W półfinale French Open Iga Świątek zmierzy się z rozstawioną z numerem 20. Rosjanką Darią Kasatkiną. 21-letnia Polka wcześniej tylko raz osiągnęła finał wielkoszlemowego turnieju - w 2020 roku, gdy ostatecznie wygrała w Paryżu. "Trzeba uważać, bo Kasatkina to bardzo sprytna tenisistka, grająca trochę tak, jak kiedyś Agnieszka Radwańska z takim dużym wyczuciem kortu. To nie będzie dla Igi spacerek" - mówi w internetowym Radiu RMF24 Wojciech Fibak. Legendarny tenisista był gościem Tomasza Weryńskiego.
Tomasz Weryński, Radio RMF24: Daria Kasatkina to dzisiejsza rywalka ligi. Co to za zawodniczka? Na co szczególnie musi uważać Iga?
Wojciech Fibak: Mimo tego, że Iga wygrała z nią kilka razy, i to tak zdecydowanie, to jednak trzeba uważać, bo Kasatkina to bardzo sprytna tenisistka, grająca trochę tak, jak kiedyś Agnieszka Radwańska, z takim dużym wyczuciem kortu. Różne sztuczki techniczne lubi wprowadzać. Bardzo dobrze porusza się po korcie, ale gra trochę delikatnie, także Iga ją dominowała swoją siłą uderzeń i atletyzmem. A Darii wyjątkowo w tym turnieju świetnie się powodzi, wygrywa pewnie swoje mecze ze znakomitymi tenisistkami. W dwóch setach pokonała wczoraj swoją rodaczkę Kudiermietową. Więc to nie będzie taki spacerek. Kasatakina to dwudziesta rakieta świata i Iga wygrała z nią kilka razy, więc wielu kibiców może myśleć, że to będzie łatwe spotkanie, ale pewnie tak nie będzie. Wierzę, że wygra w dwóch setach, ale oczywiście emocje półfinałowe do nas będą docierać.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Wczoraj Iga pokonując Amerykankę Jessice Pegulę wyśrubowała swój rekord meczów bez porażki. To już 33. No i to jest chyba taka dodatkowa presja? Bo każdy oczekuje kolejnego zwycięstwa. To zapewne dziś nie będzie pomagać i nie pomaga w ostatnich meczach.
Tak porównując do tych turniejów ostatnich, które pewnie wygrywała w Rzymie, czy w Miami, to ten turniej jest trochę bardziej nerwowy. Siedziałem blisko kilku meczów w Paryżu, tuż za jej sztabem i tak widziałem te inne reakcje, których nie widzieliśmy w ostatnich tygodniach. Te mecze się trochę komplikowały, szczególnie z Chinką Zheng, która świetnie się poruszała po korcie. Ale nawet z reprezentującą Czarnogórę Kovinic to był mecz skomplikowany, bo to były pierwsze dwie tenisistki, które wytrzymywały wymiany z głębi kortu. I taka pewna nerwowość się ukazywała u naszej wspaniałej tenisistki. Co prawda mała, ale jednak. Chince nawet udało się wygrać tego pierwszego seta, mimo że Iga już prowadziła w nim 5:2. Wczoraj mecz z Peguą już był trochę łatwiejszy, ale też nie aż tak łatwy, jak te spotkania w Rzymie, czy w Miami.
Ta seria jest niesamowita. Jak pan ocenia, czy to zmiana trenera pozwoliła Idze wskoczyć na taki najwyższy poziom? Czy może po prostu większe doświadczenie?
To jest tak złożony układ różnych czynników. Wiadomo, że rola Tomka Wiktorowskiego jest bardzo ważna, bo jest ważną postacią i wprowadza dodatkowy profesjonalizm. Były coach Sierzputowski też wykonał znakomitą pracę. Także o nim nie można zapomnieć. Oczywiście ojciec, bo gdyby nie ojciec to byśmy się nie dowiedzieli talencie. Ojciec latami rozwoził Igę na treningi, po różnych turniejach i tak dalej. Rola Tomka jest bardzo ważna, ale ogólnie to jednak jest ten wielki talent, fenomen Igi.
Ona się urodziła z talentem do poruszania się, z tą szybkością, zwrotnością. Żadna dziewczyna tak nie biega po korcie, jak ona. Po drugie ma ten niezwykły talent do trafiania piłką blisko linii. To trzeba się z tym urodzić, tego się nie można nauczyć.
To nie są takie odbicia pod górę, na środek, gdzie gdzie rywalka podejdzie i mocno odbije. A do tego ta siła mentalna. Bo często mówimy o emocjach, o tym, że jest pani psycholog Daria Abramowicz. Iga potrzebowała kogoś takiego właśnie jak Abramowicz, szczególnie po tym, kiedy rodzice się rozstali. Także to jest ogólnie wszystko skomplikowane. Siła to jest zespół różnych czynników.
A co pan myśli o słowach części środowiska tenisowego - również w Polsce - że to nie Iga jest taka mocna, tylko czołówka jest w znacznie gorszej formie w tym roku.
Ja przepowiedziałem trzy lata temu, że Iga będzie dominować, że będzie drugą Sereną Williams, że będzie jedynką światową. To dlatego, że ujrzałem tu niezwykły talent, ten tenisowy geniusz. Ale również dlatego, Że widziałem czołówkę w rozsypce. Że to nie jest tak, jak za czasów Agnieszki, kiedy i dwie siostry Williams grały, te dwie Belgijki wspaniałe i Azarenka w najlepszej formie, i Caroline Wozniacki i Andżelika Kerber w najlepszej formie, i Szarapowa, i Ivanović, Kvitova. Można by wymieniać wielkie nazwiska. Agnieszka, aby coś ugrać, musiała pokonać trzy lub cztery z tych najlepszych tenisistek. Dzisiaj zawodniczki nie są aż tak znane. To nie są takie gwiazdy, jak kiedyś. A te nazwiska, które pozostały, które grają, czyli Azarenka, Kvitova, Kerber już nie zachwycają i nie grają tak jak kiedyś. Ale to byłoby krzywdą dla Igi, gdyby powiedzieć, że to dlatego. Nie, na pewno nie. Można o tym wspomnieć i też jak gdyby jeszcze bardziej uszanować dokonania Agnieszki Radwańskiej. Ale jednak też by grała i walczyła i pewnie wygrywała z tamtymi najlepszymi. I by się przebiła z talentem, z tą niezwykłą grą.
Bo ona łączy regularność gry z ryzykiem olbrzymim i jednocześnie z tym aspektem fizycznym, że ona się urodziła właśnie z tym swoim talentem do poruszania się po korcie. Także ona dziesięć lat temu też byłaby jedną z najlepszych tenisistek.
Może byłoby trochę trudniej niż dzisiaj.