Wynik krótkiego konklawe, którego architektem był w przekonaniu wielu kard. Angelo Sodano, wyzwolił nadzieję, że pod zwierzchnictwem Franciszka Kościół katolicki zdoła podjąć dramatyczne wyzwania ery globalizacji. "Kościół, aby był żywotny, musi być z człowiekiem ubogim, któremu potrzebna jest nade wszystko nadzieja" - powtarzał często swoim księżom kard. Jorge Mario Bergoglio.
76-letni jezuita, Włoch z pochodzenia, jest znany jako umiarkowany konserwatysta w sprawach doktrynalnych, a zarazem duszpasterz mieszkańców chabolas - argentyńskich slumsów, którzy znaleźli w nim oparcie. To jego osobista odpowiedź na teologię wyzwolenia, której wpływów nie lekceważył. Przeciwny wszelkiej ostentacji i wystawności, jako przewodniczący Konferencji Episkopatu Argentyny do 2011 roku nie rezydował w pałacu kardynalskim, lecz zajmował zwykłe mieszkanie. Do pracy dojeżdżał autobusem lub za kierownicą samochodu.
Kard. Bergoglio nie miał ambicji, by zostać zwierzchnikiem Kościoła. Według wersji przebiegu poprzedniego konklawe, powtarzanej przez większość watykanistów, w pewnym momencie uzyskał 44 głosy, ale ze łzami w oczach błagał kardynałów, by go nie wybierali, bo nie jest na to gotów.
Do jezuickiego nowicjatu wstąpił w 1958 roku, ale święcenia kapłańskie otrzymał dopiero 11 lat później. Ma dyplom inżyniera, ale studiował dalej, wykładał jako profesor literaturę i psychologię. Nie jest księdzem ukształtowanym w murach zakonnych, lecz kapłanem w pełni świadomym realiów życia w społeczeństwie.W swej praktyce duszpasterskiej jako arcybiskup Buenos Aires i dwukrotnie przewodniczący Konferencji Episkopatu Argentyny (do 2011 roku) często odwoływał się do encyklik społecznych Jana Pawła II, z których ostatnia poświęcona jest podmiotowości człowieka w kapitalizmie. Czerpał z nich argumentację, gdy w latach najcięższego kryzysu gospodarczego, jaki przeżywała Argentyna na początku ubiegłego dziesięciolecia wystąpił jako energiczny obrońca setek tysięcy ludzi zwalnianych z pracy i ograbionych z oszczędności.
Słynne stały się jego msze odprawiane dla najuboższych - bezdomnych żyjących z wybierania śmieci ze śmietników najbardziej zatłoczonego miasta świata, jakim jest Buenos Aires. W swych kazaniach piętnował "perwersyjną logikę gospodarki rynkowej".
Przeciwnicy zarzucali mu nadmierny konserwatyzm, gdy zdecydowanie krytykował projekty rządowe sankcjonujące małżeństwa osób jednej płci. Za czasów prezydenta Nestora Carlosa Kirchnera, małżonka obecnej prezydent Cristiny de Fernandez Kirchner, zdołał skłonić rząd, by wycofał się z lansowania depenalizacji aborcji.
Argentyńscy zwolennicy kard. Bergoglio podkreślają jednak, że jest on raczej "umiarkowanym kościelnym konserwatystą". Nigdy bowiem, jak to czynili na przykład hiszpańscy biskupi, nie stawał na czele pochodów organizowanych przeciwko małżeństwom homoseksualistów, a kościelnym postępowcom pozostawiał znaczną swobodę działania.
Prowincjałem argentyńskich jezuitów został, mając zaledwie 37 lat, za czasów panowania junty wojskowej w Argentynie. Reżim wojskowy uprowadził dwóch jego współbraci zakonnych, którzy pracowali wśród ludności chabolas. Zostali oskarżeni o "działalność wywrotową" z bronią w ręku. Oskarżenie o "wyznawanie teologii wyzwolenia" - to była pewna śmierć z rąk wojskowych oprawców, którzy mordowali wielu niewinnych ludzi. Ich oryginalnym wynalazkiem było ładowanie związanych więźniów do samolotu i wyrzucanie ich nad oceanem.W argentyńskich mediach pojawiły się oskarżenia pod adresem abp. Bergoglio, że "wydał" obu jezuitów w ręce junty.
On sam, zaatakowany, wyjaśnił, że było odwrotnie: interweniował u szefa junty, gen. Jorge Videli, dzięki czemu obaj jezuici, oo. Orlando Yorio i Francisco Jalics, zostali po jakimś czasie zwolnieni.
Kard. Bergoglio zeznawał później na procesach członków junty wojskowej.
Jedną z konsekwencji globalizacji stało się utracenie przez Europę wiodącej, inspirującej roli w świecie. Jan Paweł II świetnie dostrzegał zachodzącą zmianę, stając się papieżem-podróżnikiem. Ameryka Łacińska była zaś kontynentem, który odwiedzał najczęściej. Jego ostatnia encyklika społeczna może być interpretowana jako pierwsza próba odpowiedzi na wyzwania, jakie miała postawić przed Kościołem globalizacja.Szczególnie liczne podróże Jana Pawła II na ten największy kontynent katolicki, stanowiły być może wskazanie drogi.
W momencie "wielkiego zakrętu", w jaki wchodzą świat i Kościół, Jorge Mario Bergoglio, kardynał mianowany przez Jana Pawła II, będzie pierwszym w dziejach nowożytnych papieżem spoza Europy, pierwszym jezuitą na Stolicy Piotrowej i zarazem pierwszym zwierzchnikiem Kościoła, który przybrał "franciszkańskie imię" - imię św. Franciszka z Asyżu, uosobienia skromności, pokory i ubóstwa. To również nawiązanie do misyjności Kościoła - św. Franciszek Ksawery był bowiem misjonarzem w Azji.
Kościół, aby był żywotny, musi być z człowiekiem ubogim, któremu potrzebna jest nade wszystko nadzieja - powtarzał swoim księżom kard. Bergoglio.
Włosi ciepło przyjęli nowego papieża. Dostrzegli w nim kapłana niezwiązanego blisko z Kurią Rzymską, której problemy zaważyły w przekonaniu wielu o abdykacji Benedykta XVI. Poza tym "ojciec Bergoglio" - jak nazywali go wierni z ubogich dzielnic Buenos Aires - ujął ludzi witających go na Placu Świętego Piotra skromnością i prostotą, gdy poprosił na wstępie, by się za niego pomodlili.
Jego zapowiedź jako nowego biskupa Rzymu, że także Rzym "będzie ziemią misyjną", wielu zrozumiało w ten sposób, że papież Franciszek obiecał zaprowadzić porządki we wstrząsanej skandalami Kurii Rzymskiej.
(edbie)