Obecnie jedyna realna alternatywa dla rządów Zjednoczonej Prawicy to przyspieszone wybory, a to nie leży w interesie żadnej z trzech partii koalicji - powiedział w rozmowie z Onetem wicepremier Jarosław Gowin, komentując decyzję zarządu Solidarnej Polski o pozostaniu w koalicji.
Wczoraj zebrał się zarząd Solidarnej Polski, by omówić bieżącą sytuację i skutki porozumienia ws. budżetu UE zawartego na szczycie Rady Europejskiej. Jak poinformował lider Solidarnej Polski, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, głosami 12 do 8 zarząd partii odrzucił wniosek jednego z jej członków o wyjście ugrupowania z koalicji rządzącej. Według doniesień medialnych taki wniosek złożył wiceszef MAP Janusz Kowalski.
Jarosław Gowin podkreślił w wywiadzie dla Onetu, że choć brał pod uwagę kryzys koalicyjny, to od początku uważał, że jest on mało prawdopodobny. Po pierwsze, w tym momencie jedyna realna alternatywa dla rządów Zjednoczonej Prawicy to przyspieszone wybory, co byłoby skrajną nieodpowiedzialnością. Codziennie na Covid-19 umierają setki osób, a my mielibyśmy się zajmować kampanią wyborczą?! Po drugie, przedterminowe wybory nie leżą w interesie żadnej z trzech partii koalicji. Sondaże są jednoznaczne. Teraz prawica niemal na pewno zostałaby odsunięta od władzy. A gdyby wybory odbywały się na dodatek w atmosferze wojny wewnętrznej, to nasze wyniki byłyby jeszcze gorsze od obecnych sondaży - stwierdził szef Porozumienia.
Zapytany, dlaczego doszło do tak drastycznych spadków notowań Zjednoczonej Prawicy w ciągu roku od wygrania wyborów, odparł, że złożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze: w czasie pandemii w większości krajów notowania formacji rządzących spadają. To naturalny mechanizm. Ale po drugie: tak, oczywiście, popełniliśmy błędy, na przykład forsując tzw. piątkę dla zwierząt. Na pewno istotnym czynnikiem pogłębiającym spadek notowań był też wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Treść tego orzeczenia jest szeroko kontestowana przez opinię publiczną, co musiało się odbić na naszych notowaniach - ocenił Gowin.
Na uwagę, że spór Zbigniewa Ziobry i Mateusza Morawieckiego to nie tylko kwestie personalne, ale także dwie wykluczające się wizje państwa i przyszłości prawicy, Gowin zauważył, że następne wybory zdecydują, w którą stronę podąży polska prawica. Ja proponuję model prawicy proeuropejskiej, progospodarczej i prosamorządowej. Ale oczywiście nie brakuje w naszym koalicyjnym obozie tych, którzy widzą w Europie raczej zagrożenie niż szansę, nie ufają wolnemu rynkowi i samorządom, za to nadzieję pokładają w rozbudowanym, scentralizowanym państwie. Ten spór dopiero jednak przed nami. Na razie trzeba wyjść na prostą z wirażu, na którym znaleźliśmy się na skutek sporu o zasadę warunkowości - powiedział.
Padło też pytanie, czy wiosną, kiedy Gowin sprzeciwił się wyborom korespondencyjnym i odszedł z rządu, mógł utworzyć rząd z opozycją i odsunąć PiS od władzy. Szef Porozumienia odpowiedział, że arytmetycznie było to możliwe, ale politycznie nie. Były sygnały wysyłane do mnie przez opozycję, ale nie podjąłem rozmów. Konsekwentnie powtarzałem i powtarzam, że jedyna trwała koalicja możliwa w tym parlamencie to Zjednoczona Prawica. Rząd od Grzegorza Brauna do Adriana Zandberga to egzotyka, która wykraczałaby nawet poza mocno ekscentryczne obyczaje naszej polityki... - zaznaczył.