"Tak naprawdę, to dopiero teraz uwierzyłam, że jadę na te igrzyska i to się dzieję naprawdę" - powiedziała po przylocie do Londynu polska wioślarka Magdalena Fularczyk. "Adrenalina w ostatnich dniach była spora, bo do końca nie wiedziałam jak to wszystko będzie wyglądać. Na razie wszystko oglądam i chłonę" - dodała zawodniczka, która razem z Julią Michalską jest wymieniana w gronie kandydatek do medalu.
Wioślarze mają swoją własną wioskę olimpijską zlokalizowaną niedaleko toru regatowego w Eton. Polka przyznała, że ten obiekt nie zrobił na niej większego wrażenia. Spodziewałam się czegoś innego. Jest sympatycznie, ale stołówka nie robi szału - stwierdziła.
Żeńska osada dwójki podwójnej rozpocznie rywalizację dopiero w poniedziałek, dlatego Polki na razie spokojnie podchodzą do swojego pierwszego startu.
Nie skupiamy się jeszcze na pierwszym wyścigu, bo czeka nas jeszcze trochę pracy. Ten tor trochę się zmienił, odkąd byłyśmy tutaj ostatni razem jesienią ubiegłego roku. Przybyło trochę infrastruktury - namioty, trybuny. Wtedy tak naprawdę nie było tutaj nic. Muszę na treningach znaleźć na torze pewne szczegóły, punkty odniesienia - to bardzo ważne podczas wyścigu - wyjaśniła Fularczyk.