Pora na ostatni, 55. mecz piłkarskich mistrzostw Europy. W finale turnieju zagrają Hiszpanie i Anglicy. Dla piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego, nazywanych La Furia Roja (Czerwona furia), to szansa na czwarty triumf w historii rozgrywek o prymat na Starym Kontynencie. Anglicy, czyli Synowie Albionu, chcą zdobyć pierwsze trofeum. Blisko tego osiągnięcia byli trzy lata temu, ale w swoim pierwszym finale przegrali z Włochami na Wembley. Tym razem areną finałowego spotkania będzie Stadion Olimpijski w Berlinie.

REKLAMA

Euro 2024 rozpoczęło się dokładnie miesiąc temu - w meczu otwarcia w Monachium Niemcy wygrali ze Szkocją 5:1. Od tego czasu rozegrano 54 spotkania, w których padło 114 bramek. Dziś szczęśliwcom może wystarczyć tylko jedna. Nieważny będzie styl - ważne, by na koniec wznieść trofeum.

Nowe pokolenie hiszpańskich piłkarzy chce nawiązać do lat 2008 i 2012. Wtedy Hiszpanie dwa razy z rzędu wygrali Euro. Ich pierwszy triumf to zamierzchłe czasy, bo rok 1964.

Anglicy cały czas wracają do swojego jedynego wielkiego sukcesu, czyli wygrania dwa lata później mistrzostw świata. Od tego czasu czekają, aż "futbol wróci do domu". Być może wieczorem spełnią się marzenia całych pokoleń angielskich fanów.

Hiszpania od zwycięstwa do zwycięstwa

Po losowaniu grup turnieju finałowego eksperci zgodnie orzekli: Hiszpania trafiła do grupy śmierci. Rywale? Obrońcy tytułu Włosi, Chorwaci i Albańczycy. Okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.

Chorwatom Hiszpanie w swoim pierwszym meczu władowali trzy bramki. Z Włochami tylko jedną i to samobójczą, ale przewagę mieli bardzo znaczącą, a Italia nie oddała w tym meczu celnego strzału. Na zakończenie fazy grupowej selekcjoner Luis de la Fuente wymienił niemal cały skład, ale Hiszpanie i tak wygrali z Albanią.

W 1/8 finału czekał inny, egzotyczny - jak na standardy mistrzostw Europy - rywal: Gruzja. Podopieczni Willy'ego Sagnola objęli nawet w tym meczu prowadzenie, starali się wyprowadzać dynamiczne, groźne kontrataki. Hiszpanie opanowali jednak sytuację i wygrali pewnie, bo 4:1.

W ćwierćfinale zaczęły się schody, bo mecz z gospodarzem Euro 2024 Niemcami zapowiadał się wyjątkowo smakowicie. Tym bardziej, że Hiszpanie na przestrzeni lat niespecjalnie radzili sobie w pojedynkach z gospodarzami wielkich turniejów. W tym spotkaniu nie brakowało emocji. Po faulu Toniego Kroosa boisko opuścił Pedri, dla którego był to koniec mistrzostw. Po 90 minutach było 1:1 (bramki strzelili Dani Olmo i Florian Wirtz), a w dogrywce, gdy powoli myśleliśmy o rzutach karnych, pięknego gola głową strzelił Mikel Merino.

Wreszcie półfinał i mecz z Francją, czyli kolejny szlagier. Trójkolorowi szybko objęli prowadzenie, ale już w 25. minucie było 2:1 dla Hiszpanii. Pięknego gola zza pola karnego strzelił Lamine Yamal, a - jak się później okazało - końcowy wynik ustalił Dani Olmo.

Anglii droga przez mękę

Anglicy w fazie grupowej nie zostawili po sobie dobrego wrażenia. Euro 2024 otworzyli wymęczonym 1:0 z Serbią po golu Jude'a Bellinghama. Później doszły dwa remisy - 1:1 z Danią i 0:0 ze Słowenią. Nic dziwnego, że reprezentacja była krytykowana.

Jednak to, co najgorsze, było dopiero przed Anglikami. W 1/8 finału grali ze Słowacją i tak naprawdę sekundy dzieliły ich od odpadnięcia z turnieju. Po golu Ivana Schranza nasi południowi sąsiedzi prowadzili i tak było jeszcze do piątej minuty doliczonego czasu gry. Wtedy po rzucie rożnym i przedłużeniu podania głową przez jednego z zawodników... przewrotką popisał się Bellingham. Anglicy niespodziewanie doprowadzili do dogrywki, a w niej zadali decydujący cios za sprawą Harry'ego Kane'a.

W ćwierćfinale wielu ekspertów stawiało nie na drużynę Garetha Southgate'a, ale na Szwajcarów. Wszystko rozstrzygnęły rzuty karne, w których Anglia była bezbłędna. Trzeba jednak przyznać, że to był najlepszy mecz Anglików na turnieju.

