Niejednoznaczne interpretacje zapisów projektu rozporządzenia, które ma ograniczać liczbę osób m.in. w czasie świąt. "Rozporządzenie ma zachęcić do tego, aby przy wigilijnym stole była tylko rodzina najbliższa" - mówi rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz. Dodaje, że spotkania świąteczne mają być ograniczone do pięciu osób lub do domowników. Pojawiają się jednak głosy, że zapisy nie są dość jasne. Rzecznik rządu - pytany przez Interię - o ich interpretację stwierdza, że "jest ona jasna". "Świętować wspólnie może rodzina, która mieszka ze sobą oraz pięć osób" - mówi Piotr Müller. Także minister zdrowia Waldemar Kraska wieczorem podkreślił, że w święta Bożego Narodzenia "limity dotyczą osób z zewnątrz, które rodzina może zaprosić".
Trwają konsultacje projektu rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z epidemią. Projekt obejmuje okres do 27 grudnia, nazwany przez premiera Mateusza Morawieckiego etapem odpowiedzialności.
W projekcie zapisano, że do 27 grudnia zakazuje się organizowania imprez, spotkań i zebrań z wyłączeniem m.in. "imprez i spotkań do 5 osób, które odbywają się w lokalu lub budynku wskazanym jako adres miejsca zamieszkania lub pobytu osoby, która organizuje imprezę lub spotkanie. Limit osób nie dotyczy osób wspólnie zamieszkujących lub gospodarujących".
Andrusiewicz pytany w poniedziałek przez dziennikarzy o to, ile osób będzie mogło być przy wigilijnym stole, powiedział, że w konsultowanym projekcie rozporządzenia jest szczegółowy zapis, który mówi o domownikach lub o 5 osobach.
Jest to formuła, która ma zachęcić Polaków do tego, żeby przy wigilijnym stole była rodzina najbliższa. Nie są to i nie będą święta takie, jakie znamy. To będą święta w reżimie sanitarnym. Dlatego zapis, który się pojawia, dotyczy ograniczenia liczby osób - podkreślił.
Pojawiły się głosy, że przepisy sformułowano nie dość precyzyjnie. Dyskusja rozpętała się na Twitterze. Premier Mateusz "Morawiecki ogłosił, że w wigilii będzie mogło wziąć udział najwyżej pięć osób. Kogo mamy usunąć z naszej rodziny?" - dopytywał senator Koalicji Obywatelskiej Marcin Bosacki.
"Do 27 grudnia 2020 podczas spotka w gospodarstwach domowych wprowadza si limit 5 dodatkowych uczestnikw poza osobami zamieszkujcymi to gospodarstwo" - tak powinien brzmie ten zapis, jeli w istocie znaczy to, co teraz obrocy rzdu mwi, e znaczy.Prosz nie dzikowa pic.twitter.com/3Hr4TFpNN5
MarcinBosackiNovember 23, 2020
Interia poprosiła o komentarz w sprawie rzecznika rządu. Jak poinformował, przepisy zostaną doprecyzowane. Interpretacja jest jasna: (świętować wspólnie może - red.) rodzina, która mieszka ze sobą oraz pięć osób. Apelujemy jednak o to, żeby nie robić dużych świąt - przekazał polityk. Dodał również: Można to porównać do obostrzeń dotyczących sklepów. Obsługa nie wlicza się do limitu klientów robiących zakupy. Wszystko zostanie doprecyzowane w ostatecznej wersji rozporządzenia.
Do kwestii limitów osób uczestniczących w rodzinnych spotkaniach świątecznych odniósł się na antenie TVP Info wiceminister resortu zdrowia. Wyjaśnił, że pięcioosobowy limit dotyczy wyłącznie osób z zewnątrz, które rodzina może zaprosić. Tak jest w projekcie - podkreślił Kraska. Dodał, że w wielu krajach europejskich podobne zalecenia są przyjmowane.
Kto miałby sprawdzać limity osób podczas świąt. Pytany o to rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz odparł: Poczekajmy na konsultacje i pojawiające się głosy i opinie. Ale jak wynika z informacji money.pl, rząd w tej chwili nie planuje pilnowania limitu osób na Wigilii. To zalecenie - usłyszeli dziennikarze portalu w kręgach rządowych. Policjanci nie będą sprawdzać mieszkań, a sanepid nie szykuje się do wystawiania kar administracyjnych. Nie jest jednak tak, że kar w ogóle nie ma - są i to całkiem bolesne. Złamanie nakazów i zakazów może kosztować od 5 do 30 tys. zł - podaje money.pl.
Dziś rzecznik resortu zdrowia był też pytany, czy będzie zakaz wyjazdów na święta. Na chwilę obecną w obiegu mamy te projekty rozporządzeń, o których państwo słyszeliście. Na dziś innych przepisów nie konsultujemy - poinformował Andrusiewicz.