"Najlepiej byłoby, gdyby takie osoby były karane więzieniem, bo to jest zwykła kradzież" - mówi Joanna Jóźwik pytana o gigantyczny skandal dopingowy. Brązowa medalistka ME na 800 m, pierwsza Polka w finale MŚ na tym dystansie - ma prawo czuć się oszukana. IAAF zawiesiło Rosję, a Światowa Agencja Antydopingowa chce dożywotniej dyskwalifikacji dla Jekateriny Poistogowej, srebrnej medalistki HME. Biało-czerwona była w Pradze czwarta. "Dotknęła mnie ta sytuacja, kiedy ktoś zabiera mi miejsce, stypendium, jakąś nagrodę. To jest bardzo przykre, ciężko się z tym pogodzić" - wyznaje. Nam opowiada, dlaczego - być może - boi się wygrywać, co ją wzrusza, gdzie widzi siebie za rok. Pytana o pieniądze nie ukrywa, że życie utytułowanego sportowca nie zawsze usłane jest różami: "Byłam brązową medalistką mistrzostw Polski, a musiałam martwić się o to, czy wystarczy mi pieniędzy do końca miesiąca". Teraz - dzięki fantastycznym wynikom - może spokojnie przygotowywać się do igrzysk olimpijskich w Rio. Dużo się uśmiecha, bardzo chciałaby mieć psa. Zakładamy się! Jeżeli w Brazylii zdobędzie medal, dostanie szczeniaka.
Edyta Sienkiewicz: Zdarza ci się kłamać?
Joanna Jóźwik: Bardzo rzadko.
Czy ktoś kiedyś proponował ci doping?
Nigdy. Jestem z tego dumna, że otaczają mnie osoby, które chcą, aby sport był czysty.
Zwracasz uwagę na to, że pijesz coś z butelki, której nikt wcześniej nie otwierał?
Niestety, nie. Muszę zacząć zwracać uwagę, ponieważ teraz mam jeździć na takie mityngi, gdzie spotkam się z tą światową czołówką. Wiadomo, później się okazuje, że akurat na tych zawodach były osoby, które okazywały się nieczyste, więc nie warto im ufać. Może się zdarzyć taka sytuacja, że mój bidon z izotonikiem zostanie podmieniony, no i wtedy będzie mi bardzo przykro.
Lekkoatletyka może upaść jeszcze niżej? Może być jeszcze gorzej?
Ostatnio dzieje się bardzo niedobrze, wyciągane są bardzo "niefajne" rzeczy. Bardzo bym chciała, żeby lekkoatletyka nie straciła na tej sytuacji. Chodzi o kibiców, czyli to, co tak naprawdę nas utrzymuje. My trenujemy, biegamy po to, żeby kibice oglądali, kibicowali.
Wy - w swoim środowisku - rozmawiacie o tym, o tej całej aferze?
Te ostatnie dni, kiedy cała afera z Rosją wyszła na światło dziennie, bardzo dużo rozmawiam z trenerem. Prawdopodobnie dożywotnio zostanie zawieszona zawodniczka, która biegła ze mną w Pradze podczas halowych mistrzostw Europy.
Ty byłaś czwarta, ona zdobyła srebrny medal.
Zawodniczka, która jest podejrzana o doping i zostanie zawieszona dożywotnio, straci medal. I wtedy ja wskakuję na pozycję medalową. I znów brąz (śmiech).
Na liście Światowej Agencji Antydopingowej mamy też złotą medalistkę IO w Londynie na 800 m. To boli, że chodzi o twój dystans?
Oczywiście. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, ponieważ nie biegałam na tak wysokim poziomie. Nie zdarzało mi się walczyć z kimś, kto może być na dopingu. Tym razem dotknęła mnie ta sytuacja, kiedy ktoś zabiera mi miejsce, zabiera mi stypendium, jakąś nagrodę. To jest bardzo przykre, ciężko się z tym pogodzić. Dla mnie najgorsze są sytuacje, gdy ktoś na dopingu zdobywa medal igrzysk olimpijskich. Dopiero po kilku latach okazuje się, że ta osoba oszukiwała. Przecież ona nie odda wszystkich nagród, pieniędzy, które otrzymała od sponsorów. Najlepiej byłoby, gdyby takie osoby były karane więzieniem, bo to jest zwykła kradzież.
Co może wyeliminować doping z profesjonalnego sportu?
Przede wszystkim trzeba wyeliminować łapówki. WADA walczy z dopingiem na całym świecie, ale największym problemem są chyba łapówki, które wszystko maskują. Lekkoatleci muszą najwięcej zapłacić za zatuszowanie sprawy, nie za sam doping. Na samą myśl robi mi się niedobrze.
Przeczytałam kilka wywiadów z tobą. Masz jakieś wady, grzechy na koncie?
Każdy człowiek ma jakieś grzeszki... Zdarzają się.
Na przykład?
Wypicie piwa wieczorem. To jest taki malutki grzeszek.
Bieganie, jaka to część twojego życia?
