Rozstawiony z numerem ósmym Hubert Hurkacz wygrał z japońskim tenisistą Shintaro Mochizukim 4:6, 6:3, 3:6, 6:0, 6:3 w pierwszej rundzie wielkoszlemowego French Open w Paryżu. Kolejnym rywalem 27-letniego wrocławianina będzie Brandon Nakashima.
Mochizuki zajmuje 163. miejsce w światowym rankingu. Do turnieju głównego dostał się przez kwalifikacje. W seniorskiej rywalizacji nigdy nie przebrnął 1. rundy w Wielkim Szlemie, ale w 2019 roku wygrał juniorski Wimbledon. Hurkacz mierzył się z nim pierwszy raz.
Po kilku minutach meczu mogło się wydawać, że debiutujący na paryskich kortach Mochizuki nie sprawi większych problemów Polakowi, który szybko go przełamał. Niespełna 21-letni Japończyk szybko jednak odrobił stratę, a później imponował zawziętością, dobiegając do najbardziej wymagających piłek.
Jeśli wymiany były krótkie, to zwykle wygrywał je Hurkacz, ale te trwającą dłużej niż cztery uderzenia częściej kończyły się punktem dla Japończyka. Waleczny Mochizuki inicjatywę przejął w siódmym gemie, kiedy znów przełamał Hurkacza. Kilkanaście minut później zamknął pierwszego seta.
W drugiej partii wydawało się, że Hurkacz złapał właściwy rytm. Jedno przełamanie w szóstym gemie pozwoliło mu wyrównać stan meczu. Jednak w kolejnym secie Japończyk zagrał popisowo.
Mochizuki serwował precyzyjnie i podopieczny trenera Craiga Boyntona miał tylko jedną, w dziewiątym gemie, okazję na przełamanie. Zirytowany Polak kilka razy był blisko uderzenia ze złości rakietą o kort, ale powstrzymywał się. Mochizuki przełamał go już w drugim gemie, co ostatecznie wystarczyło do wygrania partii.
Mochizuki pierwszy raz w karierze rozgrywał mecz dłuższy niż trzysetowy. Japończyka albo dopadło zmęczenie, albo jakiś problem zdrowotny, bo nagle jego gra uległa znacznemu pogorszeniu.
W całym czwartym secie zdołał wygrać tylko sześć piłek, a średnia prędkość jego pierwszego serwisu spadła do 163 km/h. Przegrał 0:6 i na kilka minut udał się do szatni. Po powrocie spisywał się lepiej, ale tylko do stanu 2:2. Trzy kolejne gemy padły łupem Hurkacza.
Kiedy wydawało się, że mecz zmierza ku końcowi, nad kompleksem kortów przeszła ulewa. Kibice w popłochu opuścili trybuny, a zawodnicy pod parasolami zeszli do szatni.
Mecz wznowiono po nieco ponad godzinie na zaledwie kilka minut. Najpierw Mochizuki przy własnym podaniu zmniejszył stratę, ale Hurkacz również serwował bez zarzutu i nie dał rywalowi wrócić do gry.
Tenisiści spędzili na korcie 2 godziny i 58 minut. Hurkacz posłał 21 asów, a najszybszy jego serwis miał 224 km/h.
Hubert Hurkacz (Polska, 8) - Shintaro Mochizuki (Japonia) 4:6, 6:3, 3:6, 6:0, 6:3.