"Spędziliśmy na trasie 27 godzin" - mówi kierowca załogi RMF Caroline Team Albert Gryszczuk, który przez problemy ze sprzęgłem siódmy, sobotni etap Dakaru 2012 zakończył… w niedzielę po południu. "Wydmy dały nam mocno w kość" - dodaje jego pilot Michał Krawczyk.
Przyznaje, że duży wpływ na kolejną awarię sprzęgła miała jazda nocą: To, że jechaliśmy w nocy, miało duży wpływ na sprzęgło, bo nie widać drogi, jedzie się bardziej na wprost i przez to trzeba się w wielu sytuacjach ratować. A ratuje się między innymi za pomocą sprzęgła.
Gryszczuk podkreśla, że bardzo trudna okazała się końcówka trasy. To były tak wysokie wydmy, że pokonanie trzech kilometrów zajęło nam 5 godzin z autem na holu. To było meczące - przyznaje.
Pilot Gryszczuka Michał Krawczyk przyznaje, że awarii na trasie siódmego etapu zdarzyło się naszej załodze więcej. Z drobnych zdarzeń to po drodze wymienialiśmy wahacz, ale to się nie liczy, bo to 20 minut. Jakieś dwa koła - to może z 10 minut. A wydmy dały nam mocno w kość - opowiada.
Pytany, czy po awarii sprzęgła obawiali się, co z ich przyszłością w rajdzie, uśmiecha się: Jak skończyło się sprzęgło na podjeździe pod górę, to zastanawialiśmy się, co zrobić, bo telefon satelitarny się nam wyładował. Chyba dostał za dużo wstrząsów i przestał działać. Zastanawialiśmy się, czy nasze auto wsparcia - Mirek Zapletal - przyjedzie czy pojedzie inną trasą i zostaniemy tam na wieki wieków.