Przy granicy z Polską trwają ćwiczenia najemników Grupy Wagnera z białoruskimi żołnierzami. Tę kwestię na antenie internetowego Radia RMF24 komentował gen. Mieczysław Cieniuch, były Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. "Oczywiście jakieś prowokacje o małej skali mogą się zdarzyć. Powinniśmy być do tego przygotowani, natomiast nie jest to poważne zagrożenie militarne" - oceniał w rozmowie z Pawłem Balinowskim.
W odległości ok. dwóch kilometrów od polskiej granicy trwają ćwiczenia najemników Grupy Wagnera z białoruskimi żołnierzami. Resort obrony w Mińsku poinformował, że prywatna firma wojskowa szkoli białoruskie wojsko na poligonie brzeskim.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Do ćwiczeń na antenie internetowego Radia RMF24 odniósł się gen. Mieczysław Cieniuch, były Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Były wojskowy działania Grupy Wagnera uznaje przede wszystkim za część wojny informacyjnej.
Jego zdaniem, mają one wzbudzić niepokój i wywołać reakcję ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej i polskiej armii. Rozmówca Pawła Balinowskiego spodziewa się, że podobne wydarzenia będą się powtarzać.
Zawsze takie operacje informacyjne są prowadzone długoterminowo. Są wyznaczane cele i operacje są prowadzone tak długo, aż te cele zostaną osiągnięte. W międzyczasie mogą ulegać zmianom, mogą być wyznaczane nowe, inne, ale na ten moment to tak nie wygląda - powiedział.
Oczywiście jakieś prowokacje o małej skali mogą się zdarzyć. Powinniśmy być do tego przygotowani, natomiast nie jest to poważne zagrożenie militarne - podkreślił.
Kontrofensywa sił ukraińskich była bardzo długo zapowiada i oczekiwana, a niektórzy spodziewali się po niej spektakularnych wyników. Tak się jednak do tej pory nie stało. Gen. Mieczysław Cieniuch zwraca uwagę na fakt, że do działań wojennych nie dołączyły jeszcze nowe jednostki, szkolone i korzystają z zachodniego sprzętu.
Ich działania zobaczymy wtedy, kiedy jednostki będące w bezpośredniej styczności dotrą do właściwej linii obrony rosyjskiej. Bo na razie to wszystko się odbywa w tym pasie przesłaniania i do zasadniczej obrony rosyjskiej zostało od 10 do 30 kilometrów. Tam dopiero rozpocznie się właściwa walka i jej rezultaty będą tymi, które mają wpływ na cały system obronny broniących się Rosjan - wyjaśniał.
Trzy dni temu doszło do kolejnego ataku na Most Krymski, w wyniku którego uszkodzone zostały filary mostu oraz przylegające do nich przęsło. To wydarzenie ma duże znaczenie dla aktualnej sytuacji na froncie w Ukrainie.
Most Kerczeński, bo Ukraińcy nie akceptują nazwy Most Krymski, jest strategicznym obiektem Federacji Rosyjskiej, ponieważ ma ogromne znaczenie, jeżeli chodzi o komunikację, logistykę, zgrupowania wojsk rosyjskich na Krymie, a także o logistyczne zabezpieczenie zgrupowania wojsk rosyjskich na Zaporożu. Dlatego jest on bardzo mocno broniony. Znajdują się tam specjalnie przeznaczone do tego celu jednostki walki radioelektronicznej i jednostki obrony przeciwrakietowej. Region jest ciągle patrolowany przez rosyjskie lotnictwo, a mimo to dwukrotnie ten most został już poważnie uszkodzony - komentował wojskowy.
Jak to świadczy o możliwościach obronnych Rosjan? Ekspert, w odpowiedzi na to pytanie, powiedział: Tego typu obrona zawsze ma jakieś luki i dziury, a strona atakująca ma zawsze możliwości ich znalezienia. Świadczy to o tym, że siły i środki rosyjskie przeznaczone do obrony Mostu Kerczeńskiego nie są doskonałe, a ludzie, którzy są najważniejszym elementem tego systemu obronnego, po prostu się męczą i w pewnym momencie czujność zostaje zachwiana. Jeżeli strona przeciwna ten moment umiejętnie wykorzysta, to mamy to, co mamy.
Przez ostatni rok obowiązywała umowa, która umożliwiała transport ukraińskiego zboża przez Morze Czarne. Rosjanie oznajmili, że porozumienie przestało obowiązywać, co może mieć negatywny wpływ na poziom bezpieczeństwa na tym akwenie.
Rosjanie już atakowali statki cywilne, co prawda będące na redzie portu w Mikołajewie, ale jednak tego dokonywali. Czy to powtórzą? To byłoby dla nich ryzykowne i oczywiście nakręciłoby kolejną spiralę negatywnych odczuć świata w stosunku do Rosjan. Ale jednoznacznie powiedzieć, że tego nie zrobią, nie sposób - powiedział gość internetowego Radia RMF24.
Jak zauważył gen. Mieczysław Cieniuch, nawet jeżeli nie dojdzie do ataków na jednostki cywilne, rosyjska deklaracja przynosi negatywne skutki.
Są kłopoty z ubezpieczeniem towarów, statków, życia marynarzy. Wszystkie firmy ubezpieczeniowe albo unikają tego tematu, albo oferują stawki nieadekwatnie wysokie. I to już jest efekt, który negatywnie wpływa na wymianę handlową. Już obserwujemy, że ceny pszenicy wzrosły w ciągu jednego dnia o kilka procent. Oczywiście niektórzy się z tego cieszą, wykorzystują sytuację. Natomiast jest to trudna sytuacja dla tych, którzy kupują zboże - opisywał były Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Opracowanie: Dorota Hilger.