Rosjanie zwiększają liczebność swoich wojsk w regionie graniczącym z obwodem charkowskim, ale jak poinformował w czwartek naczelny dowódca ukraińskiej armii gen. Ołeksandr Syrski, siły te nie są obecnie wystarczające do pełnoskalowej ofensywy.

REKLAMA

"Wróg kontynuuje rozbudowę swoich wojsk w głównym rejonie natarcia Striłecza-Łypci oraz w rejonie Wowczańska, przesuwając dodatkowe pułki i brygady z innych rejonów i poligonów. Jednak siły te są obecnie niewystarczające do przeprowadzenia ofensywy na pełną skalę i przełamania naszej obrony" - przekazał na Facebooku Syrski.

Generał pracował z brygadami i batalionami broniącymi Charkowszczyzny celem zwiększenia efektywności zarządzania i rozwiązywania problemów w regionie.

Wojskowy podkreślił, że Ukraińcy przenoszą rezerwy na zagrożone obszary, co krzyżuje szyki Rosjan. Z tego powodu agresorzy mieli przestawić się na taktykę uderzania w ukraińskie pozycje artylerią i ataki z użyciem kierowanych bomb lotniczych KAB-500.

"W tych okolicznościach fizyczne zniszczenie samolotów przenoszących KAB, bezzałogowe statki zwiadowcze i systemy kierowania ogniem, ochrona wojsk w ramach wojny elektronicznej, kamuflaż i wykorzystanie makiet mają ogromne znaczenie" - napisał gen. Syrski.

Głównodowodzący dodał, że jego żołnierze starają się obecnie ulepszyć system dowodzenia i kontroli obrony powietrznej. Mowa o jego "automatyzacji i integracji z siłą ognia wojsk lądowych w połączeniu z systemem walki elektronicznej".

Rosjanie atakują przygraniczne tereny obwodu charkowskiego od 10 maja. Zdaniem źródeł ukraińskich i zachodnich agresorzy zamierzają stworzyć w obwodzie charkowskim 10-kilometrową strefę buforową, przez co Charków znalazłby się w zasięgu rosyjskiej artylerii lufowej, natomiast poza zasięgiem wojsk ukraińskich byłyby rosyjskie centra logistyczne.