Zarządzona przez prezydenta Rosji Władimira Putina mobilizacja nie wpłynie na przebieg wojny w Ukrainie w tym roku i nie podniesie drastycznie zdolności Rosji do podtrzymania inwazji w przyszłym roku – ocenia amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
W specjalnej edycji raportu, poświęconej mobilizacji w Rosji, think tank wyraża pogląd, że Putin raczej nie przezwycięży fundamentalnych problemów strukturalnych, związanych z generacją siły wojskowej. Zarządzona 21 września "częściowa mobilizacja" stworzy dodatkowe wojsko, ale w sposób nieefektywny i obciążona będzie wysokimi kosztami społecznymi i politycznymi.
"Rosja zmobilizuje na ten konflikt rezerwistów. Ten proces będzie brzydki, jakość rezerwistów niska, a ich motywacja do walki jeszcze gorsza. Ale systemy istnieją w wystarczającym stopniu, by pozwolić komisarzom wojskowym i innym rosyjskim urzędnikom na znalezienie ludzi i wysłanie ich do jednostek szkoleniowych, a potem na wojnę" - ocenia ISW.
Zdaniem ekspertów niska jakość jednostek utworzonych dotychczas z poboru "ochotniczego" oraz "batalionów ochotniczych" pozwala ocenić, jakiego wzrostu siły bojowej Rosja może się spodziewać po mobilizacji przymusowej. "Mobilizacja nie wpłynie na przebieg konfliktu w 2022 roku i może nie mieć zbyt dramatycznego wpływu na zdolność Rosji do potrzymania wysiłku na obecnym poziomie w 2023 roku" - napisano w raporcie.
"Problemy podkopujące wysiłek Putina na rzecz mobilizacji społeczeństwa do walki są wreszcie tak głębokie i fundamentalne, że nie może on ich naprawić w najbliższych miesiącach, a być może przez lata. Putin prawdopodobnie mierzy się z twardymi ograniczeniami zdolności Rosji do prowadzenia wojny na dużą skalę" - ocenia ISW.
Analitycy zwracają uwagę, że rosyjskie siły zbrojne nie tworzyły warunków do skutecznej mobilizacji na dużą skalę co najmniej od 2008 roku i nie budowały siły rezerwowej potrzebnej do nagłego poboru i osiągnięcia natychmiastowego skutku na polu bitwy. "Nie ma szybkich rozwiązań tych problemów" - podkreślono.
W ostatnich dekadach Rosja odchodziła od modelu opartego na poborowych i przeszła do modelu mieszanego, uwzględniającego żołnierzy z poboru i żołnierzy kontraktowych. Towarzyszyło temu skrócenie w latach 2007-2008 okresu obowiązkowej służby zasadniczej z dwóch lat do roku, co oznacza, że obecni rezerwiści poniżej 30. roku życia mają za sobą znacznie krótsze przeszkolenie.
W ciągu ostatniego roku Putin podjął już tymczasem co najmniej cztery próby mobilizacji, które wyczerpały pulę dostępnych, zdolnych i gotowych do walki rezerwistów. Najnowsza "częściowa mobilizacja" będzie więc dotyczyła Rosjan, którzy nie chcieli walczyć i nie zaciągnęli się do wojska na ochotnika, ani nie zostali do tego jeszcze zmuszeni.
Protesty i opór wobec mobilizacji są natomiast odzwierciedleniem niepowodzeń Putina w przygotowaniu rosyjskiego społeczeństwa na dużą wojnę. Urzędnicy i propagandyści Kremla do samego końca przed inwazją wyśmiewali możliwość ataku, a nawet część rosyjskich żołnierzy wydawała się zaskoczona, gdy wysłano ich do walki, ponieważ sądzili, że biorą udział w ćwiczeniach. Władze wciąż określały wojnę mianem "specjalnej operacji wojskowej".
"Informacyjne porażki Putina w tej kwestii są szczególnie ważne, ponieważ nie ma ukraińskich ani natowskich żołnierzy na rosyjskiej ziemi ani żadnego zagrożenia dla centrum Rosji. To nie jest rok 1812, 1914 ani 1941. Czynniki, które napędzały powszechną mobilizację w poprzednich wojnach Rosji są po prostu nieobecne w tej agresywnej wojnie z wyboru, jakkolwiek Putin przedstawia to społeczeństwu" - podkreśla ISW.