Premier Mateusz Morawiecki przedstawił plan odchodzenia od rosyjskich węglowodorów. W skrócie - najpóźniej do maja Polska ma przestać sprowadzać rosyjski węgiel, a do końca roku odłączymy się od rosyjskiej ropy naftowej i gazu. Czy to w ogóle jest realne? Marcin Jędrych rozmawiał o tym w internetowym Radiu RMF24 z Wojciechem Jakóbikiem z portalu BiznesAlert.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Marcin Jędrych, Radio RMF24: Zacznijmy od węgla, bo to chyba najbardziej spektakularny temat, jeśli chodzi o dyskusję również w sieci. Ile polskie firmy zaimportowały węgla w ubiegłym roku, czy są jakieś dane na ten temat? I przede wszystkim - gdzie ten węgiel trafia, kto go użytkuje, wykorzystuje?
Wojciech Jakóbik, BiznesAlert: Słyszymy o 8 milionach ton i jest to węgiel przeznaczony głównie na rynek prywatnych odbiorców w gospodarstwach domowych. Liczni pośrednicy rozprowadzają ten węgiel po Polsce, on potem trafia do polskich domów, bo rzeczywiście często jest najtańszy. Węgiel ów trafia również do prywatnych elektrociepłowni rozsianych po całym kraju, które w ten sposób zapewniają energię i ciepło Polakom. Natomiast istnieje możliwość porzucenia tego kierunku i sprowadzanie węgla z nowych kierunków. Pewnym ograniczeniem może być przepustowość portów, natomiast zapasy połączone z dywersyfikacją źródeł dostaw węgla powinny dać nam oczekiwany rezultat w postaci bezpieczeństwa dostaw.
Te 8 milionów ton, to jaki to procent, jeśli chodzi o cały węgiel, który nam jest potrzebny, żeby gospodarka funkcjonowała?
Potrzebujemy kilkudziesięciu ton. To jest połowa węgla, którego potrzebujemy. Dlatego też zmiana będzie istotna, natomiast warto pamiętać, że nie wybieraliśmy rosyjskiego węgla przez brak alternatywy. Często był to dumping cenowy (sprzedaż za granicą po niższych cenach, niż w kraju), często oferta bywała lepsza np. przez niską rentowność wydobycia u nas, w kraju. Teraz wydobycie krajowe, które może być okresowo intensyfikowane zgodnie z aktualizacją strategii energetycznej, a z drugiej strony alternatywne źródła dostaw mają dać bezpieczeństwo energetyczne. Natomiast nie oszukujmy się, może być drożej. Rzeczywiście kryzys energetyczny trwa. Węgiel notuje rekordowe ceny, będzie notował je dalej, a fakt, że z powodów politycznych rezygnujemy z surowca rosyjskiego, prawdopodobnie tego nie zmieni. Taniej już było, będzie drożej, ale nie ma innego sposobu na zakończenie wojny na Ukrainie, niż zwiększanie presji na Władimira Putina, a jeśli ona się nie skończy, to koszty gospodarcze będą jeszcze większe i jeszcze dłużej.
Zacytuję fragment z dzisiejszej wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego: "Czy chcemy zastąpić bardzo drogi rosyjski gaz bardzo drogim norweskim gazem? Na ten moment musimy, ale w dłuższej perspektywie chciałbym, abyśmy nie płacili bardzo bogatym Norwegom za ich bardzo drogi gaz. A nawet jak on stanieje, też nie chcę, żebyśmy płacili za ich gaz". Czyli przeszliśmy w naszej rozmowie do kolejnej części - tematu związanego z gazem. Jak powiedział premier Morawiecki, "norweski gaz jest drogi". Czy pan nam może wytłumaczyć, dlaczego ten norweski gaz jest taki drogi?
