Na chadeków głosowało 28,23 proc. europejskich wyborców, co daje tej grupie 212 miejsc w przyszłym Parlamencie Europejskim. Na drugim miejscu uplasowali się socjaldemokraci z przewidywaną liczbą 185 miejsc w PE (25,7 proc. głosów) - podał PE na podstawie sondaży exit polls.
Trzecią siłą w europarlamencie, zgodnie z szacunkami, będą liberałowie. Głosowało na nich 9,4 proc. europejskich wyborców, co daje tej frakcji 71 mandaty w PE. Na kolejnym miejscu uplasowali się Zieloni, na których swe głosy oddało 7,32 proc. wyborców (55 mandatów w PE). Skrajna lewica otrzymała 6,26 proc. głosów (47 mandatów).
Gdyby zachować podział na grupy polityczne z minionej kadencji PE, następną co do wielkości grupę tworzyliby posłowie niezrzeszeni (40 mandatów). Europejskim Konserwatystom i Reformatorom przypadłoby 39 mandatów, zaś eurosceptykom (Europa Wolności i Demokracji) 33 mandaty.
Z szacunków wynika, że nowi europosłowie, niezwiązani z żadną dotychczas istniejącą grupą w PE, mają zająć w nowym PE 67 miejsc.
Według opublikowanych przez europarlament analiz sondaży exit polls w krajach UE, partie, których europosłowie byli do tej pory w grupie Niezrzeszonych (w tym francuski Front Narodowy z Marine Le Pen na czele), uzyskają łącznie 40 mandatów w PE. Partie z grupy Europa Wolności i Demokracji (do której należy m.in. brytyjski UKIP) zdobędą 33 miejsca.
Natomiast aż 56 mandatów w nowym europarlamencie przypadnie nowo wybranym europosłom z partii, które dotąd nie należały do żadnej z grup politycznych, istniejących w ustępującym PE. Będzie to na przykład Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego.
Z szacunkowych danych opublikowanych wieczorem przez Parlament Europejski wynika, że frekwencja w wyborach do PE dla całej UE wyniosła 43,11 proc. To tylko o 0,1 punktu procentowego więcej niż w 2009 roku, kiedy to do urn poszło 43 proc. uprawnionych do głosowania. Jeśli jednak dane te się potwierdzą, będzie to oznaczać zatrzymanie tendencji spadkowej, jeśli chodzi o udział w eurowyborach. W 1979 roku frekwencja wyniosła 61,99 proc., ale w kolejnych głosowaniach była coraz niższa, spadając do 43 proc. pięć lat temu.
W tym roku najwyższa frekwencja była tradycyjnie w Belgii i Luksemburgu, gdzie jednak udział w wyborach jest obowiązkowy. W obu tych krajach do urn poszło 90 proc. uprawnionych.
Na Malcie głosowało 74,81 proc., we Włoszech - 60 proc. wyborców, a w pogrążonej w kryzysie Grecji - 57,53 proc. Względnie wysoką frekwencję zanotowano też w Danii (55 proc.), Irlandii (51,20 proc.) i w Szwecji (51 proc.).
Najmniej zainteresowani udziałem w eurowyborach byli Słowacy, gdzie do urn poszło jedynie 13 proc. uprawnionych do głosowania. Bardzo niska była także frekwencja w Czechach (19,5 proc.) i Słowenii (20,96 proc.). W Polsce wyniosła 22,7 proc.
Z danych PE wynika, że w krajach Europy Środkowej i Wschodniej zainteresowanie eurowyborami było mniejsze niż na Zachodzie UE.