Europa ociepla się w zastraszającym tempie, a temperatury rosną dwukrotnie szybciej niż na jakimkolwiek innym kontynencie - wynika z raportu opublikowanego przez europejską agencję Copernicus Climate Change Service. Szczególnie dotkliwie zachodzące zmiany odczuwają mieszkańcy południowej Europy, którzy w miesiącach letnich coraz częściej są narażeni na stres cieplny.
W opublikowanym w czwartek szóstym dorocznym raporcie o stanie klimatu w Europie (ESOTC) wskazano, że ubiegłoroczne lato w Europie było najgorętsze w historii - średnia temperatura była o 1,4 st. Celsjusza wyższa względem okresu referencyjnego 1991-2020.
W norweskim Svalbardzie było jeszcze gorzej, bowiem temperatury podczas lata były o 2,5 st. Celsjusza wyższe niż średnia wieloletnia. Podkreślono, że byłoby to praktycznie niemożliwe, gdyby nie globalne ocieplenie.
W unijnym raporcie stwierdzono, że ubiegłoroczny kryzys klimatyczny miał „przerażające” skutki w Europie. Mowa o falach upałów, które odpowiadają za ponad 20 tys. nadmiarowych zgonów.
Szczególnie dotkliwie zachodzące zmiany odczuwają mieszkańcy południowej Europy, którzy doświadczyli nawet 100 dni „silnego stresu cieplnego” (temperatur w zakresie 32-38 st. Celsjusza). W południowej części Starego Kontynentu zarejestrowano ponadto rekordową liczbę „bardzo silnego stresu cieplnego”, definiowanego jako dni, kiedy temperatura oscyluje w granicach 38-46 st. Celsjusza. Zdarzały się też przypadki, kiedy temperatura przekraczała 46 st. Celsjusza. Co niepokojące, maleje liczba dni, kiedy „stresu cieplnego” nie ma.
Stres cieplny coraz częściej na całym świecie postrzega się jako poważny problem. Eksperci twierdzą, że może on powodować wiele problemów zdrowotnych, w tym odwodnienia i udary cieplne.
W zasadzie jedyną pozytywną rzeczą, która nasuwa się na myśl po lekturze raportu, jest fakt, że ze względu na mniejsze zachmurzenie promieniowanie słoneczne było najbardziej znaczące od 40 lat. Umożliwiło to wytwarzanie energi słonecznej na ponadprzeciętnym poziomie.
Fale upałów w połączeniu z niewielkimi ilościami deszczu doprowadziły do suszy, która w szczytowym okresie dotknęła ponad 1/3 kontynentu. To sprawiło, że rok 2022 możemy klasyfikować jako najsuchszy w historii Europy.
Skutki tego stanu rzeczy są rzecz jasna opłakane. W 2022 roku przepływ w prawie 2/3 europejskich rzek był mniejszy niż średnia, letnie pożary wyemitowały do atmosfery największą od 15 lat ilość dwutlenku węgla, a alpejskie lodowce kurczyły się w rekordowym tempie.
Ogólnie rzecz biorąc, rok 2022 był w Europie drugim najcieplejszym w historii obserwacji (za rokiem 2020), w którym temperatury rosły dwukrotnie szybciej niż wynosi średnia światowa. Szybciej, niż na jakimkolwiek innym kontynencie. W ciągu ostatnich pięciu lat średnia temperatura w Europie była o 2,2 st. wyższa, niż w czasach przedprzemysłowych.
Dr Mauro Facchini, szef działu obserwacji Ziemi w Dyrekcji Generalnej ds. Przemysłu Obronnego i Przestrzeni Kosmicznej Komisji Europejskiej, określił raport jako "dzwonek alarmowy".
Muszę przyznać, że odkrycia są przerażające, ale myślę, że musimy znać prawdę - powiedział. W Europie dochodzi do coraz większej liczby ekstremalnych zdarzeń atmosferycznych. Każdy z nas może być ich świadkiem - dodał.
Dyrektor Copernicus Climate Change Service Carlo Buontempo powiedział, że "naprawdę wkraczamy na nieznane terytorium". Zaznaczył, że opublikowany w czwartek raport należy postrzegać jako "kolejny sygnał alarmowy, mający na celu przyspieszyć nasze wysiłki" na rzecz ograniczenia emisji dwutlenku węgla, które również osiągnęły rekordowy poziom w 2022 roku.
Dr Rebecca Emerton, główna autorka raportu, stwierdziła: Nie możemy powstrzymać zmian klimatycznych - możemy je jedynie ograniczyć poprzez szybką redukcję emisji gazów cieplarnianych.
Emerton obawia się, że tegoroczne zima i wiosna, w skali całego kontynentu niezbyt obfitująca w opady, oznacza, iż problem suszy tylko się pogłębi. Niestety, prawdopodobnie ma to już wpływ na sezon wegetacyjny, więc wiele wskazuje na to, że doświadczymy zmniejszonej produkcji rolniczej - powiedziała.
Co ważne, gdyby nie globalne ocieplenie, susze takie jak ta rekordowa na półkuli północnej w 2022 roku zdarzałyby się tylko raz na cztery stulecia.
Unijny raport skomentowała prof. Daniela Schmidt z Uniwersytetu Bristolskiego w Wielkiej Brytanii. Wyraźnie nie jesteśmy przygotowani na susze, jakie obserwowaliśmy w ubiegłym roku, biorąc pod uwagę straty w rolnictwie, roślinności i kurczącą się liczbę ryb w rzekach - zauważyła.
W raporcie Copernicus Climate Change Service poruszono również kwestię Arktyki i Grenlandii. Zaobserwowano tam rekordowe topnienie lądolodu w tracie wyjątkowych fal upałów we wrześniu ubiegłego roku. Wówczas temperatury były nawet o 8 st. Celsjusza wyższe niż wynosi średnia wieloletnia.
W oddzielnym raporcie, również opublikowanym w czwartek, wykazano, że lądolód Grenlandii i Antarktydy kurczył się każdego roku, począwszy od rozpoczęcia obserwacji satelitarnych w 1992 roku. Aż siedem najgorszych pod tym względem lat wystąpiło w ostatniej dekadzie. Problem jest tym bardziej znaczący, że topnienie lodu prowadzi do podnoszenia się poziomu mórz, a w efekcie zalewania wybrzeży na całej planecie.
Naukowcy prognozują w tym roku powrót El Niño, czyli zjawiska pogodowego i oceanicznego, polegającego na utrzymywaniu się ponadprzeciętnie wysokiej temperatury na powierzchni wody w strefie równikowej Pacyfiku.
El Niño, mimo że zachodzi na Pacyfiku, to wpływa na pogodę na całej Ziemi, a co gorsza - wzmacnia skutki globalnego ocieplenia. Klimatolodzy są zdania, że rok 2023 lub 2024 może być najcieplejszym w historii obserwacji.