W tej chwili mogę powiedzieć, że 100 procent. Nie wiem, czy to jest dobre rozwiązanie, bo każdą wolną chwilę poświęcam na to, by się poprawiać. Teraz praktycznie cały czas będę na obozach. To ważny moment, sezon olimpijski, więc warto się teraz skupić na tym, co będzie. Korzystam z psychologa, mam dietetyczkę. Mam nadzieję, że to mi pomoże.
Po co ci psycholog?
Jest dużo kwestii, których boję się podczas biegu. Rozmowa z psychologiem pomoże mi je rozwiązać. Ostatnio odkryłam, że - być może - boję się wygrywać.
Wygrywać? Brzmi to dość dziwnie...
Prawda? Startuję po to, żeby wygrać. A ja - tak mi się wydaję - boję się wygrać.
Ale czego się boisz? Popularności, wywiadów? Czy tego, że możesz zaliczyć "upadek"?
Zawsze jest tak, że osoba, która wygra, musi udzielić kilku wywiadów, zrobić rundę honorową. Do tej pory nie miałam takich mityngów, zawodów. Wcześniej oglądałam to tylko w telewizji. Ja zawsze chciałam uczestniczyć w zawodach, wygrywać. A teraz mnie to paraliżuje. Kiedyś w szkole, jak miałam wystąpić w teatrzyku, zwykłym apelu - stresowałam się już 3 dni przed. W trakcie zdarzało się, że nie wiedziałam, co powiedzieć.
To jak ty chcesz zdobyć medal w Rio?
Ja sobie to wyobrażam. Kończę bieg, jestem zmęczona, biegnę z flagą, robię rundę honorową, uśmiecham się, udzielam wywiadów. To jest taki łańcuszek, to jest cudowne, ale wiąże się z ogromnym stresem, którego muszę się nauczyć.
Może ty po prostu nie lubisz dziennikarzy?
Nie, nie jest tak, że nie lubię dziennikarzy. W pewnym momencie bardzo ich znienawidziłam, ponieważ jeden wywiad napsuł mi krwi.
Jak to z tobą jest, dlaczego biegniesz z tyłu? Boisz się konfrontacji?
Bałam się znaleźć w tłumie, bałam się, że się przewrócę, że mnie popchną, że któraś z rywalek draśnie mnie kolcem. Zaczęłam walczyć z tym problemem, może nie do końca mi się udało, ponieważ nie miałam takich biegów, żeby się uczyć. To jest duży problem, bo ja nigdy nie wygram biegu, jeżeli będę na końcu.
To nie jest tak, że mówisz sobie: mam super mocny finisz, odpalę rakietę, minę rywalki.
Kilka razy szłam z takim nastawieniem na bieg, ale nie zawsze dawało to dobry rezultat. W półfinale mistrzostw świata tak dobrej końcówki nie miałam.
Wynik był fenomenalny...
Wynik był fenomenalny, ale mógł być lepszy, ponieważ bardzo dużo nadrobiłam na dystansie. Nawet ostatnio rozmawiałam z trenerem, żeby sprawdzić, ile naprawdę przebiegłam, jaki powinnam mieć wynik, gdybym biegła przy samej bandzie. Byłam podczas tego biegu bardzo zmotywowana, skupiona, nie wiedziałam, co robię, jakby ktoś wyłączył mi mózg i... musiałabym zakląć (śmiech).
To jednak są jakieś grzechy! Przeklinasz.
Zdarza się, kilka razy... (śmiech).
Gdzie widzisz siebie za rok?
Nie chciałabym siebie stawiać na jakimś najwyższym poziomie. Finał mistrzostw świata zobowiązuje do tego, żeby walczyć o finał igrzysk olimpijskich. Byłam medalistką mistrzostw Europy, teraz jestem finalistką mistrzostw świata. Idąc tym tropem, mogłabym teraz liczyć na medal IO. To byłoby wymarzone zakończenie, ale muszę być realistką - walczyć o finał IO, a tam wszystko może się zdarzyć.
Planujecie wyprawę do Rio przed igrzyskami?
Planujemy obóz w marcu, w ośrodku oddalonym 130 km od Rio. Jestem ciekawa tego obozu, jak się będę czuła. To zupełnie inna strefa czasowa.
Co dała ci przeprowadza do Warszawy?
Bardzo dużo. Zmieniłam środowisko, klub sportowy. Tak naprawdę zmieniłam wszystko, od podstaw. W Stalowej Woli miałam znakomitego trenera, bardzo dobrze przygotował mnie do tego cięższego treningu, ale w pewnym momencie stanęłam w miejscu. Chciałam się rozwijać, iść do przodu - musiałam podjąć ryzyko.
Przeszłaś załamanie nerwowe. Co się stało?
Studiowałam na dwóch kierunkach, trenowałam, jeździłam na każdy obóz. W pewnym momencie zabrakło mi sił. Wszystko się posypało - kontuzja, miałam problemy na studiach, załamał mi się cały świat. Musiałam coś wybrać i postawiłam na to, co kocham. Wiem, że sportowcem nie będę wiecznie. Teraz jestem młoda, perspektywiczna, dlatego poświęciłam cały swój czas, żeby trenować. Studentką jestem nadal, nie planuję tego rzucać, to bez sensu. Muszę mieć jednak plan "B", ponieważ sport jest nieprzewidywalny.
