Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker przyznał, że przeciek do mediów z jego rozmowy z premier Wielkiej Brytanii Theresą May był "poważnym błędem". Zapewnił jednocześnie, że to nie on był źródłem niedyskrecji.
Fakt, że o treści tej rozmowy poinformowano (media), był ciężkim błędem - ocenił Juncker. Na pytanie, czy to on lub ktoś z jego otoczenia jest odpowiedzialny za przeciek, Juncker odpowiedział: Wykazuję wielką zdolność do samokrytyki, ale tego nie chcę mieć na karku.
W spotkaniu w Londynie, oprócz May i Junckera, uczestniczyli jego szef gabinetu Martin Selmayr oraz główny negocjator UE Michel Barnier i jego zastępczyni Sabine Weyand. O przebiegu rozmowy, która odbyła się 26 kwietnia w Londynie, napisał, nie szczędząc pikantnych szczegółów, cztery dni później niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung". Z relacji wynikało, że May jest źle przygotowana i nastawiona konfrontacyjnie do rozmów o Brexicie.
Według "FAS" spotkanie Junckera z brytyjską premier było dla niego wstrząsem i spowodowało, że bardzo sceptycznie ocenia on szanse na kompromis w negocjacjach na temat Brexitu.
Z relacji opublikowanej przez "FAS" można odnieść wrażenie, że Londyn bagatelizuje kwestie związane z prawami obywateli krajów UE mieszkających w Wielkiej Brytanii. Z rozmowy wynikało ponadto, że Londyn zamierza blokować rozmowy o aktualizacji wieloletnich ram finansowych Unii.
Niemiecki tygodnik "Der Spiegel" pisał w zeszłym tygodniu, że Merkel jest "wściekła" na Junckera i obarcza właśnie jego odpowiedzialnością za przeciek. Jej zdaniem ujawnienie treści poufnych rozmów zaszkodzi negocjacjom o warunkach Brexitu.
(mn)