Były piłkarz, a obecnie trener Kazimierz Moskal po niedzielnym finale mistrzostw świata nie spodziewa się wielkiego widowiska. "Takie mecze rządzą się swoimi prawami. Nie zawsze bywają piękne, bo liczy się cel. To mogą być szachy i czekanie na jeden błąd rywala" - powiedział.
Na zakończenie mundialu w Rosji w niedzielnym meczu, którego stawką będzie tytuł mistrza świata, zagrają reprezentacje Francji i Chorwacji. Moskal przyznał, że taki zestaw finalistów jest dla niego jedną z niespodzianek turnieju.
Po drodze było ich kilka, bo chyba nikt nie spodziewał się, że tak szybko odpadną Niemcy, a w czwórce zabraknie Brazylijczyków czy Hiszpanów. O ile Francja, która jak wyliczono ma najdroższą drużynę, była wymieniana w gronie faworytów mistrzostw, o tyle aż tak dobra postawa Chorwatów jest pewnym zaskoczeniem. Trzeba im jednak oddać, że o to, żeby zajść tak daleko walczyli pięknie - wyjaśnił były pomocnik i obrońca reprezentacji oraz czołowych polskich klubów.
W opinii czterokrotnego mistrza Polski z Lechem Poznań i Wisłą Kraków, Francja to zespół, który bardzo dobrze broni dostępu do swojej bramki. Wskazywał, że rywalom podopiecznych Didiera Deschampsa bardzo trudno jest stworzyć sytuacje bramkowe.
Najlepiej widać było to w meczu z Urugwajem, który przegrywał 0:2, przed 30 minut gonił wynik, nie miał nic do stracenia i atakował. Ale nawet kiedy Urugwajczykom udało się doprowadzić piłkę w boczną strefę pola karnego, nie byli w stanie jej wrzucić pod bramkę. To pokazuje, jak solidny zespół ma Francja. Może nie grali pięknego futbolu poza indywidualnymi akcjami Kyliana Mbappe i Antoine'a Griezmanna, ale są niebywale skuteczni i to jest ich siłą - ocenił obecny szkoleniowiec ŁKS Łódź.
Mówiąc o Chorwatach Moskal podkreślał rolę indywidualności w osobach kierującego ich grą Luki Modrica oraz Ivana Rakitica i strzelców goli w półfinale - Ivana Perisica i Mario Mandzukica.
To piłkarze grający w największych klubach, choć może nie wyceniani tak wysoko jak Francuzi, ale ich walory piłkarskie i doświadczenie są ogromne. Grają kombinacyjnie i do przodu, co podoba się kibicom - dodał.
Mimo to, Moskal w finale nie spodziewa się wielkiego widowiska. Jak mówił, takie mecze rządzą się swoimi prawami, nie zawsze bywają piękne, bo liczy się cel. To mogą być szachy i czekanie na jeden błąd rywala. Chyba, że szybko padnie bramka po jakimś stałym fragmencie i mecz się otworzy. Ale nie robię sobie apetytów na wielki finał - przyznał.
A na kogo stawiam? Chyba jednak na Francję ze względu na solidność, dyscyplinę taktyczną i szybkiego Mbappe w przodzie. Chorwaci mają w nogach trzy dogrywki, co na tym poziomie może mieć znaczenie - podsumował 51-letni szkoleniowiec.
Finałowe spotkanie zostanie rozegrane w niedzielę w Moskwie o godz. 17 polskiego czasu. W sobotę w meczu o trzecie miejsce Belgia zmierzy się z Anglią (godz. 16 w Sankt Petersburgu).
(ph)