Klimatolodzy od lat spierają się z denialistami klimatycznymi na temat globalnego ocieplenia. Kiedy jedni podają dowody i powołują się na niezliczone badania, drudzy temu zaprzeczają, twierdząc, że działalność człowieka nie ma z tym nic wspólnego. A przemieszczający się nad Atlantykiem huragan Beryl pokazuje, że ma te głosy gdzieś i udowadnia, że sam jest konsekwencją zmian klimatycznych.

REKLAMA

Kiedy w piątek nad wodami Oceanu Atlantyckiego uformowała się burza tropikalna Beryl, prognozy były dość łagodne. Monitorująca cyklony tropikalne na Atlantyku amerykańska agencja National Hurricane Center (NHC) przewidywała co prawda, że Beryl przerodzi się w huragan, ale mało kto spodziewał się takiego obrotu spraw.

Bo Beryl zadziwił meteorologów na całym świecie. Znalazł się w bardzo korzystnym dla siebie środowisku, charakteryzującym się niewielkimi uskokami prędkościowymi wiatru, wysoką temperaturą warstwy powierzchniowej oceanu i dużą ilością wilgoci w atmosferze. Był to idealny przepis na gwałtowny rozwój i Beryl z tego jak najbardziej skorzystał.

W sobotę był już huraganem 1. kategorii w skali Saffira-Simpsona, a dzień później - co wykazały pomiary dokonane przez tzw. łowców huraganów, którzy przelecieli przez huragan i zebrali niezbędne dane - huraganem 3. kategorii.

Beryl nadal przybierał na sile, osiągając 4. kategorię i generując wiatr ciągły o prędkości 215 km/h i porywy dochodzące do 260 km/h. Potem huragan przeszedł proces, który dotyka każdy silny cyklon tropikalny, czyli wymianę ściany oka (ang. eyewall replacement cycle, ERC).

Proces polega na tym, że chmury znajdujące się na zewnątrz organizują się w pierścień burz, który powoli przesuwa się do środka, okradając wewnętrzne ściany oka huraganu z wilgoci i momentu pędu. Z racji tego, że ściany oka to miejsca, w których wiatr jest najsilniejszy, takie "przyduszanie" wewnętrznych ścian oka przez te zewnętrzne skutkuje tymczasowym osłabieniem cyklonu. Gdy proces dobiegnie końca, cyklon staje się większy (większa jest powierzchnia generowanego wiatru) i z powrotem może zacząć intensyfikować.

Tak też było w przypadku Beryla, który tymczasowo osłabł do 3. kategorii. Sześć godzin po zakończeniu procesu huragan znów przybrał na sile, ponownie osiągając 4. kategorię. W takiej postaci - generując wiatr ciągły o prędkości 240 km/h i porywy dochodzące do 295 km/h - uderzył w wyspę Carriacou, największą z grupy Grenadyn w archipelagu Wysp Nawietrznych (oddzielają one Morze Karaibskie od Oceanu Atlantyckiego). Wiadomo już, że zginęły tam co najmniej dwie osoby.

Huragan Beryl nie powiedział ostatniego słowa

To jednak nie był koniec. We wtorek, czyli dziś, o godz. 5:00 wspomniana już agencja NHC poinformowała, że Beryl stał się huraganem najwyższej, 5. kategorii. W momencie publikacji tego artykułu, czyli o godz. 9:37, Beryl generuje wiatr ciągły o prędkości 270 km/h i porywy dochodzące do 325 km/h, a ciśnienie w oku huraganu spadło do 935 hPa.

History has been made. Hurricane Beryl has officially become the earliest Category 5 hurricane on record in the Atlantic Basin.What a monster storm. pic.twitter.com/GjctkqAVdM

WxNB_July 2, 2024

Jakie są prognozy? I korzystne, i niekorzystne, zależy jak na nie spojrzeć. Przemieszczając się na zachód nad Morzem Karaibskim Beryl ma nieco osłabnąć, ale nadal pozostanie bardzo silnym i potencjalnie destrukcyjnym huraganem co najmniej 3. kategorii. Nie jest to jednak 5. kategoria, czyli wiatr o kilkadziesiąt km/h silniejszy.

