Przyznawanie praw do organizacji dwóch turniejów piłkarskich mistrzostw świata w 2010 roku, po raz pierwszy w historii tego samego dnia, doprowadziło do skrajnej patologii. To nie były tylko sojusze na zasadzie: my wam zapłacimy pod stołem, ale również oparte na zwykłej wymianie głosów: jeśli my na was zagłosujemy na rok 2018, to wy zagłosujcie na nasz turniej roku 2022 – mówią w rozmowie z RMF24.pl Krzysztof Kawa i Remigiusz Półtorak, autorzy książki „Operacja mundial. Futbol, korupcja, polityka. 1930–2026”.
Zanim rozpoczną się wielkie sportowe związane z mistrzostwami w Katarze, przypominamy, jak to się stało, że pustynny kraj bez piłkarskich tradycji otrzymał prawo do organizacji mundialu. To opowieść o wielkich pieniądzach, brutalnej walce w FIFA (Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej - przyp. RMF FM) i geopolitycznych rozgrywkach.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Dziś Mohammed bin Hammam nie może odgrywać żadnej poważnej roli w piłkarskim świecie. Nie może też u boku emira Kataru napawać się swoim sukcesem - faktem, że już za chwilę najlepsi zawodnicy globu rozpoczną w jego ojczyźnie walkę o najbardziej pożądane piłkarskie trofeum. Choć teraz ambitny Katarczyk jest w cieniu, to w historii starań muzułmańskiego emiratu o mundial odegrał jedną z najważniejszych ról.
Droga do uzyskania praw do organizacji mistrzostw świata w 2022 roku była długa i łączy się z rozwojem kariery Bin Hammama w strukturach Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej. To człowiek, który bardzo sprawnie poruszał się na salonach. Potrafił pozyskiwać głosy, potrafił zjednywać sobie ludzi - oczywiście na różne sposoby. Najpierw działaczy azjatyckich, następnie afrykańskich, później sięgnął dalej do strefy Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów. Miał również bardzo dobre kontakty z przedstawicielami Ameryki Południowej i koniec końców okazało się, że jest dla Seppa Blattera osobą bardzo cenną - tłumaczy Krzysztof Kawa.
W 1998 roku z funkcji przewodniczącego FIFA ustępował legendarny Brazylijczyk Joao Havelange. Blatter marzył o tym, by go zastąpić. To mu się udało w dużej mierze dzięki Bin Hammamowi - podkreśla Kawa.
Kongres FIFA odbywał się wtedy w Paryżu. Świadkowie twierdzą, że przed głosowaniem delegaci z Afryki w swoich hotelowych pokojach znajdowali koperty - oficjalnie ze zwrotem kosztów za podróż na kongres. Tu trzeba podkreślić, że w dużej mierze to dzięki wsparciu z kontynentu afrykańskiego Blatter wygrał głosowanie. Do podobnej sytuacji z wręczaniem kopert miało dojść przed kolejnymi wyborami w Seulu.
Kolejne lata przyniosły rozkwit współpracy Szwajcara i Katarczyka. Jak można przeczytać w "Operacji mundial" Sepp Blatter miał obiecać Bin Hammamowi, że w 2007 roku ustąpi z funkcji szefa FIFA. To miała być szansa dla działacza z emiratu. Blatter w rzeczywistości nie chciał się jednak rozstawać z władzą. Wystartował w wyborach i znów je wygrał. To rozsierdziło Katarczyka. Wkrótce relacje działaczy mocno się ochłodziły. Doszło nawet do tego, że Szwajcar w wywiadzie krytykował działania Bin Hammama. Konflikt jednak nikomu nie służył.
Na tym etapie udało się jeszcze osiągnąć porozumienie. Przyczynił się do tego emir Kataru. Hamad bin Chalifa Al Sani zaprosił szefa FIFA na obiad. Samo spotkanie zainicjował Bin Hammam. W Ad-Dausze współpraca została odnowiona. Jak się później okazało, ten dzień był też niezwykle ważny dla katarskiej kandydatury. Właśnie wtedy pojawił się temat organizacji mistrzostw w tym kraju. Koncepcja nie była jednak pomysłem Katarczyków. Idea nie wyszła od nich samych, tylko pojawiła się początkowo trochę pół żartem, pół serio ze strony Blattera, który w ten sposób chciał być może połechtać ego ówczesnego emira Kataru Hamada - opowiada Remigiusz Półtorak.
