Rozmowa gen. Andrzeja Błasika z kpt. Arkadiuszem Protasiukiem mogła trwać najwyżej kilka sekund - nieoficjalnie dowiedział się "Wprost". Z ustaleń tygodnika wynika, że na taśmach z monitoringu na warszawskim Okęciu z 10 kwietnia widać dwie osoby, które się mijają, na kilka sekund przystają i przez chwilę rozmawiają.
Te dwie osoby to niemal na pewno gen. Błasik i kpt. Protasiuk, choć i w tej sprawie nie ma stuprocentowej pewności. Nagranie jest zresztą na tyle niewyraźne, że nie ma szans na odczytanie z ruchu warg słów, jakie padają w ciągu tych kilku sekund. Prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, jak wyglądała ta rozmowa - ujawnia "Wprost" osoba, która zna zawartość taśm.
Z ustaleń tygodnika wynika, że to właśnie słaba jakość nagrania i krótki czas trwania rozmowy był przyczyną rozbieżności w dotychczasowych wypowiedziach wojskowych prokuratorów badających smoleńską katastrofę.
Początkowo rzecznik prokuratury wojskowej płk Zbigniew Rzepa twierdził, że śledczy w ogóle nie znaleźli kadrów z rozmawiającymi gen. Błasikiem i kpt. Protasiukiem. Później zastępujący go kpt. Marcin Maksjan mówił, że rozmowa jest, ale nie ma kłótni. A na końcu płk Rzepa wrócił do pierwotnej wersji, według której na taśmach nie ma żadnej rozmowy. I ta wersja jest aktualna. Nie znaleziono obrazu, na którym gen. Błasik i kpt. Protasiuk ze sobą rozmawiają - mówi "Wprost" płk Rzepa.