Przegląd gazet, ogłoszeń w internecie, potem telefony i sprawdzanie ofert... Pierwsze tygodnie lipca to gorący czas poszukiwania studenckiej kwatery. W Olsztynie, Toruniu czy Lublinie ciasny pokój można znaleźć za 350 zł plus opłaty. Drożej jest we Wrocławiu czy Poznaniu, a najbardziej kosztowna okazuje się Warszawa, w której samodzielny pokój daleko od centrum to co najmniej 700 zł za miesiąc.
Eksperci, czyli ci, którzy mają już przynajmniej kilka lat studiów za sobą, mówią że najbliższe dwa tygodnie są dla poszukiwań studenckiego lokum kluczowe. Teraz właśnie rozpoczyna się największa rotacja miejsc. Z drugiej strony, dla właścicieli mieszkań to idealna okazja do wywindowania ceny - mają w końcu pewność, że chętny na wynajem i tak się znajdzie.
Osobna kwestia to standard. O ile na pierwszym roku wystarczy maleńki pokoik z "aneksem myjącym" - takie pojęcia w ogłoszeniach naprawdę funkcjonują - o tyle z czasem wymagania rosną. Ludzie mają coraz więcej znajomych i coraz większe potrzeby, jeśli chodzi o własną intymność i prywatność. Powierzchnia się zwiększa. Studenci chcą, żeby to było mieszkanie, a nie pokój. Inne wymagania: ogrzewanie na gaz - żadnych pieców kaflowych - i dostęp do internetu - wyliczają rozmówcy naszego reportera Tomasza Fenske.