Przed rokiem na BNP Paribas Warsaw Open Iga Świątek odpadła w ćwierćfinale. W tym roku chciała już wygrać i ta sztuka jej się udała. Polka zapisuje na swoim koncie 15 wygrany turniej w karierze. Cały turniej w Warszawie nie wydawał się być dużym wyzwaniem dla Świątek, ale przesadą byłoby twierdzenie, że wszystko przyszło łatwo i przyjemnie.
Jak grać przed polską publicznością? Doświadczenie Igi Świątek na tym polu wcale nie jest duże. Za to oczekiwania fanów na Wisłą w stosunku do naszej zawodniczki są ogromne. I z tym musiała się zmierzyć w Warszawie Świątek. Przed rokiem było narzekanie na stan nawierzchni. Korty ziemne na Legii zmieniono więc na takie o twardej nawierzchni. To podnosiło rangę turnieju na tym etapie sezonu, ale było także ważne dla samej Świątek. To dla niej kibice wypełniali trybuny i to jej zwycięstw oczekiwali. Wreszcie, to właśnie w Polsce ewentualna porażka odbiłaby się największym echem.
Do presji, która ciążyła na Polce mimo stosunkowo niewielkiej rangi turnieju trzy grosze dołożyła pogoda. Przełożony mecz z Lindą Noskovą, konieczność rozegrania dwóch meczów w sobotę. Wreszcie w sobotni wieczór przerwany półfinał z Yaniną Wickmayer. Nie były to idealne warunki przygotowań - nawet dla doświadczonej już liderki rankingu WTA.
Świątek w pięciu spotkaniach stołecznego turnieju nie straciła seta. Grała pewnie, skutecznie, na dobrym poziomie, choć oczywiście trudno mówić, by Polka była obecnie w najwyższej dyspozycji. Rywalki nie były przeciwniczkami z najwyższej półki, choć np. Wickmayer to bardzo doświadczona tenisistka. Sam finał z Laurą Siegemund był bardzo jednostronny.
Ciesząc się ze zwycięstwa Świątek trzeba przyznać, że Polka po prostu wykonała plan. To w sporcie ma znaczenie, bo doskonale wiemy, że jeśli chcesz wygrać, to nie zawsze ci się to udaje. "Domowy" sukces ma z pewnością duże znaczenie dla naszej tenisistki. Także dla kibiców - bo nie każdy fan tenisa może powiedzieć, że oglądał Polkę w zwycięskim finale turnieju WTA.
Świątek celuje w zdecydowanie ważniejsze turnieje niż ten warszawski. Tym bardziej warto więc docenić to zwycięstwo, bo tutaj Polka przyjeżdża także po to, by podziękować fanom za wsparcie i po to, by choć raz w sezonie być niemal "na wyciągnięcie ręki".
Po warszawskim finale warto zwrócić uwagę na jedną statystykę, która w przypadku Świątek budzi ogromny podziw. Polka po raz 19. zagrała dziś o zwycięstwo w turnieju WTA. Zapisała też na swoim koncie 15 triumf. Taką imponującą skutecznością mało która zawodniczka może się pochwalić.
Życząc Idze Świątek kolejnych sukcesów już na turniejach za oceanem trzeba mieć nadzieję, że za rok znów spotkamy się na kortach w Warszawie. Polska potrzebuje takich imprez, takich zwycięstw i takich gwiazd sportu jak Świątek.