Ważą się losy unijnego paktu fiskalnego. Szef strefy euro Jean-Claude Juncker próbował przekonać w Paryżu nowo wybranego socjalistycznego prezydenta Francji Francois Hollande'a, by - wobec kryzysu politycznego w Grecji - zrezygnował z planów renegocjacji porozumienia na rzecz stabilizacji finansowej. Sugerował, że to zły moment, ale Hollande'a nie przekonał.
Paryscy komentatorzy podkreślają, że francusko-niemiecki "dyrektoriat" UE zaczyna pękać i spotkanie niemieckiej kanclerz z Hollandem w Berlinie w najbliższy wtorek - czyli w dniu oficjalnego objęcia najwyższej funkcji państwowej przez francuskiego socjalistę - może być burzliwe. Tym bardziej, że Hollande woli najpierw - według jego bliskich współpracowników: spotkać się w Paryżu z Alexisem Tsiprasem, przywódcą greckiej skrajnej lewicy, która sprzeciwia się zaciskaniu pasa. Liderzy francuskiej prawicy są tym oburzeni. Głównym partnerem Francji ma być teraz Grecja czy Niemcy? - pytają.
Hollande już w czasie kampanii wyborczej zapowiadał, że sprzeciwi się ratyfikacji tzw. paktu fiskalnego - przeforsowanego przez Angelę Merkel i Nicolasa Sarkozy'ego - który zakłada zaostrzenie dyscypliny budżetowej w UE. Francuski prezydent-elekt twierdzi, że w obecnej formie ta unijna umowa jest dla niego nie do przyjęcia. Według niego, ratowanie eurolandu nie może polegać tylko na coraz ostrzejszym zaciskaniu pasa w krajach członkowskich, bo UE musi opracować również plan ożywienia gospodarki. W przeciwnym razie eurolandowi grozi długa recesja i najbardziej zadłużone kraje - jak Grecja - nigdy nie będą w stanie spłacić długów.
W pewnym momencie Hollande zasugerował jednak, że być może nie będzie trzeba ponownie negocjować całego paktu fiskalnego. Socjalista nie wyklucza, że wystarczyłoby dodanie do umowy planu ożywienia gospodarki.
Pomysł podchwyciła od razu Angela Merkel, która obawiała się renegocjacji całego dokumentu. Juncker zasugerował natomiast, że można by zadowolić się "deklaracją" sygnatariuszy paktu w sprawie sposobów pobudzenia wzrostu gospodarczego.
Kością niezgody pomiędzy Merkel i Hollandem są jednak właśnie te sposoby ożywienia gospodarki. Francuski prezydent-elekt chce zwiększyć unijne inwestycje w krajach członkowskich - np. w dziedzinie infrastruktury drogowej i kolejowej - co dałoby pracę bezrobotnym. Jednocześnie jednak zwiększyłoby to wydatki UE, nadwerężając jej budżet, co jest nie do przyjęcia dla niemieckiej kanclerz. Merkel już oświadczyła, że zwiększenie wydatków publicznych zniszczyłoby wszystkie dotychczasowe wysiłki w celu ratowania strefy euro. Zasugerowała wręcz, że Unia powróciłaby do sytuacji z początku greckiego kryzysu, kiedy trzeba było pospiesznie ratować euroland przed bezprecedensową katastrofą finansową.
W Polsce tymczasem zapadła decyzja, że pakt fiskalny zostanie ratyfikowany na początku czerwca zwykłą większością głosów. Sejm odrzucił uchwałę PiS, która przewidywała, że decyzja w sprawie ratyfikacji powinna zapaść większością 2/3 głosów.
Wypełniamy to porozumienie, bo jesteśmy solidnym partnerem i tym ogniwem, które zawieść innych partnerów nie może - tłumaczy pośpiech w sprawie ratyfikacji Andrzej Halicki z sejmowej komisji spraw zagranicznych. Podkreśla, że do tej pory pakt został ratyfikowany przez pięć krajów - w tym Francję, a w nadchodzących tygodniach zostanie przypieczętowany również w pozostałych unijnych stolicach.