Bardzo pewnie czuje się przed sobotnim finałem na igrzyskach olimpijskich w Tokio polska sztafeta mieszana 4x400 m, która w biegu eliminacyjnym ustanowiła rekord Europy. "Ten rekord przetrwa tylko 24 godziny. Będzie gruby medal i to nie brązowy" - zapewniła Małgorzata Hołub-Kowalik.

REKLAMA

Biało-czerwoni startowali w składzie: Dariusz Kowaluk, Iga Baumgart-Witan, Małgorzata Hołub-Kowalik i Kajetan Duszyński. Uzyskali czas 3.10,44, który jest rekordem Europy.

"Ten rekord Europy będzie obowiązywał 24 godziny, ale chociaż trochę można się pocieszyć" - rzuciła w rozmowie z dziennikarzami Hołub-Kowalik.

Wszystkim członkom naszej sztafety wyraźnie dopisywały humory.

Relacjonując eliminacje, 28-letnia Hołub-Kowalik stwierdziła, że przy zmianach panował duży chaos.

"Zazwyczaj sędziowie pomagają, a tym razem było trochę inaczej. Ale ja - stara wyga - sobie poradzę. Wiedziałam, gdzie stanąć, ale wiele dziewczyn było zdezorientowanych" - mówiła.

Baumgart-Witan dodała, że gdy biegnący na pierwszej zmianie zawodnicy byli już na ostatniej prostej, sędziowie nie chcieli wpuścić na bieżnię ich koleżanek z kadry przejmujących pałeczkę.

W polskiej ekipie jako pierwszy ruszył Kowaluk, który w rozmowie z dziennikarzami przyznał, że zadanie miał proste.

"Jak najmocniej iść i utrzymać to na ostatniej prostej. Udało się w stu procentach. Treningi od trzech tygodni na obozie pokazywały, że jestem w życiowej formie, co też dziś zaprezentowałem" - stwierdził.

Pałeczkę przejęła od niego Baumgart-Witan, która w efektownym stylu wyprowadziła biało-czerwonych na prowadzenie.

"Fajnie jest mijać innych. Zwłaszcza dziewczyny, które wiedziałam, jakie miały czasy indywidualne, ale też wiedziałam, że po mistrzostwach Polski bardzo ciężko pracowałam oraz walczyłam każdego dnia i wyglądałam coraz lepiej. Wiedziałam, że jestem w bardzo wysokiej dyspozycji, bo biegałam bardzo szybko, ale z Gosią rozmawiałyśmy, że musimy to same zobaczyć na zawodach i to jeszcze takiej rangi zawodach. Przypomniałam sobie, że umiem biegać, zrobiłam to tak jak w swoich najlepszych czasach" - mówiła zawodniczka.

32-latka zapewniła, że na bieżni nie myśli o kłopotach zdrowotnych, z którymi się wcześniej zmagała.

"Biegnie się tym, co ma się w sercu, mięśniach, głowie - i przy okazji to sztafeta: walczymy dla samych siebie, ale jak coś popsuję, to to idzie na niekorzyść reszty, więc byłoby mi głupio po prostu" - dodała ze śmiechem.

Hołub-Kowalik, która pobiegła na trzeciej zmianie, zdradziła, że celem, jaki wyznaczył jej trener, było wypracowanie możliwe dużej przewagi - tak, by ułatwić zadanie biegnącemu ostatnie okrążenie Duszyńskiemu.

"Zrobiłam, co mogłam. Zadanie z jednej strony miałam bardzo łatwe, bo nie miałam nikogo obok, więc musiałam biec swoje. Ale z drugiej, nie miałam też żadnego odnośnika, musiałam walczyć cały czas sama ze sobą. Wiedziałam, że jesteśmy świetnie przygotowani, trenowaliśmy wszyscy razem, więc wiemy, w jakiej jesteśmy dyspozycji" - mówiła.

Z uśmiechem wspomniała moment, w którym zobaczyła, że w pierwszym biegu eliminacyjnym padło wiele rekordów krajów.

"Pomyślałam: ‘na bogato’. Ale my dołożyliśmy rekord Europy, więc biegniemy... jeszcze bardziej na bogato. Ale ten rekord Europy przetrwa tylko 24 godziny. Oczywiście zostanie poprawiony przez nas" - oświadczyła.

Duszyński ruszył bardzo mocno. Na spotkaniu z dziennikarzami przyznał, że starał się wyobrażać sobie ducha rywala, który biegnie za nim.

"Żeby utrzymać rytm" - wyjaśnił.

Na koniec Hołub-Kowalik powtórzyła, że sobotni finał będzie dla polskiej sztafety udany.

"Będzie gruby medal i to nie brązowy" - skwitowała.

Bieg finałowy sztafet mieszanych 4x400 m zaplanowany jest w sobotę na godzinę 14:35 czasu polskiego.