Inżynierowie i psycholodzy z Polski będą pomagać w zachodniej Ukrainie. To część akcji wspierającej między innymi mieszkańców miejscowości Jazłowiec w obwodzie tarnopolskim. Wsparcie organizuje Polskie Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich.

REKLAMA

Reporter RMF FM Michał Dobrołowicz rozmawiał z Dariuszem Puławskim z Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, który w ostatnich dniach sprawdzał, jakie są największe potrzeby w zachodniej Ukrainie. Obecnie planuje on kolejne wyjazdy ochotników-pomocników z Polski na tereny dotknięte wojną.

Potrzeba wsparcia psychicznego. Nastroje nie są tam najlepsze. Gdy spojrzymy na sklepy, wydaje się, że wszystko jest. Brakuje za to ludziom pieniędzy. Mieszkańcy radzą sobie na różne sposoby, domowymi sposobami. Na miejscu dotarły do mnie informacje o przepisach, które utrudniają ogrzewania domów i mieszkań drzewem. Choć teraz widać i czuć dym drzewny, gdy tylko jedzie się przez Ukrainę - podkreśla Dariusz Puławski.

Zabieramy z Polski konkretnych specjalistów, ochotników, którzy chcą jechać do pracy. Chodzi o inżynierów. Radzimy sobie z brakującym prądem, z wentylacją, z sytuacją, gdy woda nie dociera do ośrodka. Widzimy tam cieknące dachy, rozlatujące się systemy dostarczania wody. Chodzi o miejsca, gdzie schronienie znajdują uchodźcy wewnętrzni, którzy uciekają ze wschodniej Ukrainy. W tym regionie mieszkają też Polacy - dodaje Dariusz Puławski.

Są agregaty, brakuje pieniędzy

Przedstawiciele organizacji, które wciąż organizują pomoc dla Ukrainy, radzą osobom, które chcą pomóc mieszańcom tego kraju, żeby koncentrowały się na żywności długoterminowej.

Nie wiemy, jaka będzie sytuacja dalej. Teraz może nie jest zła, ale ona może się zmienić w ciągu tygodnia. Co ważne, widzimy na miejscu, że są agregaty prądotwórcze. Taki sprzęt jest wystawiony przed sklepem, na ulicy. To zupełnie inna sytuacja niż kilkanaście miesięcy temu. Problem może być z tym, żeby mieć za co kupić agregaty - dodają przedstawiciele Towarzystwa.