Każdy gaz jest drogi. Mamy najwyższe ceny gazu w historii na giełdzie, najwyższe ceny gazu także w kontraktach z Rosjanami, ponieważ trwa kryzys energetyczny podsycany przez Rosjan. I nie ma dzisiaj tanich surowców, nie da się sprowadzić tak tanio tego surowca, jak byśmy chcieli. Natomiast możemy sprowadzić surowiec z innych kierunków. Możemy wydobywać go więcej, miejmy nadzieję - u siebie, przez to, że gaz jest taki drogi i znów rośnie rentowność wydobycia krajowego, także tego niekonwencjonalnego. I z tego względu krótkoterminowo pozostaje dywersyfikacja, ale długoterminowo - i to jest ważniejsze - transformacja energetyczna i stopniowe pożyczanie paliw kopalnych w ogóle. Bo w tej całej tragedii pewnym jasnym punktem jest perspektywa porzucenia zależności od surowców. Jeżeli ociągaliśmy się z tym przez długi czas, to teraz jest rzeczywiście najsilniejszy możliwy do wyobrażenia czynnik, który nas będzie zachęcał do jak najszybszej zmiany uniezależnienia się, nie tylko od gazu rosyjskiego, ale gazu w ogóle.
No właśnie, to co pan powiedział jest istotne, bo było sporo oporu, jeśli chodzi o przechodzenie na odnawialne źródła energii. Ale tym razem być może będzie to właśnie łatwiejsze przez to, że jak zobaczymy ceny gazu, zobaczymy cenę węgla, to może łatwiej będzie budować elektrownie wiatrowe albo nawet kierować się w stronę elektrowni atomowych? Czy pan widzi, że ten obszar i ten proces może pójść znacznie szybciej, mimo tych wcześniejszych oporów?
Oczywiście Polacy już dawno wybrali odnawialne źródła energii, ponieważ one faktycznie obniżają rachunki za energię. Do rozstrzygnięcia pozostaje to, jak zintegrować te źródła tak, żeby nie wysadzić całej starej energetyki. To jest do zrobienia. Słyszymy deklaracje o 50 proc. energii wytwarzanej z OZE nawet w 2040 r. To jest dużo, to nie jest szczyt naszych możliwości, ale pewna zmiana myślenia o odnawialnych źródłach energii. Jeśli chodzi o energetykę jądrową - nie ma rewolucji, jest kontynuacja dużego atomu, który ma być w latach 30. I perspektywa wykorzystania małego atomu, który być może uda się zapewnić jeszcze w latach 20. Zobaczymy. Atom na pewno ma teraz renesans w Europie i tak też będzie w Polsce.
To na koniec jeszcze jeden temat. Nie wiem czy najtrudniejszy, ale taki, który najbardziej chyba zawsze elektryzuje - to są ceny ropy i ropy z Rosji, którą sprowadzamy, która też pewnie jest tańsza od tej ropy być może z Norwegii, albo też z innych krajów, które produkują czy też wydobywają tę ropę. Czy w takim razie, po pierwsze - problem będą miały polskie rafinerie z przedstawieniem się na inną produkcję? Każda ropa z poszczególnych źródeł jest zapewne inaczej przetwarzana, zgadza się?
Polska faktycznie polegała w dużej mierze na mieszance rosyjskiej ropy i być może dlatego mówimy o porzuceniu ropy rosyjskiej dopiero na koniec tego roku, a nie od razu. Podobne plany ogłosili Niemcy. Natomiast, po pierwsze - zapasy, po drugie dywersyfikacja dostaw - być może mieszkankami podobnymi do rosyjskiej. A po trzecie - modernizacja, inwestycje w to, żeby nasze rafinerie uniezależnić od ropy rosyjskiej. Nie można ukrywać, to oczywiście będą koszty, które będziemy ponosić, ale warto pamiętać, że to w pierwszej kolejności kryzys energetyczny podniósł ceny ropy do rekordowych poziomów, a szczególnie atak Rosji na Ukrainę. Jeśli my będziemy udawać, że brakiem odpowiedzi na działania Rosji utrzymamy niską cenę, to będziemy w błędzie. Jeżeli my nie wprowadzimy embarga dzisiaj, to jutro Władimir Putin zaszantażuje nas zakręceniem kurka, a tego nie chcemy.