Katarski władca był zachwycony pomysłem. To właśnie emir Hamad doszedł do wniosku, że mannę, którą Katar dysponuje dzięki przychodom ze sprzedaży gazu, można wykorzystać w taki sposób, by emirat stał się zauważalny na mapie świata. W momencie, kiedy ze strony Blattera pojawiła się propozycja organizacji imprezy, niezwykle wartościowej i cenionej przez świat, Katarczycy zwietrzyli okazję, by dzięki wygraniu przetargu wypłynąć na szersze wody - zaznacza wydawca wiadomości w Wirtualnej Polsce i współautor książki "Operacja mundial".
Misję przekonania członków Komitetu Wykonawczego FIFA, którzy w głosowaniu decydują o tym, kto zorganizuje mistrzostwa świata, emir powierzył Bin Hammamowi. Ten działacz, tak samo jak inne osoby zaangażowane w katarską kandydaturę, nie próżnował, zabiegając o poparcie dla śmiałej inicjatywy. Jedną z najważniejszych sfer działania okazała się polityka.
FIFA w 2010 roku przyznawała prawa do organizacji mistrzostw świata na lata 2018 i 2022. Ta decyzja otworzyła pole do wymiany głosów między państwami starającymi się o imprezę w różnych terminach. Do takiego porozumienia miała dojść między Rosją a Katarem, czyli państwami, które ostatecznie wygrały głosowania.
W 2010 roku Katarczycy podpisywali umowę gazową z Rosjanami i przejmowali rosyjskie spółki handlujące tym surowcem. W tym samym czasie, kiedy przedstawiciele Rosji przylecieli do Kataru, byli tam również członkowie komitetu kandydatury Rosji. Później była rewizyta w Moskwie, gdzie Katarczycy prowadzili rozmowy z udziałem Władimira Putina, Dmitrija Miedwiediewa i Witalija Mutki, ówczesnego ministra sportu - tłumaczy Kawa, szef działu sport "Dziennika Polskiego" i "Gazety Krakowskiej".
Związki między Katarem i Rosją to jest doskonały przykład na to, jak bardzo ten mundial wyszedł poza sferę sportu. Przy okazji rozmów o futbolu załatwiano wiele interesów gospodarczych - dodaje Półtorak i wskazuje, że na podobnej zasadzie współpracowały Katar i Francja.
Do innego rodzaju transakcji miało dojść z działaczami afrykańskimi. W 2010 roku Katarczycy przekazali niemal 2 mln dolarów na Kongres Afrykańskiej Federacji Piłkarskiej. W zamian inni kandydaci starający się o mundial nie mogli się na nim zaprezentować. Phaedra Almajid - która była wtedy szefową departamentu komunikacji komitetu kandydatury Kataru - twierdzi, że była świadkiem rozmów w hotelu, gdy byli korumpowani trzej członkowie Komitetu Wykonawczego FIFA z Afryki.
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych wątków dotyczących głosowania z grudnia 2010 roku jest spotkanie, do którego doszło w Pałacu Elizejskim na dziewięć dni przed tym, gdy ogłoszono, kto zorganizuje mundial w 2022 roku.
Po 12 latach od wyboru Kataru na organizatora mistrzostw świata możemy z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że tamto spotkanie mogło zaważyć na wynikach głosowania - mówi Półtorak.
Michel Platini, ówczesny szef UEFA (Unia Europejskich Związków Piłkarskich - przyp. RMF FM) i członek Komitetu Wykonawczego FIFA miał pojawić się w Pałacu Elizejskim, by poinformować Nicolasa Sarkozy’ego o tym, na kogo zagłosuje na kongresie FIFA. Tak przynajmniej sam twierdzi. Ku jego zdziwieniu na spotkaniu byli nie tylko doradcy francuskiego prezydenta, ale również przedstawiciele Kataru: Tamim Al Sani - syn emira i Hamad bin Jassim - premier Kataru, a jednocześnie minister spraw zagranicznych. Według różnych źródeł w Pałacu Elizejskim był też Sebastien Bazin, czyli szef funduszu, który był wtedy właścicielem klubu Paris Saint-Germain. Z notatki jednej z doradczyń Sarkozy’ego wynika, że Pałac Elizejski przygotował strategię, by w trakcie spotkania przekonać Platiniego do głosowania na Katar. Sam zainteresowany twierdzi, że Sarkozy niczego mu nie narzucał, ale można było wyczuć "podświadomy przekaz" ze strony prezydenta.