Półfinałowe spotkanie z Holandią to znów progres. Co prawda Oranje prowadzili po trafieniu Xaviego Simonsa, ale później z rzutu karnego wyrównał Kane, a tuż końcowym gwizdkiem arbitra decydującego gola strzelił Ollie Watkins. Napastnik Aston Villi stał się nieoczywistym bohaterem Anglików. Po meczu rozgorzała dyskusja, czy Anglii należał się w pierwszej połowie rzut karny, czy też nie.

Francuz sędzią finału

Wieczorem z gwizdkiem po murawie biegał będzie Francois Letexier. To dość młody, bo 35-letni arbiter. Na Euro 2024 poprowadził dotychczas trzy spotkania, w tym mecz Hiszpanów przeciwko Gruzji w 1/8 finału.

Wcześniej dbał o przestrzeganie przepisów w dwóch pojedynkach fazy grupowej: Chorwatów z Albańczykami i Duńczyków z Serbami.

Historia przemawia za… brakiem dogrywki

Dotychczas Hiszpanie i Anglicy spotkali się na boisku 27 razy i tylko trzy takie pojedynki kończyły się remisami. Statystycznie mamy więc niewielką szansę na finał z dogrywką, ale oczywiście w tym przypadku to tylko statystyka i wieczorem w Berlinie nie będzie to miało żadnego znaczenia.

Pierwszy mecz pomiędzy Hiszpanią i Anglią został rozegrany w maju 1929 roku w Madrycie na stadionie Civitas Metropolitano. Hiszpania wygrała wówczas 4:3. Nie ma wątpliwości, że taki finał Euro 2024 byłby prawdziwą petardą.

W całej historii hiszpańsko-angielskiej rywalizacji lepsi są Anglicy, którzy wygrali 14 spotkań, a 10 przegrali. Bilans uzupełniają wspomniane już 3 remisy.

Na mistrzostwach Europy obie ekipy spotkały się ostatnio w 1996 roku. Wtedy w ćwierćfinale padł bezbramkowy remis, a Anglia wygrała w rzutach karnych. Na boisku oglądaliśmy wtedy obecnego selekcjonera Wyspiarzy Garetha Southgate'a.

Sporo czasu minęło też od ostatniej konfrontacji obu drużyn. W 2018 roku obie ekipy grały ze sobą w Dywizji A Ligi Narodów. We wrześniu na londyńskim Wembley Hiszpanie wygrali 2:1, a w rozegranym miesiąc później pojedynku w Sewilli górą byli Anglicy 3:2. Sędzią tego spotkania był Szymon Marciniak.

W tym ostatnim meczu pomiędzy finalistami Euro 2024 zagrała niewielka grupa piłkarzy powołanych teraz na niemiecki turniej. Po stronie Hiszpanii to Nacho Fernandez, Alvaro Morata i Rodri; u Anglików w kadrze są Jordan Pickford, Kieran Trippier, Kyle Walker, Trent Alexander-Arnold i Harry Kane.

Kto zostanie królem strzelców Euro 2024?

Na czele klasyfikacji strzelców mamy obecnie aż sześciu piłkarzy z trzema trafieniami na koncie. W tym gronie są oczywiście przedstawiciele finalistów.

Harry Kane strzelił w grupowym meczu ze Słowenią, w 1/8 finału w dogrywce pokonał bramkarza Słowacji, a w półfinale dołożył gola z rzutu karnego w pojedynku z Holandią.

U Hiszpanów strzelcem numer jeden jest Dani Olmo, który wszystkie bramki strzelił w fazie pucharowej - w 1/8 finału wbił gola Gruzji, w ćwierćfinale Niemcom, a w półfinale Francji. Piłkarz ma też dwie asysty i jest liderem klasyfikacji kanadyjskiej turnieju.

Po trzy trafienia na koncie maj też: Ivan Schranz (Słowacja), Cody Gakpo (Holandia), Jamal Musiala (Niemcy), Georges Mikautadze (Gruzja), ale oni oczywiście już dorobku na niemieckim turnieju nie poprawią.

Co ciekawe, na turnieju nie doczekaliśmy się jeszcze ani jednego hat-tricka. Zresztą na piłkarskim Euro to prawdziwa rzadkość, bo dotychczas udało się to tylko osiem razy - dwukrotnie dokonał tego Michel Platini, a ostatnio trzy bramki w jednym meczu ustrzelił David Villa w meczu Hiszpanii z Rosją w 2008 roku.

Tym razem nawet piłkarz strzelający dwa gole w jednym meczu to na tym turnieju rzadkość. Udało się to tylko Turkowi Mehirowi Demiralowi i Holendrowi Donyellowi Malenowi. Obaj dokonali tego w 1/8 finału.