Prawie połowa uczestników sondażu IBRiS dla RMF FM i "Rzeczpospolitej" uważa, że zamieszanie wokół filmu Agnieszki Holland "Zielona granica" nie będzie miało wpływu na wyniki wyborów. Ponad 16 proc. badanych jest zdania, że może to pomóc opozycji.
W piątek do polskich kin wszedł film "Zielona granica" Agnieszki Holland. Produkcja na początku września została wyróżniona Specjalną Nagrodą Jury 80. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji.
Reżyserka jeszcze przed premierą musiała się mierzyć z oskarżeniami - formułowanych głównie przez polityków partii rządzącej oraz funkcjonariuszy straży granicznej - o stronniczość i opisywanie skomplikowanej sytuacji na granicy tylko z jednej perspektywy.
Uczestników sondażu IBRiS dla RMF FM i "Rzeczpospolitej" zapytano, jak zamieszanie wokół filmu Agnieszki Holland "Zielona granica" wpłynie na wyniki wyborów parlamentarnych.
Prawie co drugi badany stwierdził, że nie będzie to miało wpływu (49,7 proc.). Odpowiedź "raczej pomoże w wyborach opozycji" wskazało 16,2 proc. ankietowanych. 10,7 proc. badanych twierdzi natomiast, że raczej pomoże to w wyborach PiS-owi.
Zdania na ten temat nie ma 23,4 proc. uczestników sondażu.
To, że zamieszanie wokół filmu Holland nie będzie miało wpływu na wyniki wyborów, sądzi większość zwolenników zarówno obozu rządzącego, jak i opozycji (60 proc. popierających PiS i 51 proc. - opozycję).
16 proc. zwolenników obozu rządzącego i 8 proc. opozycji jest zdania, że afera ta pomoże PiS-owi. 9 proc. zwolenników PiS i 25 proc. opozycji twierdzi natomiast, że wpłynie ona korzystnie na wyniki wyborcze opozycji.
Sondaż IBRiS dla RMF FM i "Rzeczpospolitej" został zrealizowany w dniach 22-23 września na próbie 1100 osób metodą CATI.
W filmie o wydarzeniach na polsko-białoruskiej granicy przeplatają się trzy perspektywy: uchodźców, polskich aktywistów i strażników granicznych. W każdej z nich chciałam pokazać potencjał dobra - powiedziała w rozmowie z RMF FM Agnieszka Holland.
Robiliśmy ten film z całą uczciwością - i ludzką, i artystyczną, i intelektualną, jaką mogliśmy wykrzesać z siebie. Nie ma w nim żółci. Są szczere emocje i szczera prawda o cierpieniu, ludzkich wyborach i o ludzkim pięknie również - zapewniała reżyserka. Ja mam średnią wiarę w to, że jeden film może zmienić świat. Ale myślę, że moim zadaniem nie jest zmiana świata (...). Chodzi mi o to, żeby dać świadectwo - dodała.
Reżyserka odniosła się także do oskarżeń - jeszcze przed premierą - o stronniczość i opisywanie skomplikowanej sytuacji na granicy tylko z jednej perspektywy.
To charakterystyczne dla pewnej formacji politycznej - oni oskarżają o stronniczość, antypolskość i nie wiem co jeszcze (...), nie widząc i nie czytając. Nie ma jak tego uniknąć - chyba, że się nic nie robi. Jeżeli się coś robi, prowokuje się tego typu lęki, zarzuty, agresję, nienawiść, kłamstwa. Żyjemy w tak spolaryzowanym społeczeństwie, podszytym uzasadnionym lękiem i strachem o przyszłość i o bezpieczeństwo, że trudno jest tego uniknąć - zauważyła Agnieszka Holland.
Artystka odniosła się w RMF FM także do pojawiających się sugestii, że jej film wymierzony jest w polską straż graniczną. Jeżeli miałabym kogokolwiek osądzać, to na pewno nie strażników, ale raczej tych, którzy stawiają ich w sytuacji, w której nie ma dobrego wyjścia. Albo się nie wykona rozkazu, albo się kogoś bardzo skrzywdzi - mówiła. Nawet jeżeli możemy mówić o wojnie hybrydowej, to uchodźcy nie są ślepymi nabojami, ale są żywymi, cierpiącymi ludźmi - zwróciła uwagę reżyserka.
Film Agnieszki Holland w rozmowie z Polską Agencją Prasową skomentowała rzeczniczka straży granicznej por. Anna Michalska. Zaznaczyła, że "nikt nas nie pytał, jak sytuacja na granicy wygląda z naszej perspektywy". Dlatego "Zieloną granicę" trzeba traktować jako kompletnie oderwaną od rzeczywistości wizję reżyserki - dodała.
Osiemdziesiąt osób uratowanych z bagnisk, zasp i wody to - według rzeczniczki prasowej straży granicznej - liczba odpowiednia, by podsumować służbę jej formacji na granicy. Jak dodaje, nikt nie liczy oddanych kanapek, par skarpet i suchych butów.
Pomagaliśmy i pomagamy wszystkim, którzy tego potrzebują - podkreśla por. Anna Michalska. Mówi, że w kolejnym już roku kryzysu migracyjnego i wojny hybrydowej trudno nawet zliczyć akcje, które - gdyby nie profesjonalizm, znakomite wyszkolenie i odwaga funkcjonariuszy - mogłyby skończyć się tragicznie.
Straż graniczna działa zgodnie z prawem i procedurami. To szalenie krzywdzące dla funkcjonariuszy, gdy pokazuje się nas jako formację niemalże morderców, znienawidzonych przez ludzi - nie kryła emocji rzeczniczka, proszona o komentarz do jednego z fragmentów filmu. W scenie można zobaczyć m.in., jak SG używa przekleństw i przerzuca nad tymczasową zaporą z concertiny kobietę, której udało się przekroczyć nielegalnie granicę.
To pomówienia i mijanie się z prawdą - podkreśla Michalska. Jej zdaniem, filmu Agnieszki Holland nie można traktować jako opartego na autentycznych wydarzeniach.
Nikt nie prosił nas o merytoryczne konsultacje do filmu "Zielona granica" - mówi rzeczniczka SG. Nikt nie spytał o emocje, o trud służby na granicy - dodaje.
Michalska uważa, że reżyser jak najbardziej ma prawo do swojej artystycznej wizji. Ale trzeba uświadomić wszystkim, że to jest kompletnie oderwana od rzeczywistości wizja reżyserki, a nie dokument, czy paradokument - zaznacza.