Dzień po tym, jak w referendum w Grecji zwyciężył obóz przeciwników dalszego zaciskania pasa w zamian za zagraniczną pomoc - popierany przez rząd Aleksisa Ciprasa, do dymisji niespodziewanie podał się grecki minister finansów Janis Warufakis. Jak wyjaśnił, powiadomiono go, że niektórzy członkowie strefy euro uważają go za osobę niemile widzianą na posiedzeniach ministrów finansów. Odejście Warufakisa agencja Reutera nazywa usunięciem dużej przeszkody na drodze do zawarcia jakiegokolwiek porozumienia, które utrzymałoby Grecję w strefie euro.
Krótko po ogłoszeniu wyników referendum poinformowano mnie, że pewni ministrowie (finansów) eurogrupy woleliby, abym był nieobecny na jej posiedzeniach, co premier (Aleksis Cipras) uznał za potencjalnie użyteczne w osiągnięciu (nowego) porozumienia (z wierzycielami). Dlatego dzisiaj odchodzę z ministerstwa finansów - napisał Warufakis na swoim blogu.
Uważam, że moim obowiązkiem jest pomóc Aleksisowi Ciprasowi wykorzystać, wedle jego uznania, kapitał, jakim Grecy obdarzyli nas we wczorajszym referendum - stwierdził odchodzący minister finansów.
Podkreślił również, że będzie "z dumą znosił odrazę wierzycieli".
W niedzielnym referendum w Grecji przeciwko przyjęciu warunków zagranicznej pomocy - które zakładały dalsze oszczędności po stronie Aten - opowiedziało się 61,31 procent głosujących. Na "tak" zagłosowało natomiast 38,69 procent uczestników referendum.
Komentując dymisję greckiego ministra, agencja Reutera przypomina, że Warufakis - samozwańczy "eratycznie marksistowski" ekonomista, który partnerów ze strefy euro doprowadzał do wściekłości swym niekonwencjonalnym stylem i mającymi ich zastraszyć pouczeniami - nakłaniał Greków, by w referendum powiedzieli "nie" warunkom zagranicznej pomocy, i oskarżał kredytodawców o "terroryzm".
Pierwszym przesłaniem do Aten jest to, że nikt już nigdy nie chce patrzeć na Warufakisa, który nazwał nas terrorystami - takie słowa anonimowego oficjela, który uczestniczył w obradach eurogrupy, cytuje teraz Reuters.
Zdaniem agencji, "ofiara z Warufakisa" sugeruje, że lewicowy premier Aleksis Cipras jest zdeterminowany, by w ostatniej chwili osiągnąć kompromis z unijnymi przywódcami.
Greckie banki są zamknięte, w bankomatach zaczyna brakować pieniędzy, a współczucie dla Aten wśród rządów UE jest bliskie wyczerpania - tak Reuters opisuje sytuację Grecji, zauważając przy tym, że los tego kraju leży teraz w znacznej mierze w rękach Europejskiego Banku Centralnego i niemieckiej kanclerz Angeli Merkel.
Reuters donosi również, powołując się na "ludzi zaznajomionych z polityką EBC", że bank ten odrzuci wniosek greckiego rządu o podwyższenie limitu awaryjnych kredytów zwanych ELA (emergency liquidity assistance) i pozostawi ten limit na dotychczasowym poziomie, "powoli zaciskając pętlę, ale dając greckim bankom powietrze jeszcze na kilka dni".
Unijni oficjele zwracają natomiast uwagę, że trudno będzie zaoferować Grekom łagodniejsze warunki - choćby dlatego, że po styczniowym zdobyciu władzy przez partię Syriza grecka gospodarka ponownie wpadła w recesję.
Reuters podkreśla, że Grexit, czyli wyjście Grecji ze strefy euro, jest teraz - zdaniem analityków wielkich banków - najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. Kathleen Brooks z firmy GAIN Capital, działającej na rynkach walutowych, uważa, że prawdopodobieństwo Grexitu wynosi obecnie około 80 procent, choć będzie poprzedzone latami negocjacji.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:
Cipras chce negocjacji ws. restrukturyzacji zadłużenia: "Ateny gotowe są do reform, ale..."
(edbie)