Już dziesiątki tysięcy ludzi są na placu Tahrir w centrum Kairu. Przygotowują się do kolejnych protestów przeciwko rządzącemu w Egipcie od 30 lat prezydentowi Hosniemu Mubarakowi. Według obserwatorów, po południowych modlitwach demonstrować mogą setki tysięcy ludzi. "Urodziliśmy się wolni i chcemy wolni żyć... Wzywam was do cierpliwości aż do zwycięstwa" - mówił do zgromadzonych na placu imam Chaled al-Marakbi.
Nie mamy partii, która nas reprezentuje i jest wyrazicielem naszych żądań... Ci, którzy chcą negocjować, muszą przyjść tutaj rozmawiać - dodał. Duchowny wyraził żal z powodu ofiar śmiertelnych zajść w Egipcie. Wierni zaczęli skandować: "Precz, precz!", nawołując do odejścia prezydenta Mubaraka.
Świadkowie, na których powołuje się agencja dpa informują, że w śródmieściu Kairu widzieli rozstawionych na pozycjach około 1000 żołnierzy. Z wyjątkiem funkcjonariuszy drogówki nie widać natomiast prawie w ogóle policjantów.
Organizatorzy protestów obawiają się ponownie agresywnych działań ze strony zwolenników Mubaraka. Mogą oni próbować zablokować demonstrantom, modlącym się w meczetach w różnych częściach miasta, marsz na plac Tahrir.
Jak pisze agencja dpa noc na placu Tahrir minęła w znacznej mierze spokojnie. Przy wejściach na plac wojsko kontroluje dokumenty i rewiduje ludzi. W pobliżu nie widać zwolenników Mubaraka, którzy w czwartek zaatakowali demonstrantów i dziennikarzy. Na miejsce manifestacji niektórzy demonstrujący przynieśli żywność i lekarstwa.
W starciach pomiędzy antyrządowymi demonstrantami i zwolennikami prezydenta Mubaraka zginęło od środy 13 ludzi, a setki zostały ranne. Wielu rannych było opatrywanych w prowizorycznych punktach medycznych na placu Tahrir.