe Bidena z wyścigu do Białego Domu, ubiegająca się o najwyższy urząd w państwie Harris przy wtórze wiwatujących tłumów oświadczyła, że szukała "partnera będącego przywódcą, który pomoże zjednoczyć naród, będzie wojownikiem na rzecz klasy średniej i patriotą wierzącym w obietnicę Ameryki".

Znalazłam takiego lidera. (...) Jest takim człowiekiem, który sprawia, że ludzie czują się, jakby do czegoś przynależeli, a następnie inspiruje ich do wielkich marzeń. To jest właśnie wiceprezydent, na którego zasługuje Ameryka - podkreśliła.

Harris wskazała, że chociaż obydwoje pochodzą różnych zakątków wielkiego kraju, wyznawane przez nich wartości są jednakowe. Wymieniła osiągnięcia zawodowe Walza jako nauczyciela i trenera futbolu w liceum, nazywając go "takim nauczycielem i mentorem, o jakim każde dziecko w Ameryce marzy i na jakiego zasługuje".

Oceniła też, że zestawienie Walza z senatorem JD Vance’em, wybranym przez republikanina Donalda Trumpa na kandydata na wiceprezydenta, jest "jak zestawienie pierwszej drużyny z rezerwową".

"Będziemy rządzić w imieniu wszystkich Amerykanów"

W swych wystąpieniach Filadelfii obydwoje kandydaci przedkładali jedność ponad podziałami. Przedstawiali siebie jako zespół, który może reprezentować wszystkich Amerykanów.

Moja obietnica dla was jest taka: nasza kampania dotrze do każdego. Od stanów czerwonych (republikańskich) do niebieskich (demokratycznych). Od serca kraju po wybrzeża. W społecznościach wiejskich, miejskich, podmiejskich i plemiennych. Prowadzimy kampanię w imieniu wszystkich Amerykanów, a gdy zostaniemy wybrani, będziemy rządzić w imieniu wszystkich Amerykanów - deklarowała Harris.

Pensylwania, obok Wisconsin i Michigan, należy do kluczowych stanów, których elektorat nie jest zdecydowany komu powierzyć stery kraju. Dlatego by je sobie zjednać kandydaci na prezydenta USA, poświęcają tamtejszym społecznościom wiele uwagi.

"Trump jest zbyt zajęty służeniem sobie"

W nawiązaniu do trwającej intensywnej kampanii wyborczej Walz mówił m.in.: "Mamy 91 dni. Boże, to łatwe. Będziemy spać, kiedy umrzemy."

Powiedział, że jest dumny z tego, że Harris wybrała go jako kandydata na wiceprezydenta. Zaatakował też Trumpa, twierdząc, że "widzi świat trochę inaczej niż my" i "nie ma pojęcia o służbie, jest zbyt zajęty służeniem sobie."

Walz podkreślił, że Vance dzieli "niebezpieczną i zacofaną agendę Trumpa". Dodał: "Ci ludzie są dziwni. Tak, naprawdę dziwni."

Nie mogę się doczekać debaty z tym facetem. O ile będzie gotów opuścić kanapę i się pojawić - powiedział Walz o kandydacie Trumpa na wiceprezydenta. Komplementował Harris, podnosząc jej zalety.

Zmierzyła się z ludźmi drapieżnymi, z oszustami, z międzynarodowymi gangami, wystąpiła przeciw potężnym interesom korporacyjnym i nigdy nie wahała się sięgnąć ponad podziały, jeśli oznaczało to poprawę życia ludzi - akcentował gubernator Minnesoty.

Rzecznik prasowy kampanii Trumpa powiedział natomiast, że "Walz ma obsesję na punkcie szerzenia niebezpiecznie liberalnego programu Kalifornii na cały kraj".