Rząd bierze pod uwagę regionalizację obostrzeń; parametrem w dużej mierze decydującym będzie regionalny poziom wyszczepienia, bo on się przekłada na ryzyko związane m.in. z hospitalizacjami - powiedział na konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski.
Szef resortu zdrowia podczas konferencji był pytany przez dziennikarza RMF FM, czy brany jest pod uwagę wariant regionalizacji obostrzeń ze względu na liczbę zaszczepionych osób w danym regionie. Tak, absolutnie tak - odpowiedział Niedzielski.
Dopytywany, czy można mówić o jakichś liczbach, od których zaczynałaby się ta regionalizacja, odparł, że wcześniej wyznacznikiem przy nakładaniu regionalnych obostrzeń była liczba zakażeń czy liczba zajętych łóżek respiratorowych.
W tej chwili parametrem, który będzie naprawdę w głównej mierze decydował, jest regionalny poziom wyszczepienia, bo to się wprost przekłada na ryzyka związane z tym, o czym przed chwilą mówiłem, czyli z jednej strony możliwość kończenia tej choroby w szpitalu, a z drugiej - to największe ryzyko dotyczące zgonu - tłumaczył.
Te regiony, gdzie poziom wyszczepienia jest większy, w automatyczny sposób nie są narażone na takie obostrzenia, bo tam ryzyko jest po prostu mniejsze - powiedział Niedzielski.
Niedzielski był pytany o to, w jakim zakresie jest przygotowywany kolejny lockdown. Bez względu na to, jakie scenariusze będą się realizowały, prowadzimy cały czas intensywne przygotowania, sztab zbiera się w zasadzie cotygodniowo, również zebrania Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego odbywają się regularnie. Dokonujemy przeglądu sytuacji - zapewnił minister Niedzielski.
Jak pokreślił, "mamy już bardzo dobrze rozpisany sposób postępowania w przypadku zwiększenia liczby zakażeń". Oznacza to rozwijanie infrastruktury szpitalnej, czyli dokładanie łóżek do systemu covidowego. W tej chwili mamy sytuację na tyle komfortową, bo zajętość łóżek jest rzędu 300, a w infrastrukturze, która jest już sprowadzona do minimalnego poziomu gotowości, mamy mniej więcej sześć tysięcy łóżek - powiedział.
Niedzielski przypomniał, że prowadzone są również inne działania logistyczne dotyczące chociażby weryfikowania instalacji tlenowych, zapewnienia leku Remdesivir, a także innych działań związanych z sytuacją epidemiczną, jeżeliby ta sytuacja się pogorszyła.
Jeżeli chodzi o kwestię lockdownu, to kryterium wprowadzania ewentualnych obostrzeń jest zagrożenie dla wydolności systemu opieki zdrowotne. Kiedy dochodzimy do tej wydolności, wtedy podejmujemy decyzje wprowadzająca obostrzenia, aby zmniejszać liczbę nowych zakażeń i tę presję na szpitalnictwo - wskazał Niedzielski.
W tej chwili, gdy analizujemy sytuację w wielu krajach, to widzimy, że czasem mimo bardzo dynamicznego wzrostu zakażeń, nie mamy idącej za tym dużej liczby hospitalizacji - mówił minister zdrowia.
Tak właśnie działają szczepienia. One chronią przede wszystkim nie przed zakażeniem, ale przed ciężkim przebiegiem i przed ryzykiem zgonu - podkreślił. Jak wyjaśnił minister zdrowia, oznacza to, że nawet zwiększona liczba zakażeń, nie prowadzi do powstawania zwiększonej presji na szpitalnictwo. Porównując sytuację potencjalnej czwartej fali z tą drugą i trzecią, mamy o wiele mniejsze ryzyko wprowadzania obostrzeń, bo presja na szpitalnictwo będzie mniejsza - wskazał.
Możemy powiedzieć, że zegar tyka i czas nieubłaganie idzie do przodu. To ma to znaczenie, że w tej chwili jesteśmy w sytuacji, kiedy nie zadajemy sobie już pytania, czy będziemy mieli do czynienia z czwartą falą Covidu, tylko po prostu kiedy ona nastąpi i jaka będzie jej intensywność - oświadczył szef MZ podczas konferencji prasowej. Minister przekonywał, że wszystkie analizy, którymi dysponuje rząd wskazują, że 4. fala "będzie się rozpędzała" i jesteśmy w punkcie "przesilenia".
