Szef czeczeńskiej republiki Ramzan Kadyrow nie jest zadowolony z rozmów pokojowych Rosji z Ukrainą. Podczas przemówienia w Groznym powiedział, że trzeba "jechać do Kijowa i odbić Kijów".
Oświadczam, że konieczne jest dokończenie tego, co zostało rozpoczęte, a nie zatrzymanie tego. Musimy jechać do Kijowa i odbić Kijów. Gdybyśmy zostali pod Kijowem, to jestem więcej niż pewien, że wjechalibyśmy do Kijowa i uporządkowali sprawy - powiedział Ramzan Kadyrow na zgromadzeniu sił zbrojnych w Groznym.
Jesteśmy gotowi udać się w dowolne miejsce, aby zrealizować każde zadanie o dowolnej złożoności. Nauczyliśmy się walczyć, aby chronić. Dlatego prosimy o danie nam możliwości ochrony narodu ukraińskiego od naszych wrogów, wrogów islamu - mówił Kadyrow.
Wyraził także sceptycyzm wobec rozmów rosyjsko-ukraińskich i ponownie nazwał Ukraińców "banderowcami i nazistami".
Czeczeni wspomagają Rosję w inwazji na Ukrainę od samego początku, jednak wiele wskazuje na to, że więcej jest PR-u niż faktycznego wpływu na wojnę. Przoduje w tym zwłaszcza sam Kadyrow, który już kilka razy publikował zdjęcia, na których rzekomo jest w Ukrainie. Raz miało to być pod Kijowem, innym razem - w okolicach Mariupola.
Wczoraj Kadyrow poinformował także, że Rusłan Gieremiejew, były dowódca batalionu Siewier i podejrzewany o zlecenie zabójstwa opozycjonisty Borysa Niemcowa, został ranny w Mariupolu.
Wczoraj w Stambule odbyły się kolejne rosyjsko-ukraińskie negocjacje. Po nich wiceminister obrony Rosji Aleksander Fomin zapowiedział, że jego kraj "drastycznie ograniczy" aktywność wojskową na frontach w Kijowie i Czernihowie.
Jeszcze przed końcem rozmów minister obrony Federacji Rosyjskiej Siergiej Szojgu zapowiedział, że wszystkie siły zostaną przerzucone na wschód Ukrainy, bo głównym celem jest "wyzwolenie Donbasu".
Eksperci, którzy obserwowali wojnę w Syrii, wskazują, że także wtedy Rosja prowadziła taktykę "faz" konfliktu. W 2017 roku wycofano się z niektórych frontów i ustalono "strefy deeskalacji". Ich utworzenie dało czas reżimowi Assada i Rosjanom na odbicie pozostałych terenów. Gdy ofensywa w innych regionach się skończyła, wrócono do ataku na "strefy deeskalacji".
24 lutego Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę. Do dziś Kreml nie używa sformułowania "wojna", tylko mówi o "operacji wojskowej", której celem jest "ochrona ludzi, którzy przez osiem lat byli celem zastraszania i ludobójstwa przez reżim kijowski". Władimir Putin mówił także, że celem ofensywy jest "demilitaryzacja i denazyfikacja Ukrainy". Walki toczą się do dziś, zwłaszcza w okolicach Kijowa, Czernihowa, Charkowa i Mariupola.