10 zawiadomień do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstw przez 19 osób, w tym najważniejszych urzędników państwowych - taki jest rezultat prac komisji śledczej ds. wyborów kopertowych. Raport z działań komisji zaprezentowała w Sejmie posłanka KO Magdalena Filiks. "Po raz pierwszy w historii próbowano dokonać tak daleko idącej ingerencji w proces wyborczy na najwyższy urząd w państwie. Przy czym, jak się okazało skala nieprawidłowości i sposób działania najwyższych urzędników państwowych był porażający i bezprecedensowy" - oceniła szefowa komisji.
Posłowie zapoznali się ze sprawozdaniem komisji śledczej, która badała legalność przeprowadzenia wyborów prezydenckich z 2020 roku w formie głosowania korespondencyjnego. Raport z jej prac liczy ponad 380 stron. Na przeprowadzenie wyborów kopertowych przeznaczono łącznie 56 450 406,16 zł ze środków publicznych.
Komisja odbyła 28 posiedzeń, przesłuchała 29 świadków i dwóch biegłych, a także przeprowadziła jedną konfrontację między świadkami. W wyniku analizy zgromadzonych materiałów komisja skierowała do prokuratora generalnego 10 zawiadomień o możliwości popełnienia łącznie 25 przestępstw przez 19 osób, w tym funkcjonariuszy publicznych m.in. byłego premiera Mateusza Morawieckiego, a także prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i byłą marszałek Sejmu Elżbietę Witek.
W toku prac komisji potwierdziły się wszystkie zarzuty NIK po przeprowadzeniu przez nią kontroli, ale ujawniono też dodatkowe wątki, które jednoznacznie wskazują, że obóz Zjednoczonej Prawicy zamierzał za wszelką cenę przeprowadzić wybory na prezydenta RP w sposób, który mógł ograniczyć, a nawet pozbawić kilku milionów obywateli czynnego prawa wyborczego - przyznała szefowa komisji Magdalena Filiks. Byłyby to wybory, w których nie byłoby technicznie i organizacyjnie możliwe przeprowadzenie II tury, z powodu ograniczeń Covid kampanię mógł prowadzić jedynie Andrzej Duda - dodała posłanka KO.
Filiks zaznaczyła także, że politycy byli w pełni świadomi, że wybory mogą się nie odbyć z uwagi na brak politycznego porozumienia wewnątrz ówczesnej koalicji rządowej. Przypomniała, że podczas organizacji wyborów nie zawarto umów z Pocztą Polską i PKW, ponieważ ówcześni ministrowie Jacek Sasin i Mariusz Kamiński świadomie nie chcieli podpisać się pod żadnym dokumentem związanym z realizacją polecenia premiera, w obawie przed odpowiedzialnością.
Działania komisji skomentował członek PiS Przemysław Czarenk. Poseł stwierdził, że jest to "polityczna hucpa, w ramach której koncertowo wyrzucono w błoto co najmniej kilka milionów na nic".
Wszystkie ustalenia, które zostały podjęte przez komisję (...), były znane i wysokiej Izbie (...), i szerokiej opinii publicznej - dodał.
Przemysław Czarnek krytykował również sposób prowadzenia obrad komisji. Stwierdził, że nie dano możliwości zadawania pytań świadkom, ponieważ były przewodniczący komisji Dariusz Joński wyłączał mikrofon. Od razu było wyciszane to, co było niewygodne dla komisji - ocenił poseł.
Do raportu odniosła się także Anita Kucharska-Dziedzic, posłanka Lewicy, która pracowała w komisji.
Przystępując do prac w komisji miałam nadzieję, że się okaże, iż cała ówczesna opozycja, media, autorytety prawnicze i NIK, że wszyscy się pomyliliśmy. Że wybory zwane korespondencyjnymi były wymyślone z troski o zdrowie społeczeństwa i organizowane rzetelnie, uczciwie i z poszanowaniem zasad konstytucji, demokracji i praworządności - mówiła posłanka.
Oceniła, że politycy PiS mieli za nic konstytucję i zasady przeprowadzania wyborów w czasie tragedii jaką była pandemia Covid. Niestety, nie jest to historia o tym jak ratowano wybory prezydenckie w czasach pandemii, ale o tym, po co się zdobywa władzę, do czego się ją wykorzystuje i jak gwarantuje się sobie utrzymanie tej raz zdobytej władzy - podkreśliła Kucharska-Dziedzic.
Wybory prezydenckie, zgodnie z zarządzeniem marszałek Sejmu z lutego 2020 r., miały odbyć się 10 maja 2020 r. w formule głosowania korespondencyjnego z powodu epidemii Covid-19.
7 maja Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała jednak, że ponieważ obowiązująca regulacja prawna pozbawiła PKW instrumentów koniecznych do wykonywania jej obowiązków, głosowanie 10 maja 2020 r. nie może się odbyć.
Ostatecznie wybory odbyły się 28 czerwca (I tura), a głosy oddawano w lokalach wyborczych.
Pełna nazwa tzw. komisji do sprawy wyborów kopertowych to "Komisja Śledcza do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego".