Na rosyjskim krążowniku Moskwa, który zatonął w ubiegłym tygodniu na Morzu Czarnym w wyniku trafienia ukraińskimi rakietami, zginęło 37 osób - podał, powołując się na anonimowe źródło, rosyjski niezależny portal Meduza. Oficjalnie władze Rosji nie poinformowały o stratach.

REKLAMA

Według źródła Meduzy na krążowniku oprócz 37 zabitych było też około 100 rannych. Liczba zaginionych nie jest znana. W sumie na okręcie mogło być ponad 500 osób. Rozmówca niezależnego portalu, który przekazał informację o zabitych, to "osoba zbliżona do dowództwa Floty Czarnomorskiej".

Rosyjskie ministerstwo obrony nie poinformowało oficjalnie o stratach w wyniku pożaru i zatonięcia Moskwy. Przekazano, że "załogę udało się ewakuować w pełnym składzie".

Rosyjskie media niezależne ustaliły dotąd kilka nazwisk zabitych i zaginionych.

Projekt dziennikarzy śledczych ukraińskiego Radia Swoboda ustalił, że jeden z zabitych to Iwan Wachruszew. O jego śmierci poinformowała w internecie żona. Zginął również marynarz Witalij Biegierski - potwierdził portal Agientstwo.

"Guardian" opisywał też historię matki 19-letniego Andrieja, Julii Tsywowej. Kobieta przez cztery dni po katastrofie szukała jakichkolwiek informacji nt. swojego syna. Dopiero w poniedziałek zadzwoniono do niej z rosyjskiego ministerstwa obrony. Urzędnik przekazał matce, że Andriej nie żyje. Był poborowym, miał zaledwie 19 lat. Nie powiedzieli mi nic więcej, nic na temat pogrzebu. Jestem pewna, że nie tylko on zginął - mówi kobieta.

"Nie mogłam znaleźć swojego dziecka"

Kilkoro rodziców załogi krążownika "Moskwa" twierdzi, że na okręcie służyli poborowi, a nie wyłącznie kontraktowi żołnierze. Poborowy, który nie powinien brać udziału w aktywnej walce, jest zaginiony. Jak można zaginąć podczas walki na środku morza? - napisał Dmitrij Szkrebets, ojciec Jegora, który był kucharzem na "Moskwie" i zaginął. Mówią, że ewakuowali całą załogę. To kłamstwo, okrutne i cyniczne kłamstwo - rozpacza mężczyzna. Domaga się informacji, dlaczego jego syn został w ogóle wysłany na wojnę.

Jak zauważa "Guardian", część rodzin boi się publicznie zadawać pytania o los swoich bliskich. Gazeta jako przykład podaje post, który w mediach społecznościowych opublikowała matka jednego z marynarzy. Napisała, że jej syn zaginął. Kilka godzin później wpis został skasowany. Inni krewni w wypowiedziach dla dziennikarzy proszą o zachowanie anonimowości. Boją się bowiem represji ze strony rosyjskich władz.

"Płakał, nie chciał powiedzieć, co widział"

Wczoraj "Nowaja Gazieta. Europa" opublikowała rozmowę z matką marynarza, który pływał na krążowniku "Moskwa". Z relacji syna kobiety, z którą rozmawiali dziennikarze gazety, wynika, że zginęło ok. 40 osób, wiele jest rannych, są też zaginieni. Większość poszkodowanych ma obrażenia nóg.

Syn opowiadał mi, że krążownik został uderzony z ziemi, od strony Ukrainy - relacjonowała kobieta. Zadzwonił do mnie i płakał. To było przerażające. Było jasne, że nie wszyscy przeżyli. Próbowali ugasić ogień po tym, jak w krążownik uderzyły trzy rakiety Neptun (wg strony ukraińskiej w “Moskwę" uderzyły dwa Neptuny - przyp. red.) - opowiadała.

Gazeta, w celu ochrony kobiety i jej syna, nie podała informacji, na podstawie których można byłoby zidentyfikować mężczyznę. Nie chcę wchodzić w szczegóły, by nie wydać swojego syna. Boję się, to wszystko jest przerażające - podkreśla kobieta. Gdy syn zadzwonił do mnie 15 kwietnia, płakał. "Mamusiu, nigdy nie przypuszczałem, że w czasach pokoju wpakuję się w taki bałagan. Nie powiem ci ze szczegółami, co widziałem. To takie straszne" - cytowała słowa syna.

Kobieta zauważa, że w rosyjskich mediach nie ma szczegółów nt. zatonięcia "Moskwy". Dlaczego? Bo ministerstwo obrony nie chce przyznać się do porażki, do utraty takiego krążownika - ocenia rozmówczyni gazety.

Nagranie z rzekomymi rozbitkami z Moskwy

Krążownik "Moskwa" zatonął 14 kwietnia. Dzień wcześniej ukraińska armia poinformowała, że w "Moskwę" uderzyły ukraińskie pociski Neptun.

Rosyjska armia nie odnosi się do tych doniesień. Informuje jedynie, że na pokładzie wybuchł pożar i eksplodowała amunicja, a jednostka zatonęła podczas sztormu, gdy była holowana do portu.

Ukraińską wersję zdarzeń - że okręt został trafiony dwiema rakietami Neptun - potwierdziły w piątek Stany Zjednoczone.

Ministerstwo Obrony Rosji opublikowało w sobotę nagranie wideo, na którym rzekomo widać spotkanie szefa marynarki wojennej z rozbitkami z okrętu wojennego "Moskwa".

Na nagraniu, które trwa około 30 sekund, widać kilkudziesięciu mężczyzn w mundurach marynarki wojennej, ustawionych w szeregu na baczność przed szefem marynarki wojennej Nikołajem Jewmienowem.

Do spotkania doszło podobno w Sewastopolu na zaanektowanym Półwyspie Krymskim.

To pierwsze zdjęcia przedstawiające domniemanych członków załogi statku "Moskwa" od czasu jego zatonięcia w czwartek.

/ Grzegorz Michałowski / PAP
/ Grzegorz Michałowski / PAP
/ Grzegorz Michałowski / PAP
/ Sergei Ilnitsky / PAP/EPA
/ CAN MEREY / PAP/EPA
/ CAN MEREY / PAP/EPA