Wkrótce potem okazało się, że w tym porozumieniu mogły być również zawarte inne kwestie, które były bardzo korzystne dla Francji, albo wręcz osobiście dla Nicolasa Sarkozy'ego. Zaledwie kilka miesięcy po tamtym lunchu w Pałacu Elizejskim, Katarczycy kupili Paris Saint-Germain, czyli klub, który z czasem stał się witryną na świat dla katarskiej dyplomacji sportowej. Okazało się także, że telewizja katarska beIN Sports weszła nie tylko na rynek francuski, ale i europejski. Po pewnym czasie wyszło również na jaw, że syn Michela Platiniego - Laurent, znalazł zatrudnienie w jednej z katarskich spółek, która zajmowała się produkcją sprzętu sportowego - komentuje Półtorak.
2 grudnia 2010 przed 16:30 Sepp Blatter wyciągnął z koperty kartkę z napisem "Katar". Oznaczało to, że coś, co wydawało się niemożliwe, stało się faktem. Katar otrzymał prawo do organizacji mundialu. W sali, w której odbywał się kongres FIFA, nie kryli swej radości emir Hamad, jego żona, a także Bin Hammam.
Zwycięstwo smakowało tym bardziej, że Katarczycy zdeklasowali Amerykanów, których kandydaturę wspierał m.in. Bill Clinton. Katar operuje teraz argumentem, że zarzuty, jakie są stawiane temu państwu (dyskusje o śmierci tysięcy robotników, czy prześladowania osób LGBT - przyp. RMF FM) są po części niejako zemstą świata zachodniego, szczególnie anglosaskiego, za bolesną porażkę w staraniach o mundial - zaznacza Kawa.
Spektakularny sukces spowodował, że Bin Hammam postanowił rzucić wyzwanie Blatterowi i powalczyć o stanowisko FIFA w wyborach 2011 roku. Katarczyk nie docenił jednak przebiegłości Szwajcara.
Bin Hammam postanowił powalczyć o wsparcie elektorów na spotkaniu Konfederacja Piłki Nożnej Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów (CONCACAF). Dla przedstawicieli tej organizacji przywiózł prezenty. W zamian miał otrzymać głosy na kongresie FIFA. Sprawa jednak szybko wyszła na jaw. Komisja Etyki FIFA wezwała Bin Hammama do wyjaśnień, ale wcześniej Blatter dogadał się w jego sprawie z władzami Kataru. Przedstawił ofertę emirowi: jeżeli Bin Hammam zostanie usunięty na boczny tor i nie będzie jego konkurentem, to w zamian FIFA nie odbierze Katarowi mundialu - wyjaśnia Kawa.
Szwajcar wykorzystał korupcyjne zarzuty wobec Bin Hammama, który najpierw został zawieszony tymczasowo, a potem dożywotnio przez Komisję Etyki FIFA. I Blatter znów wygrał wybory. Bin Hammam jest niejako ojcem tego mundialu, ale za swoje ambicje zapłacił wysoką cenę. Wprawdzie nadal działa jako przedsiębiorca, jednak nie zbiera publicznie laurów za rolę, jaką odegrał dla swojej ojczyzny - dodaje Kawa.
Kilka lat po tym, jak Blatter rozliczył się z Bin Hammamem, drogi Szwajcara i jego innego współpracownika się rozeszły. Rozpad przyjaźni z Platinim był związany z wyborami na szefa FIFA w 2015 roku. Gdyby nie osobista wojna między nimi, to prawdopodobnie do dzisiaj wielu rzeczy nadal byśmy nie wiedzieli - komentuje Półtorak.
