To była wiadomość dnia. Paweł Pawlikowski otrzymał Oscara za film "Ida". W Hollywood podkreśla się, że to ważny dzień dla historii polskiego kina - że zdobyliśmy Oscara po raz pierwszy w tej kategorii oraz że nigdy też nie mieliśmy tylu nominacji.
Takiego sukcesu w Polsce jeszcze nie było - to była 10. nominacja w kategorii zagranicznej i pierwsza nagroda.
Jak się tu znalazłem? Nakręciłem czarno-biały film o potrzebie ciszy, wycofania się ze świata i kontemplacji, a teraz jestem tu - w epicentrum hałasu i uwagi świata. Życie jest pełne niespodzianek - powiedział reżyser "Idy" Paweł Pawlikowski, odbierając statuetkę, którą zadedykował rodzicom i zmarłej niedawno żonie.
W rywalizacji o złotą statuetkę film Pawlikowskiego pokonał w swojej kategorii: rosyjskiego "Lewiatana" w reż. Andrieja Zwiagincewa, argentyńskie "Dzikie historie" w reż. Damiana Szifrona, mauretańskie "Timbuktu" w reż. Abderrahmane Sissako oraz estońsko-gruzińskie "Mandarynki" w reż. Zazy Urushadzego.
Sukces "Idy" skomentował m.in. prezydent Bronisław Komorowski. Dzisiaj jest szczególny dzień, ważny dla wszystkich, którzy chcą dostrzegać ten niebywały postęp, jaki się dokonuje w zakresie także promocji Polski, promocji polskiej kultury i w ogóle dostępności do wiedzy o Polsce dla całej reszty świata - podkreślił prezydent.
To największy sukces polskiego kina i potwierdzenie naszego głębokiego przekonania, że "Ida" zasługuje na wszystkie możliwe nagrody świata - powiedziała z kolei minister kultury Małgorzata Omilanowska. Jak oceniła, nagroda dla "Idy" to także dowód na to, że "największe środowisko filmowe świata potrafi dostrzec w powodzi wielkich superprodukcji - o gigantycznych budżetach, angażujących największe gwiazdy świata - film, który ani nie epatuje nazwiskami światowych gwiazd, ani wielkością budżetu".
"Ida" to nie jest taki film, o którym trzeba dużo opowiadać. Albo on trafia do wrażliwości i gustu człowieka, albo nie trafia. Większość ludzi przy oglądaniu uznało, że nie widzieli takiego filmu, że on im otworzył przestrzenie wrażliwości i wyobraźni, również estetycznej, które powodowały, że mieli wrażenie obcowania z czymś wyjątkowym - komentowała Agnieszka Holland, reżyserka.
Statuetki nie otrzymały dwa filmy polskie nominowane w kategorii najlepszy krótkometrażowy dokument: "Joanna" w reż. Anety Kopacz i "Nasza klątwa" w reż. Tomasza Śliwińskiego. W tej kategorii nagrodzony został amerykański film "Crisis Hotline: Veterans Press 1" w reż. Ellen Goosenberg Kent.
Podczas gali rozdania statuetek triumfował "Birdman" Alejandro G. Inarritu, który zdobył cztery nagrody, w tym za reżyserię i dla najlepszego filmu. Opowieść o podstarzałym gwiazdorze filmowym, usiłującym odbudować karierę w broadwayowskiej sztuce zdobyła statuetki w kategoriach: najlepszy film, najlepszy reżyser, zdjęcia i najlepszy scenariusz oryginalny. Statuetkę dla najlepszego aktora otrzymał Eddie Redmayne, który w "Teorii wszystkiego" (reż. James Marsh) wcielił się w rolę Stephena Hawkinga. Statuetkę dla najlepszej aktorki odebrała Julianne Moore, którą wyróżniono za rolę w "Motyl Still Alice" Washa Westmorelanda.
(abs)