Jutro w Warszawie rozpocznie się pierwsze posiedzenie podkomisji, którą MON powołało do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej. Jej członkowie odbiorą nominacje, a następnie zajmą się przede wszystkim analizą zgromadzonych dokumentów.
Jak poinformował PAP pierwszy wiceprzewodniczący podkomisji dr Kazimierz Nowaczyk, nastąpią też zmiany w składzie tego gremium. Bliższych szczegółów jednak nie podał. Zapowiedział również, że podkomisja zwróci się do prowadzącej śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej prokuratury wojskowej o "udostępnienie i wymianę dokumentów".
Szef MON Antoni Macierewicz przed miesiącem uroczyście podpisał dokumenty ws. wznowienia badania katastrofy smoleńskiej oraz powołania i składu podkomisji działającej przy Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP). Już wtedy rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz zapowiadał, że pierwsze posiedzenie podkomisji odbędzie się na początku marca.
Posiedzenie komisji będzie trwało cały przyszły tydzień. (...) Rozpocznie się od poniedziałku i komisja będzie mogła przystąpić już do pracy pełną parą - powiedział Nowaczyk. W poniedziałek członkowie komisji mają spotkać się z szefem MON i odebrać nominacje. Tego dnia - jak mówił Nowaczyk - mają być też załatwiane sprawy organizacyjne, np. kwestie dostępu do materiałów.
Jak wyjaśnił wiceszef podkomisji, który od połowy listopada 2015 r. był społecznym doradcą szefa MON ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, podczas przeprowadzonego od tego czasu audytu zgromadzono "tysiące stron" dokumentów oraz materiały wizualne.
To wszystko należy przejrzeć, posegregować i wówczas już w zespołach zajmujących się określoną tematyką będzie robione podsumowanie materiałów, jakie są do dyspozycji. Dopiero wówczas może rozpocząć się praca merytoryczna, wówczas będzie można ustalić, jakie rzeczy są jeszcze niezbędne do zrobienia, wówczas też będzie można przymierzyć się do tego, jakie ewentualne badania należy wykonać i powołać zewnętrznych ekspertów - powiedział Nowaczyk PAP.
Dodał, że chodzi o materiały z kolejnych konferencji smoleńskich, z prac parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej, którego szefem był Macierewicz, a członkami duża część członków obecnej podkomisji, a także z tzw. komisji Millera, czyli KBWLLP, która w latach 2010-11 badała katastrofę smoleńską pod przewodnictwem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera.
Z kolei minister Macierewicz powiedział w środę, że w dokumentach komisji Millera "jest wiele materiałów, które gdyby zostały uwzględnione przez członków komisji w konstruowaniu raportu, sprawiłyby, że on by wyglądał po prostu inaczej". Niemożliwe byłoby przypisanie winy pilotom i niemożliwe byłoby obarczenie ich odpowiedzialnością, a już wszelkie sugestie czy wręcz stwierdzenia, które szkalują (dowódcę Sił Powietrznych) gen. (Andrzeja) Błasika czy prezydenta (Lecha) Kaczyńskiego, w świetle tych dokumentów są skandalicznym kłamstwem - mówił Macierewicz w Telewizji Republika.
Członkowie komisji Millera wielokrotnie podkreślali, że jej zadaniem nie było wskazanie winnych, lecz ustalenie przyczyn wypadku w celach profilaktycznych. Przypominali też, że ich raport (opublikowany w lipcu 2011 r.) nie przypisuje gen. Błasikowi decydującej roli w wydarzeniach bezpośrednio poprzedzających wypadek, wobec czego kwestia jego obecności lub nieobecności w kokpicie nie ma wpływu na wskazaną przyczynę katastrofy.
Nowaczyk zapowiedział, że "komisja zwróci się też do prokuratorów o udostępnienie i wymianę dokumentów pomiędzy komisją i prokuraturą".
Na początku lutego, przy okazji powołania podkomisji szef MON mówił, że "zostały ukryte podstawowe fakty i informacje, które w sposób zasadniczy zmieniają ogląd wydarzeń". Wśród nich wymienił zniszczenie ponad 400 kart informacji i meldunków, jakie zostały dostarczone 10 kwietnia 2010 r. do Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
W środę Macierewicz zapowiedział przedstawienie tej informacji podkomisji. Ona moim zdaniem powinna skierować to do prokuratury, ale to już będzie decyzja komisji. Tam popełniono po prostu przestępstwo bezprawnego zniszczenia materiału dowodowego, to dla mnie nie ulega wątpliwości - powiedział szef MON w Telewizji Republika. Dopytywany, Macierewicz ocenił, że był to cenny materiał. Oczywiście to mogło nie być 100 stron - te informacje, które były bardzo cenne. To czasami jest kwestia jednego zdania czy pięciu zdań, ale treści, które tam są zawarte, są treściami dla wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej istotnymi - uważa minister.
Tuż po powołaniu podkomisji część mediów informowała, że z udziału w jej pracach zrezygnował jeden z członków - dziekan Wydziału Chemii Uniwersytetu Gdańskiego prof. Piotr Stepnowski. Pytany o te doniesienia Nowaczyk powiedział, że będą zmiany w składzie podkomisji i zostanie to ogłoszone od razu po tym, jak się ona zbierze. Jednocześnie odmówił podania szczegółów, tłumacząc, że są to sprawy, które leżą w gestii ministra obrony.
Nowaczyk zapowiedział, że w pierwszym tygodniu członkowie podkomisji będą spotykać się rano i pracować "tak długo, jak to będzie niezbędne". Są osoby, które przylatują ze Stanów Zjednoczonych i ten czas należy wykorzystać w sposób maksymalny - wyjaśnił.
Powiedział też, że na razie nie jest znany termin następnego posiedzenia podkomisji. Ma to zostać ustalone w przyszłym tygodniu.
Nowaczyk poinformował też, że podkomisja będzie miała osobę wyznaczoną do kontaktów z mediami. Dodał jednak, że nie jest przesądzone, kto nią będzie. Samych członków komisji obowiązują zasady zachowania wstrzemięźliwości, bo będą te osoby miały kontakt z dokumentacją, która jest zastrzeżona. Jednocześnie też będziemy starali się uruchomić jak najszybciej stronę internetową, gdzie wszystkie takie niezbędne informacje będą się pojawiały - zapowiedział wiceszef podkomisji.
Z kolei Macierewicz powiedział, że w podkomisji trwa dyskusja nad dwoma wariantami - informowaniem opinii publicznej po przygotowaniu całościowego raportu albo po zamknięciu każdego etapu prac. Zdaniem szefa MON rozsądniejsze byłoby drugie rozwiązanie. Jak to rozstrzygnie komisja, nie wiem - zastrzegł.
Komisja Millera ustaliła, że przyczyną katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M. Członkowie komisji podkreślali, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu. Ponadto w raporcie wskazano m.in. na błędy rosyjskich kontrolerów z lotniska w Smoleńsku.
Z kolei ostatni, opublikowany w kwietniu 2015 r. raport kierowanego przez Macierewicza zespołu parlamentarnego, zawierał tezę, że prawdopodobną przyczyną katastrofy była seria wybuchów m.in. na lewym skrzydle, w kadłubie i prezydenckiej salonce.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Polska delegacja udawała się na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
(mal)