Papież Franciszek, który w dziesiątkach przemówień i homilii upominał się o prawa i pomoc dla uchodźców i zwracał uwagę na ich los, udaje się jutro na grecką wyspę Lesbos. To drugi po włoskiej Lampedusie symbol obecnego kryzysu migracyjnego w Europie.
Pięciogodzinna wizyta będzie miała charakter ściśle humanitarny i ekumeniczny - podkreśla Watykan i zapewnia, że nie ma ona wymiaru politycznego. Nie należy jej interpretować - zastrzegł rzecznik Stolicy Apostolskiej, ksiądz Federico Lombardi - jako wyrazu krytyki pod adresem Unii Europejskiej, która zawarła porozumienie z Turcją w sprawie odsyłania uchodźców. Ale obserwatorzy przypominają, że wcześniej przewodniczący Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Migrantów, kardynał Antonio Maria Veglio w dzienniku "L`Osservatore Romano" skrytykował umowę UE-Ankara jako "krótkowzroczną", a sterowanie falą uchodźców uznał za niedopuszczalne.
Watykańska gazeta, pisząc o podróży Franciszka, oceniła, że stanowić ona będzie "mocne wezwanie do odpowiedzialności i do solidarności w tak bardzo dramatycznej sytuacji".
Watykański rzecznik położył nacisk na to, że Franciszkowi towarzyszyć będą prawosławni dostojnicy: patriarcha Konstantynopola Bartłomiej oraz arcybiskup Aten i całej Grecji Hieronim. Uczestniczyć oni będą w każdym punkcie programu pobytu papieża na Lesbos. Jego ekumeniczny aspekt - zauważa się - jest szczególnie ważny w Grecji, w którym religią państwową jest prawosławie, a katolicy stanowią 1,5 proc. ludności.
W czasie środowej audiencji generalnej Franciszek powiedział, że uda się na wyspę, by "okazać bliskość i solidarność" z uchodźcami, mieszkańcami i całą ludnością Grecji, która "okazuje wielkoduszną gościnność".
Sam Watykan przyznaje, że wizyta jest "zaskoczeniem" i wynikiem spontanicznej decyzji papieża oraz jego zaniepokojenia sytuacją migrantów, którzy przypłynęli na Lesbos z pobliskich wybrzeży Turcji.
To 13. zagraniczna podróż Franciszka. Najmocniej głos papieża ws. uchodźców zabrzmiał w lipcu 2013 roku na wyspie Lampedusa, która była celem pierwszej wizyty jego pontyfikatu. To tam, zauważają watykaniści, wstrząsnął sumieniami.
W homilii podczas mszy na włoskiej wyspie w Cieśninie Sycylijskiej, na którą przybywały wtedy tysiące uchodźców z wybrzeży Afryki, papież - syn imigrantów powiedział, że ludzie w bogatych krajach stracili poczucie odpowiedzialności i popadli w obojętność na los cierpiących. Kultura dobrobytu, która prowadzi do myślenia o sobie samych, sprawia, że stajemy się nieczuli na wołanie innych, że żyjemy w mydlanych bańkach, które są piękne, ale są niczym, są iluzją płycizny, tymczasowości - mówił Franciszek. Piętnował zjawisko "globalizacji obojętności". To ono sprawia - dodał - że "przyzwyczailiśmy się do cierpienia innych, nie dotyczy nas, nie interesuje, to nie nasza sprawa".
Papież pytał, kto opłakuje ludzi, którzy utonęli w morzu. Prosimy o przebaczenie dla tych, którzy wygodnie zamknęli się we własnym dobrobycie, znieczulającym serce - mówił Franciszek.
Tegoroczne przemówienie do przedstawicieli korpusu dyplomatycznego w styczniu również poświęcił w dużej części obecnemu kryzysowi migracyjnemu. Wezwał wówczas Europę, by okazała człowieczeństwo i solidarność.
Podobny apel wystosuje zapewne z greckiej wyspy.
(mal)