Liczy na Oscara, ale zdaje sobie sprawę, że wygrać będzie ciężko. Agnieszka Holland przyznaje, że to film "Rozstanie", irańskiego reżysera Asghara Farhadiego uznawany jest za głównego faworyta. "Bardzo się ucieszę, jeśli dostaniemy nagrodę, ale jeżeli nie dostaniemy, to też dobrze. Więc nie ma jakichś potwornych napięć' - mówi reżyserka.
Holland, z którą rozmawiał korespondent RMF FM Paweł Żuchowski, podkreśla, że kategoria "najlepszy film nieanglojęzyczny" jest specyficzna, jeśli chodzi o typowanie zwycięzców. To jest taka kategoria, że trudno powiedzieć, naprawdę. Ja myślę, ze irański film ma wielkie szanse, jest na pewno faworytem, dostał już dużo nagród. Mój film ma na pewno szanse też, ale może się zdarzyć, że będzie to zupełnie inny film. To już się zdarzało przy tych Oscarach, że jest dwóch faworytów, a wygrywa trzeci, właśnie taki czarny koń - mówi reżyserka.
Holland jest zachwycona reakcjami ludzi na jej najnowszy film. Opowiada, że Janusz Kamiński - który również ma szanse na Oscara - po tym, jak obejrzał "W ciemności", odszukał jej adres e-mail i wysłał piękny list. Dostałam kilka wspaniałych listów od ludzi, których nie znałam, a których bardzo szanuję. Ten film robi na tyle duże wrażenie na wielu ludziach, że chce im się poszukać czyjegoś adresu i napisać. Uważam, że to piękne - cieszy się.
Pytana, czy wie, że Janusz Kamiński zdradził, iż głosował na jej film, odpowiada: Mam nadzieję, że nie był jeden. Zobaczymy.
Ekipa filmu "W ciemności" w nocy czasu polskiego wzięła udział w prezentacji twórców filmów nominowanych w kategorii "najlepszy film nieanglojęzyczny". Zabrakło na niej reżysera "Rozstania" Asghara Farhadiego, który się rozchorował. Nasi reprezentanci w Hollywood przed jutrzejszą galą spotkają się z przedstawicielami Akademii, dziennikarzami oraz fotoreporterami.
Ze spokojem na werdykt czeka producent filmu Juliusz Machulski. Hollywood i czerwony dywan nie robią na nim - jak twierdzi - wielkiego wrażenia. To mi przypomina trochę koszalińskie lato filmowe. Wszystkie imprezy filmowe gdzieś mają wspólny mianownik. I ta również - mimo że to jest najważniejsza impreza filmowa. To nie ma nic wspólnego z robieniem filmów. Ale rozumiem, że jak już się coś uda, to nie wolno chować głowy w piasek i trzeba stanąć twarzą z rzeczywistością i nie bać się. Jako chłopiec zawsze marzyłem, że będę kiedyś na tej gali Oscarów. Nie przypuszczałem, że jako producent - mówi.
Najkrócej i najdobitniej przedoscarowe zamieszanie skomentował Robert Więckiewicz, grający główną rolę w filmie Holland: Za dużo ludzi, za gorąco... Ale miło. Zobaczymy, co będzie dalej.