Zgadzasz się z tym stwierdzeniem, że sportowiec zawsze jest sam?
Troszkę tak, zazwyczaj tak jest, że jeżeli ktoś złapie kontuzję, sam musi o siebie zadbać.
Masz znajomych, którzy ze sportem nie mają nic wspólnego?
Mam przyjaciółkę, z którą przyjaźnie się od zerówki. Teraz mieszkamy blisko siebie, praktycznie na jednym osiedlu. Cieszę się, że tak jest, ponieważ to jest osoba, która potrafi mnie odciągnąć od sportu.
Alicja Tchórz za zwycięstwo w zawodach pływackich dostała 200 złotych. Za tytuł mistrzyni Polski dostałaś...?
Nic, niestety. Miasto Warszawa nie oferuje stypendiów dla seniorów, którzy posiadają medale mistrzostw Polski. Dostałam nagrodę w postaci odżywek.
Miałaś kiedyś problem, żeby utrzymać się z biegania?
Tak. Nie oszukujmy się, nie jest łatwo trenować lekkoatletykę i mieć z tego kokosy. Teraz nie mogę narzekać, ponieważ udało mi się zdobyć partnerów, ale przed zdobyciem medalu ME musiałam korzystać z pomocy rodziców, co było krępujące. W pewnym momencie musiałam poprosić ich o pieniądze, żeby kupić sobie śniadanie. O żadnych wyjściach nie mówię, bo nie mogłam sobie na to pozwolić. Nie było łatwo, byłam brązową medalistką mistrzostw Polski, a musiałam martwić się o to, czy wystarczy mi pieniędzy do końca miesiąca.
Płaczesz często?
Nie.
Po finale mistrzostw Europy ryczałaś jak bóbr.
Tak, to był niesamowity czas, wzruszało mnie wszystko. Dzień wcześniej Artur Kuciapski - mój kolega z drużyny - zdobył medal. Ryczałam wtedy w poduszkę jak nienormalna. Następny dzień - ja zdobyłam medal. Nie spodziewałam się, że coś tak ogromnego mogę osiągnąć. Bardzo łatwo potrafię się wzruszyć.
Co cię wzrusza?
Jakieś romantyczne momenty (śmiech). Jestem babą, lubię oglądać romantyczne filmy.
Jakie?
"Titanic"! Leonardo DiCaprio jest tam taki cudowny! Wytniesz to, proszę... (śmiech). To jest film, który tak naprawdę jest filmem mojego dzieciństwa. Oglądałam go z rodzicami, gdy się skończył, wstydziłam się popłakać przy nich, więc pobiegłam do swojego pokoju i tam się rozryczałam.
Dalej ten film cię wzrusza?
W dalszym ciągu.
Masz miękkie serce.
Niestety. Jak ktoś ma miękkie serce, to ma... twardy tyłek.
Jesteś szczera?
Staram się.
Nawet, gdy prawda jest niefajna?
Wtedy nie jestem do końca szczera. Staram się w inny sposób uświadomić tej osobie, że coś jest nie tak. Nie potrafię komuś powiedzieć wprost, zranić tej osoby.
Był taki moment, że zostałaś zasypana pytaniami o skrytykowanie Agnieszki Radwańskiej, o to, że jesteś religijna. Wkurzałaś się?
W pewnym momencie to zaczęło być denerwujące. Ludzie zaczęli mnie łączyć z osobą, z którą nigdy nie miałam do czynienia. Ja wypowiedziałam się w sprawie zdjęć Agnieszki Radwańskiej, które nie przypadły mi do gustu. Chodziło tylko o fotografie, a zostało to odebrane tak, jakbym kwestionowała osobę Agnieszki Radwańskiej. Nie pomogło mi to, ale nauczyłam się, jak rozpoznawać dobrych i złych dziennikarzy.
Jak ich rozpoznajesz?
Po tym, jakie zadają pytania.
Dbasz o swoje konto na Facebooku, zamieszczasz dużo zdjęć na Instagramie.
Bardzo spodobało mi się, jak po zdobyciu medalu mistrzostw Europy zaczęłam dostawać wiadomości, że jestem inspiracją, że dzięki mnie ludzie mają motywację, żeby biegać. Podłapałam to, spodobało mi się to, dużo ludzi zaczęło mnie obserwować. Bardzo chciałam pójść w tym kierunku, żeby być taką motywacją dla ludzi, żeby zaczęli się ruszać, interesować lekkoatletyką. Bardzo mi smutno, kiedy kibice piłki nożnej pytają mnie, ile ja biegnę na 800 metrów. Ostatnio dowiedziałam się, że mogę biec 4 minuty - załamałam ręce (śmiech).
Przed nagraniem założyłyśmy się! Jeżeli zdobędziesz medal igrzysk olimpijskich w Rio?
To kupisz mi psa!
Jakiego?
Cocker spaniela! Zrobię wszystko, żeby dostać tego psa. Od zawsze w moim domu był pies. Chyba mam to po tacie, że uwielbiam psy.