Wojska rosyjskie najprawdopodobniej szykują się do decydującej operacji ofensywnej w obwodach donieckim i ługańskim na wschodzie Ukrainy. Może do niej dojść w lutym lub w marcu - ocenia Instytut Studiów nad Wojną (ISW) w swoim najnowszym raporcie.
Amerykański think tank przytacza wypowiedź przedstawiciela ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR) Andrija Jusowa. Oświadczył on w środę, że Ukraina znajduje się w przededniu aktywnej fazy walk i ma ona nastąpić w ciągu najbliższych dwóch miesięcy. Jusow zwrócił uwagę, że zły stan uzbrojenia i sprzętu wojskowego zmusi rosyjskie dowództwo do znacznego zwiększenia liczby żołnierzy, aby przewyższyć liczebnie oddziały ukraińskie.
ISW cytuje również ukraińskiego pułkownika Serhija Hrabskiego, który stwierdził, że Rosja nie posiada wystarczających sił do przeprowadzenia ataku wzdłuż całego 1500-kilometrowego frontu na Ukrainie i skoncentruje swoje wysiłki na zajęciu obwodów donieckiego i ługańskiego. Z kolei jeden ze znanych rosyjskich blogerów wojennych Aleksandr Chodakowski zauważył, że perspektywa rosyjskiej ofensywy raczej nie wywołuje paniki wśród sił ukraińskich, które planują kontrofensywę.
Wcześniej ISW informował, że ukraińscy dowódcy podtrzymują zamiar rozpoczęcia szeroko zakrojonych operacji kontrofensywnych przed latem.
Według waszyngtońskiego think tanku Władimir Putin wziął udział w spotkaniu, na którym omówiono odbudowę infrastruktury na zaanektowanym Krymie oraz w rosyjskich obwodach biełgorodzkim, briańskim i kurskim "po ukraińskich ostrzałach". Rosyjski dyktator zaznaczył, że jego administracja traktuje priorytetowo uniemożliwienie siłom ukraińskim ostrzeliwania regionów przygranicznych.
ISW ocenia, że skupienie się Putina na rzekomym niebezpieczeństwie ostrzału rosyjskich regionów przygranicznych służy między innymi do tego, by wspierać kampanię informacyjną mającą na celu przedstawienie wojny w Ukrainie jako egzystencjalnego zagrożenia dla obywateli Rosji. Ma to zwiększyć poparcie opinii publicznej dla przedłużających się działań zbrojnych.
Rosyjski atak na Ukrainę z terytorium Białorusi jest niezwykle mało prawdopodobny. Szerzona przez rosyjskie media groźba natarć z przygranicznych obwodów biełgorodzkiego, briańskiego i kurskiego na północną i północno-wschodnią Ukrainę jest najpewniej próbą zmuszenia władz Ukrainy do rozmieszczenia na tych obszarach większych oddziałów wojsk, a tym samym ich rozproszenia przed prawdopodobną rosyjską operacją ofensywną na wschodzie - twierdzi ISW.
Wcześniej analitycy think tanku informowali o podobnych rosyjskich próbach rozpraszania wojsk Ukrainy w obwodzie zaporoskim na południu tego kraju.