"Informacja powielana w mediach, jakoby taki skład miał wyjechać z Wrocławia wiosną 1945 roku, to kompletna bzdura. Wówczas miasto było otoczone przez Sowietów i żaden pociąg nie wydostałby się z niego" - tak Tomasz Główiński, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego, komentuje doniesienia na temat tzw. "złotego pociągu", który miałby zostać ukryty przez nazistów w podziemnym tunelach w okolicach Wałbrzycha. "W źródłach historycznych nie ma żadnej wzmianki o takim pociągu" - dodaje.

REKLAMA

Zdaniem prof. Główińskiego "złoty pociąg" to jednej z mitów, które zostały stworzone przez polską ludność przybywającą na Dolny Śląsk po II wojnie światowej.

Część tych mitów była podtrzymywane przez władze komunistyczne, a ich powstaniu towarzyszyła tajemniczość nowych terenów, tzw. ziem odzyskanych. Podobne mity mamy we Wrocławiu - choćby, że Niemcy zbudowali tu podziemne miasto - tłumaczy ekspert. Odnosząc się do doniesień, że jakoby w składzie "złotego pociągu" miał znajdować się cenny kruszec oraz dzieła sztuki, podkreśla, że ewakuacja dzieł sztuki oraz aktywów banków wrocławskich odbywała się jesienią 1944r. To była ewakuacja przygotowywana od dawna. Niemcy chcieli uchronić dzieła sztuki i aktywa bankowe przed zniszczenie podczas ewentualnych bombardowań Wrocławia przez aliantów. Z dokumentów, które po wojnie dostały się w polskie ręce wiemy, gdzie te dzieła sztuki na Dolnym Śląsku zostały rozlokowane - zauważa naukowiec.

Według mediów w okolicach Wałbrzycha miałby się znajdować historyczny pociąg z okresu II wojny światowej. Pojawiły się spekulacje, że może chodzić o ukryty w ziemi pociąg ze złotem i innymi cennymi rzeczami, którym pod koniec wojny wywieziono z Wrocławia kosztowności, m.in. dzieła sztuki. Nigdy nie odnaleziono zawartości ani samego pociągu.

Generalny konserwator zabytków, wiceminister kultury Piotr Żuchowski mówił w sierpniu, że jest "na ponad 99 procent" przekonany, że tzw. złoty pociąg istnieje. Zaznaczył zarazem, że "dowodem jednoznacznym może być jedynie dotarcie do tego pociągu".