Sąd Najwyższy pozostawił bez dalszego biegu protest wyborczy pełnomocnika komitetu Rafała Trzaskowskiego. W uzasadnieniu decyzji SN podkreślił m.in., że poważnym mankamentem protestu jest brak dowodów na potwierdzenie stawianych zarzutów. Do rozpoznania pozostało Sądowi Najwyższemu jeszcze niespełna 200 spośród 5 800 zgłoszonych protestów.
Protest wyborczy komitetu wyborczego Rafała Trzaskowskiego złożony został w połowie lipca: tuż po II turze wyborów prezydenckich, w której, przypomnijmy, kandydat Koalicji Obywatelskiej zdobył nieco ponad 10 milionów głosów, a z prezydentem Andrzejem Dudą przegrał różnicą nieco ponad 420 tysięcy głosów.
Najważniejsze zarzuty, podniesione w proteście złożonym przez polityków Koalicji reprezentujących komitet Rafała Trzaskowskiego, dotyczyły naruszenia konstytucyjnego terminu wyborów, wspierania przez TVP jednego z prezydenckich kandydatów - Andrzeja Dudy - i dyskredytowania przez stację kandydata KO oraz naruszeń ze strony administracji rządowej, która również - jak zauważali autorzy protestu - wspierała tylko jednego z kandydatów.
Do protestu dołączono także ponad 2 tysiące indywidualnych zawiadomień o nieprawidłowościach, w tym dotyczące pozbawienia prawa wyborczego.
"To są tysiące nieprawidłowości, które polegały przede wszystkim na pozbawieniu wielu wyborców prawa wyborczego. Wielu wyborców zostało pozbawionych tego prawa - przede wszystkim w ramach głosowania korespondencyjnego - wskutek niedoręczenia czy zbyt późnego doręczenia pakietów wyborczych lub doręczenia pakietów bez kart do głosowania" - podkreślał w lipcu pełnomocnik wyborczy komitetu Rafała Trzaskowskiego Grzegorz Wójtowicz.
W sobotę Sąd Najwyższy zajął się protestem komitetu Rafała Trzaskowskiego i pozostawił go bez dalszego biegu.
Jak poinformował rzecznik SN sędzia Aleksander Stępkowski, Sąd Najwyższy wskazał, że protest wyborczy Koalicji Obywatelskiej w części wykraczał poza jego ustawowo określony przedmiot i granice zakreślone w Kodeksie wyborczym. Ponadto - jak uznał SN - w części wnoszący protest nie przedstawił ani nie wskazał dowodów na poparcie formułowanych zarzutów, do czego obliguje go Kodeks wyborczy.
W odniesieniu do zarzutu dot. wyznaczenia terminu wyborów Sąd Najwyższy wskazał, że kwestionowanie regulacji prawa wyborczego jest protestem przeciwko treści tego prawa i jego oceną. Zdaniem SN, protest KO nie dotyczył przebiegu głosowania, ustalenia jego wyników lub wyników wyborów pod kątem zgodności z obowiązującym prawem wyborczym lub prawem karnym.
"Przedmiotem protestu wyborczego nie może być ocena zgodności z Konstytucją RP wprowadzonych zmian ustawowych dotyczących procesu wyborczego, ta bowiem podlega kontroli Trybunału Konstytucyjnego w zupełnie innej procedurze" - podkreślił Sąd Najwyższy.
Zwrócił przy tym uwagę, że dopiero przy podejmowaniu uchwały ws. ważności wyborów Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych może badać, czy okoliczności niewymienione w Kodeksie wyborczym - w tym unormowania prawne - miały wpływ na ważność wyborów.
Uzasadniając orzeczenie, Sąd Najwyższy podkreślił również, że wnoszący protest nie wskazał dowodów na poparcie swoich zarzutów. Według SN, autorzy zgłoszenia założyli, że sam opis nieprawidłowości, wysłany przez formularz na specjalnie w tym celu utworzonej stronie internetowej, stanowi wystarczające uprawdopodobnienie naruszenia procedury wyborczej.
Sąd Najwyższy podkreślił, że brak dowodów na potwierdzenie stawianych zarzutów stanowił poważny mankament protestu.
Wskazał także, że do protestu załączono kilka tomów wydruków zgłoszeń bez ich weryfikacji i uzupełnienia. Zaznaczył, że zgłoszenia te były wysyłane z anonimowych adresów e-mail, co uniemożliwiło przeprowadzenie postępowania dowodowego.
"Wiele z nich nie zawierało wskazania miejsca zaobserwowanego zdarzenia, a co za tym idzie, SN nie mógł ustalić prawdopodobieństwa zaistnienia opisywanych okoliczności" - dodał SN.
Co więcej, zaznaczył również, że zgłaszający protest zamiast dostarczyć dowody utworzył stronę internetową, na której wyborcy mogli zgłaszać zaobserwowane nieprawidłowości, przez co - zdaniem SN - "mógł przyczynić się do tego, że korzystający z tego formularza wyborcy mogli uznać, że w ten sposób zgłaszają protest wyborczy, co nie było prawdą".
W ocenie Sądu Najwyższego komitet wyborczy Rafała Trzaskowskiego mógł przyczynić się w ten sposób do nieskorzystania przez wyborców z prawa do złożenia protestu.
Po wyborach prezydenckich 2020 Sąd Najwyższy zalała fala protestów wyborczych: wpłynęło ich w sumie 5 800.
Dla porównania: po wyborach prezydenckich z maja 2015 roku - w których II turze Andrzej Duda pokonał Bronisława Komorowskiego - do SN wpłynęło 58 protestów.
Na wydanie uchwały ws. ważności tegorocznych wyborów prezydenckich Sąd Najwyższy ma czas do najbliższego poniedziałku.
Do rozpatrzenia pozostało jeszcze sędziom niespełna 200 protestów.
Do tej pory za zasadne, ale niemające wpływu na wynik wyborów, uznali 100 zgłoszeń.