Zanim jednak doszło do głosowania w 2015 roku, FIFA musiała się zmierzyć z ogromną krytyką związaną z przyznaniem Katarowi prawa do mundialu. Publikacje prasowe ujawniały kolejne nieprawidłowości. W 2013 roku "France Football" opublikował Qatargate, czyli raport o kulisach przyznania mistrzostw. Dziennikarze dotarli do e-maila, którego były sekretarz generalny FIFA Jerome Valcke wysłał do szefa karaibskiej konfederacji Jacka Warnera. Valcke pisze w nim, że Katarczycy "kupili mundial". Rok później "Die Zeit" ustalił, że niemiecki prezydent Christian Wulff zachęcał przedstawicieli tamtejszej federacji, by przekonali Franza Beckenbauera do głosowania na Katar. Przy rosnącej krytyce FIFA przeprowadziła wewnętrzne śledztwo dotyczące głosowania w sprawie przyznania prawa do organizacji mistrzostw świata. Dochodzenie jednak nie wykazało żadnych nieprawidłowości.
W końcu przychodzi czas kongresu FIFA w Zurychu. Dochodzi tam do ogromnego skandalu. Do hotelu, gdzie przebywają działacze, wchodzą szwajcarscy policjanci. Mundurowi, którzy współpracują z Amerykanami, zatrzymują kilku działaczy podejrzanych o korupcję. Mimo to głosowanie na szefa FIFA się odbywa. Blatter znów może się cieszyć ze zwycięstwa. Radość trwa jednak chwilę. Po kilku miesiącach ostrzału ze wszystkich stron Szwajcar rezygnuje ze stanowiska i zapowiada, że przyspieszone wybory odbędą się w 2016 roku. Wówczas wydaje się, że naturalnym następcą Blattera jest Platini.
Przed wyborami szwajcarska prokuratura otrzymuje jednak informację o przelewie na 2 mln franków, które przed głosowaniem w 2011 roku miał otrzymać Platini. Pieniądze z FIFA miały być przelane na zlecenie Blattera. Według znalezionych dokumentów miała to być zapłata za czas, gdy Platini był doradcą FIFA w latach 1998-2002. Dlaczego jednak przelew został wykonany po 9 latach? Badali to szwajcarscy śledczy. Fakt jest taki, że w lipcu 2022 Platini i Blatter zostali oczyszczeni z zarzutów o przestępstwa finansowe przez szwajcarski Federalny Sąd Karny w Bellinzonie. Prokuratura odwołuje się od wyroku.
Afera, jaka wybuchła po ujawnieniu informacji o przelewie dla Platiniego, sprawiła jednak, że zarówno Francuz, jak i Szwajcar zostali zawieszeni przez Komisję Etyki FIFA na osiem lat. Po odwołaniu zawieszenie skrócono. Platini nie mógł jednak starać się, by zostać szefem FIFA. Sytuację wykorzystał Gianni Infantino, którzy przekonał do siebie delegatów i został przewodniczącym Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej.
Autorzy "Operacji mundial" podkreślają, że z 22 członków Komitetu Wykonawczego FIFA, którzy w 2010 roku głosowali za Rosją i Katarem, 13 zostało zawieszonych, ma poważne problemy z prawem albo musiało porzucić działalność piłkarską. Zwracają jednak uwagę, że mimo wielu oskarżeń, nie został skazany żaden Katarczyk.
Oni działali bardzo ostrożnie, korzystali z usług wielu lobbystów - mówi Kawa. Przypomina też, że Phaedra Almajid, która mówiła o tym, jak Katarczycy mieli korumpować afrykańskich członków Komitetu Wykonawczego, była zastraszana i wycofała się ze swoich zeznań. Po trzech latach wróciła do pierwotnej wersji wydarzeń z 2010 roku. Katarczycy bronią się, że sygnalistka jest niewiarygodna, bo ciągle zmienia zdanie.
Jest bardzo dużo zeznań działaczy FIFA i tropów, które skłaniają nas do wniosku, że prawa do tego i innych mundiali były kupowane - mówi Kawa, ale zaznacza: Do dziś nie skazano jednak nikogo spośród tych, którzy mieli łapówki wręczać.
Zarzut o wręczanie łapówek, jaki Komisja Etyki FIFA postawiła Bin Hammamowi, dotyczył walki o fotel prezydenta FIFA, a nie o mistrzostwa świata 2022. Co nie zmienia faktu, iż obie kwestie były ze sobą ściśle powiązane - podsumowuje Półtorak.