Jesteśmy w punkcie przesilenia, gdzie do tej pory mieliśmy komfortową sytuację zmniejszania się liczby zakażeń, mieliśmy też moment, w którym ta liczba średnia dzienna zakażeń utrzymywała się na poziomie około 80, ale mniej więcej od tygodnia, dwóch tygodni, mamy już do czynienia z przesileniem. Mamy do czynienia ze wzrostem - poinformował Niedzielski.
Według niego, w tej chwili dzienny, średni poziom zakażeń "dochodzi już do stu". Przyznał, że cały czas jest to "nieduża liczba, w tym sensie, że ona nie stanowi zagrożenia dla wydolności systemu opieki zdrowotnej", ale - jak zauważył - "w ujęciu tygodniowym oznacza, że te przyrosty są rzędu 20 proc. i więcej".
Ten zegar tyka, ten zegar cały czas mierzy czas, i dochodzimy do takiego punktu, w którym naprawdę przyszłość jest określona przez nasze zachowanie. Jeżeli nie będziemy kontynuowali tej intensywnej, dynamicznej akcji szczepień, to skazujemy się oczywiście i na większą liczbę zakażeń, ale też oczywiście czasowo na stosunkowo szybsze jej wystąpienie - oświadczył.
Zdaniem Niedzielskiego, głównym parametrem, od którego zależy sytuacja epidemiczna w najbliższych miesiącach, jest "wyszczepienie".
Odnosząc się do informacji o szczepieniach w grupie osób najbardziej narażonych na ryzyko przechowywania Covidu, minister zdrowia przyznał, że "mamy ten stopień wyszczepienia stosunkowo dobry", gdyż zbliża się on do 80 proc. Ostrzegał jednak przed wariantem Delta koronawirusa, który "ma potencjał bardzo szybkiego rozprzestrzeniania się".
Niedzielski był pytany, czy planowane jest wprowadzenie odpłatności szczepień oraz o ewentualny obowiązek szczepień wśród niektórych grup.
Na razie nasze działania charakteryzują się tym, że staramy się oddziaływać na motywację pacjentów do szczepienia. Oczywiście rozważamy wszystkie scenariusze dotyczące obowiązku szczepienia, tutaj w pierwszej kolejności zastanawiamy się nad szczepieniem medyków, czyli tej grupy zerowej (...). Ale na razie decyzje nie zostały podjęte, żeby ten przymus wprowadzić - powiedział szef MZ.
Zaznaczył, że podobnie sprawy się mają, jeśli chodzi o rozwiązania dotyczące różnicowania dostępu do różnych usług ze względu na fakt bycia zaszczepionym.
Patrząc na kryteria decyzyjne uwzględniamy również pewne reakcje społeczne, bo w przypadku najbardziej dolegliwych zastanawiamy się, czy one nie będą po prostu kontrproduktywne. Na tę chwilę nasza polityka działania polega na zwiększaniu motywacji, docieraniu do tych regionów, w których jest trudno się zaszczepić - powiedział Niedzielski.
Zanim dojdziemy do decydowania o tych środkach najbardziej dolegliwych związanych z przymusem, bądź wprowadzeniem różnicowania, to chcemy wyczerpać pewien potencjał środków motywacyjnych - podkreślił Niedzielski.
Szef KPRM Michał Dworczyk dodał, że nie można zapominać jakie jest nastawienie społeczne do szczepień i dorośli Polacy nie są do nich przyzwyczajeni.
Wielokrotnie powtarzaliśmy, że Polska jest absolutnie na końcu, jeśli chodzi o kraje, które szczepią się przeciwko grupie. I my musimy raczej myśleć o zmianie postaw społecznych, a to nie następuje z dnia na dzień i formy przymusu czasami mogą w niektórych wypadkach przynieść odwrotne skutki. Dlatego myślimy o długotrwałych akcjach edukacyjnych też wśród młodzieży - powiedział Dworczyk.
56 proc. dorosłej populacji to są osoby zaszczepione co najmniej jedną dawką bądź zarejestrowane na szczepienie - w konsekwencji w najbliższych dniach będą się szczepiły - dodał.