Ponad 32 800 chorych na COVID-19 zmarło dotąd w USA - wynika z bilansu prowadzonego przez Uniwersytet Johnsa Hopkinsa w Baltimore. Od początku epidemii koronawirusa w Stanach Zjednoczonych zdiagnozowano ponad 667 tysięcy przypadków zakażenia.
To dane do czwartkowego wieczoru czasu EST (Eastern Standard Time). W środę wieczorem - według ekspertów z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa - liczba ofiar śmiertelnych w USA wynosiła 28 326.
Dobowy przyrost przypadków śmiertelnych o ponad 4 tysiące w tym bilansie wynika prawdopodobnie - jak pisze agencja AFP - z włączenia do statystyk również osób, które zmarły we wcześniejszych dniach prawdopodobnie z powodu koronawirusa.
Ponad tysiąc przypadków śmiertelnych odnotowano już w pięciu amerykańskich stanach: w Nowym Jorku (14 832), New Jersey (3 518), Michigan (1 996), Massachusetts (1 108) i w Illinois (1 072).
Epidemiolodzy Britta L. Jewell z londyńskiego Imperial College i Nicholas P. Jewell z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley przekonują, że ograniczenie kontaktów międzyludzkich ma kluczowe znaczenie w zwalczaniu epidemii. W artykule opublikowanym w "New York Times" ocenili, że gdyby Biały Dom ogłosił wytyczne w tej sprawie dwa tygodnie wcześniej - czyli 2 marca, to udałoby się ograniczyć zgony z powodu COVID-19 w USA aż o 90 procent.