Głupi żart może słono kosztować francuskich nastolatków. Dwa helikoptery i kilkudziesięciu żandarmów wysłano na ratunek kobiecie, która zadzwoniła na policję z błaganiem o pomoc. Krzyczała, że ściga ją w podparyskim lesie kilkunastu mężczyzn, którzy chcą ją zabić.
Głos kobiety błagającej o pomoc, częściowo zagłuszały krzyki młodych mężczyzn. Nagle połączenie telefoniczne zostało przerwane. Według żandarmerii z podparyskiego departamentu Val-d'Oise, kobieta zadzwoniła około godziny 1.30 nad ranem. Natychmiast zorganizowano akcję ratunkową.
W środku nocy nie było na posterunku wystarczającej liczby żandarmów do przeczesywania lasu, dlatego do pracy zostali ściągnięci kolejni funkcjonariusze oraz sprzęt: helikoptery i kamery termowizyjne. Miejsce poszukiwań zostało zlokalizowane dzięki namierzeniu telefonu komórkowego, z którego dzwoniono po pomoc. Kiedy funkcjonariusze chcieli już zacząć akcję, okazało się, że nie ma kogo ratować.
Na miejscu żandarmi zastali za to grupę nastolatków. Młodzi ludzie tłumaczyli, że zrobili funkcjonariuszom dowcip, bo się...nudzili. Telefon komórkowy należał do 16-latka. Rzekomo ściganą przez groźnych bandytów kobietę, udawał jego o rok starsza koleżanka. "Młodzieży" grozi teraz do 3 lat więzienia a rodzice będą musieli zapłacić kilkadziesiąt tysięcy euro. To koszt ściągnięcia do pracy dodatkowych funkcjonariuszy oraz drogiego sprzętu.