Z drugiej strony, w najnowszej prognozie agencja NHC przesunęła trasę Beryla bliżej Jamajki, co z kolei może mieć poważne skutki. Jak już Beryl odsunie się od Jamajki, ma dalej słabnąć, aż w końcu uderzy w Meksyk. To nie będzie już jednak ten Beryl, którego obserwujemy dziś. No chyba, że znów postanowi zaskoczyć meteorologów.

Rekordowy huragan Beryl

Beryl istnieje zaledwie pięć dni, a już zapisał się na kartach historii meteorologii. Nie było bowiem wcześniej w czerwcu huraganu, który uformowałby się tak daleko na wschodzie Atlantyku.

Mało tego - Bery stał się najwcześniejszym huraganem 4. kategorii w historii obserwacji, bijąc poprzedni rekord ustanowiony przez huragan Dennis, który powstał 8 lipca 2005 roku. Beryl to też najsilniejszy - pod kątem prędkości wiatru ciągłego - huragan, jakikolwiek powstał w czerwcu.

To jednak nie wszystko. Wraz z osiągnięciem dziś 5. kategorii, Beryl stał się najwcześniejszym huraganem o tej sile, bijąc rekord ustanowiony 16 lipca 2005 roku przez huragan Emily.

To również pierwszy huragan, który na otwartym Atlantyku przeszedł w czerwcu proces tzw. gwałtownej intensyfikacji (wzrost prędkości wiatru o co najmniej 55 km/h w ciągu 24 godzin - przyp. red.). Jak widać, przez pięć dni można zrobić całkiem dużo.

Gdyby nie zmiany klimatyczne, Beryl nie byłby takim potworem

Debata na temat zmian klimatycznych toczy się w zasadzie od zawsze. O ile naukowcy zajmujący się tematem nie mają wątpliwości, że globalne ocieplenie jest faktem i ma z nim związek działalność człowieka, o tyle ich głosy są podważane przez denialistów klimatycznych.

Osoby negujące zmiany klimatu nie widzą, że to, co się dzieje na świecie, jest skutkiem globalnego ocieplenia. Rekordowa temperatura w wielu częściach świata czy coraz częściej występujące gwałtowne zjawiska atmosferyczne nie są przecież oznaką stabilności atmosfery.

Wyższa temperatura warstwy powierzchniowej oceanu zapewnia cyklonom tropikalnym więcej energii, co z kolei prowadzi do ich szybszego i gwałtowniejszego rozwoju. Intensyfikacja, którą przeszedł Beryl, jest tego jaskrawym przykładem.

Niezwykle ciepłe wody Karaibów są kluczowym czynnikiem gwałtownej intensyfikacji Beryla. Te ciepłe wody są bezpośrednią konsekwencją globalnego ocieplenia - mówi klimatolog Michael Mann, cytowany przez amerykańskiego "Forbesa".

Ponadto zwiększona ilość wilgoci w atmosferze, wynikająca z wyższej temperatury powietrza, może z kolei prowadzić do intensywniejszych opadów towarzyszącym cyklonom tropikalnym. Ta dodatkowa wilgoć nie tylko sprawia, że cyklon szybciej przybiera na sile, ale też zwiększa ryzyko katastrofalnych powodzi.

Według badania przeprowadzonego przez amerykańską agencję NOAA, na które powołuje się "Forbes", wzrost częstotliwości i intensywności ekstremalnych zjawisk pogodowych jest bezpośrednio skorelowany ze wzrostem globalnej temperatury i zmienionymi wzorcami pogodowym. To z kolei prowadzi do sprzężeń zwrotnych w systemie klimatycznym - wyższa temperatura skutkuje silniejszymi burzami, które z kolei powodują większe zniszczenia i przyczyniają się do dalszych skutków zmian klimatu.

Można zaprzeczać zmianom klimatycznym, wszak mamy wolność słowa, ale Beryl dobitnie pokazuje, że ma te głosy gdzieś.