Wiktor Juszczenko zaakceptował zmiany w ordynacji wyborczej, które wczoraj uchwaliła Rada Najwyższa Ukrainy. Przeciwko ich wprowadzeniu protestowała kandydatka na prezydenta Ukrainy Julia Tymoszenko.
Urzędująca pani premier uprzedzała, że jeśli Juszczenko nie zawetuje nowelizacji tej ustawy, wyniki niedzielnych wyborów prezydenckich mogą zostać sfałszowane. O chęć zmiany rezultatów głosowania Tymoszenko oskarżyła sztab Wiktora Janukowycza, który w drugiej turze będzie jej kontrkandydatem. Jeśli ta ustawa wejdzie w życie i jeśli nie uda się nam zapewnić uczciwych wyborów prezydenckich, odwołamy się do narodu - oświadczyła na konferencji prasowej w Kijowie. Nie pozwolę, by kraj powrócił do czasów, gdy o losie wyborów decydowała administracja państwowa - podkreśliła Tymoszenko, ostrzegając, że w razie fałszerstw wyborczych wyprowadzi swych zwolenników na ulice.
Zmiany w prawie wyborczym ukraiński parlament przyjął w środę. Projekt ustawy w tej sprawie poparli deputowani Partii Regionów Janukowycza, lojalna wobec ustępującego prezydenta Wiktora Juszczenki część klubu Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona i komuniści. Zgodnie ze zmienioną ustawą decyzje lokalnych komisji wyborczych będą prawomocne nawet w sytuacji, gdy nie będzie w nich kworum. Wcześniej potrzeba było do tego co najmniej 2/3 członków. Parlament zdecydował także m.in., że w razie paraliżu prac lokalnej komisji wyborczej, jej kompetencje może przejąć komisja okręgowa.
W odpowiedzi Tymoszenko opublikowała oświadczenie, w którym uznała, że uchwalone w parlamencie zmiany świadczą o tym, że Janukowycz nie wierzy w swe zwycięstwo wyborcze i szykuje się do fałszerstw.
W wyborach prezydenckich z 17 stycznia żaden z kandydatów nie uzyskał wymaganego ponad 50-procentowego poparcia. W najbliższą niedzielę na Ukrainie dojdzie do drugiej tury wyborów. Tymoszenko, która w pierwszej turze uzyskała 25,05 proc. głosów zmierzy się w niej z Janukowyczem, popartym przez 35,32 proc. wyborców.