NIE dla mechanizmu awaryjnego w sprawie Irlandii Północnej. Brytyjski premier Boris Johnson odrzucił kluczową część porozumienia zawartego z Brukselą w sprawie brexitu. Ma ona zapobiec utworzeniu fizycznej granicy, która po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej przecinać będzie Zieloną Wyspę.
To pierwszy konkretny ruch Johnsona na brexitowej szachownicy po objęciu przez niego urzędu premiera. Komentatorzy są podzielni. Część uważa, że Bruksela nie zgodzi się na jego propozycję, a list skierowany do szefa Rady Europejskiej, Donalda Tuska jest wstępem do realizacji twardego brexitu. Inni skłonni są przypuszczać, że to autentyczna propozycja powrotu do stołu negocjacyjnego.
Brytyjski premier nazwał w piśmie irlandzki plan awaryjny niedemokratycznym. Jego zdaniem godzi on w zasady brytyjskiej suwerenności i jest zagrożeniem dla ustaleń Porozumienia Wielkopiątkowego, które w 1997 roku położyło kres trzem dekadom bratobójczych walk w Ulsterze. Johnson proponuje jednoczenie wypracowanie alternatywnych rozwiązań, które byłyby do przyjęcia dla Londynu i Brukseli. Czasu pozostało niewiele. Wielka Brytania ma opuścić Unię Europejską 31 października - jak podkreśla Johnson - z porozumieniem lub bez.
Sygnał nadchodzący z Londynu może nie spodobać się unijnym przywódcom, a to oni w ciągu następnych kilku dni będą musieli ustosunkować się do propozycji Johnsona. Bruksela wielokrotnie powtarzała, że zatwierdzony przez nią, a trzykrotnie odrzucane przez Izbę Gmin porozumienie brexitowe nie podlega renegocjacji. Premier Republiki Irlandii Leo Varadkar już wykluczył wprowadzenie jakikolwiek zmian w jego tekście.
Irlandzki plan awaryjny gwarantuje swobodę przepływu ludności przez unijną granicę i kontynuację handlu na tych samych zasadach, co dotychczas. Wyklucza także powstanie fizycznych kontroli, które w przeszłości były istotnym symbolem podziałów na tle politycznym i religijnym. Londyn uważa, że tzw. Irish backstop w istocie zmusza całe Zjednoczone Królestwo do pozostania w unii celnej po brexicie, co automatycznie wykluczałoby możliwość zawierania przez Wielką Brytanię niezależnych umów handlowych z krajami trzecimi.
Zawarty w tekście porozumienia plan nie ma ram czasowych i nie umożliwia Londynowi samodzielnego wyjścia z proponowanego układu. Musiałaby na to zgodzić się również Bruksela. Taki warunek postrzegany jest przez brytyjski rząd jako kontynuacja zależności Wielkiej Brytanii od Unii Europejskiej, czyli - w pewnym sensie - zaprzeczenie istoty brexitu, który miał tę relację drastycznie przedefiniować.