Francja będzie działała przeciwko reżimowi Baszara el-Asada nawet jeżeli nie uda się stworzyć międzynarodowej koalicji do akcji zbrojnej w Syrii! – oświadczył prezydent Francois Hollande. Wyjaśnił, że w takim przypadku Paryż dozbroi syryjskich powstańców.
Dozbrojenie syryjskiej opozycji to scenariusz, który może zostać zrealizowany, jeżeli amerykański Kongres nie zgodzi się na udział Stanów Zjednoczonych w interwencji przeciwko reżimowi w Damaszku. Hollande potwierdził, że Francja sama nie przeprowadzi akcji zbrojnej, ale nie zamierza też pozostawić bez odpowiedzi użycia broni chemicznej przeciwko cywilom. Argumentował, że w przeciwnym razie syryjski przywódca i inni dyktatorzy na świecie poczuliby się bezkarni.
Francuski prezydent wypowiedział się na temat Syrii po paryskim spotkaniu z niemieckim prezydentem Joachimem Gauckiem. Ten ostatni potwierdził, że Niemcy nie wezmą udziału w ewentualnej interwencji zbrojnej z powodów historycznych, politycznych i prawnych, ale podkreślił, że byłoby "nie do zniesienia", by syryjski dyktator pozostał bezkarny. Oznajmił też, że władze w Berlinie mają nadzieję, iż uda się "osiągnąć międzynarodowe porozumienie w sprawie należytej odpowiedzi" na spotkaniu przywódców 20 największych światowych mocarstw, które zaplanowane zostało na czwartek i piątek w Sankt Petersburgu.
Hollande zapowiedział, że na marginesie szczytu G20 w Rosji odbędzie się spotkanie uczestniczących w nim europejskich przywódców w sprawie Syrii. Podkreślił, że Francja jest gotowa wziąć na siebie większy ciężar w działaniach przeciwko Baszarowi el-Asadowi niż inne kraje Unii Europejskiej. Jednocześnie zaapelował do swoich europejskich partnerów o większą jedność w tej sprawie.
Prezydent Francji oświadczył, że Baszar el-Asad znieważył jego i Baracka Obamę w wywiadzie opublikowanym dzisiaj przez dziennik "Le Figaro". Stwierdził też, że obecny syryjski reżim będzie stanowić zagrożenie dopóty, dopóki nie przestanie istnieć.
"Niektórzy widzieli w Baracku Obamie silnego przywódcę wielkiego mocarstwa. W praktyce jest on słaby" - tak prowokacyjnie syryjski dyktator skomentował w "Le Figaro" wahania amerykańskiego prezydenta w sprawie ewentualnej interwencji zbrojnej. Według Baszara el-Asada Stany Zjednoczone od pół wieku nie wygrały żadnej wojny i - podobnie jak Francja - nie mają żadnego interesu w tym, by atakować reżim w Damaszku.
Baszar el-Asad stwierdził dodatkowo, że prezydent Francji Francois Hollande stał się podwładnym Amerykanów i zagroził, że w razie ataku na Syrię ucierpią interesy francuskiego państwa, choć nie sprecyzował, o jakiego rodzaju odwet będzie chodziło.
Wczoraj francuski rząd odtajnił dokumenty nadsekwańskich służb wywiadowczych, z których wynika, że sierpniowego ataku chemicznego w Syrii dokonał reżim w Damaszku. Baszar el-Asad dementuje te informacje. Zapewnia, że raporty amerykańskich i francuskich służb wywiadowczych nie uzasadniają takich twierdzeń.