Nie będzie zablokowania służby zdrowia w związku z piątą falą epidemii - powiedział w rozmowie z PAP wirusolog prof. Włodzimierz Gut. Wskazał, że na razie liczba zajętych przez pacjentów z Covid-19 łóżek w szpitalach spada, podobnie jak liczba zajętych respiratorów.

REKLAMA

W szpitalach jest obecnie 14 005 pacjentów z Covid-19, w tym 1391 chorych podłączonych do respiratorów. Tydzień temu, 12 stycznia, w szpitalach było 17 155 chorych z Covid-19, czyli o ponad trzy tysiące więcej. Dwa tygodnie temu, 5 stycznia, w szpitalach było 19 264 chorych z Covid-19.

1391 chorych podłączonych jest do respiratora, a tydzień temu było ich 1682, czyli o blisko trzystu więcej.

Jednocześnie resort zdrowia poinformował w środę o 30 586 nowych zakażeniach SARS-CoV-2.

Nie spodziewam się Armagedonu. W tym momencie liczba zajętych szpitalnych łóżek przeznaczonych do leczenia Covid-19 spada i to dość dynamicznie. Zgonów też jest sporo mniej niż w grudniu. Respiratory są wolne w znacznej większości. Lepiej jednak dziś powiedzieć, że jest ogromne zagrożenie, a potem, że kogoś uratowaliśmy niż przesadzić w drugą stronę - wskazał doświadczony wirusolog.

Jego zdaniem w ciągu najbliższych dni będzie widać, czy liczby zakażeń nadal lawinowo rosną, czy też dziś mieliśmy do czynienia z pewnego rodzaju kumulacją po okresie weekendowym, a także wielu tygodniach ze świętami.

Liczba zgonów w tej fali epidemii zależy od stopnia uodpornienia populacji. Przez szczepienia uodporniło się w Polsce mniej osób niż w Europie Zachodniej, przez zakażenia sporo. Łącznie daje to taki obraz, że nie spodziewam się kompletnego paraliżu opieki zdrowotnej. Ona oczywiście cały czas jest mocno obciążona i kolejne osoby będą trafiały do szpitali, ale nie w ogromnym procencie. Jeżeli idzie o zakażenia, to one nie mają nic wspólnego ze szczepieniami. Szczepionka nie chroni bowiem przed zakażeniem. Mówiłem to już wielokrotnie. Liczba zakażeń wynika z dyscypliny ludzi. Jeżeli ludzie idą przez epidemię na luzie, to liczba zakażeń rośnie. Jeżeli jakichś reguł przestrzegają, to jest stabilizacja - ocenił.

Dodał, że nie ma co wywoływać paniki związanej z kolejną falą epidemii, ale konieczne jest "używanie rozumu".

Tego, tak jak i rozsądku, brakuje. Straszenie ludzi jednak nic nie da, a raczej przełoży się na dodatkowe śmierci przestraszonych osób z innych przyczyn zdrowotnych. Bo jak będą się bali chodzić do lekarzy i szpitali, to te choroby czekały nie będą - wyjaśnił.