Piłkarze reprezentacji Portugalii, którzy w ćwierćfinale wyeliminowali po rzutach karnych Polaków, po raz pierwszy w historii wywalczyli mistrzostwo Europy. Francuzi z kolei pierwszy raz zostali wicemistrzami Starego Kontynentu (wcześniej dwukrotnie triumfowali - w 1984 i 2000 roku).

REKLAMA

Początek spotkania w podparyskim Saint-Denis nie zapowiadał końcowego triumfu Portugalczyków. Już w 10. minucie gospodarze przeprowadzili bardzo efektowną akcję, zwieńczoną strzałem głową króla strzelców turnieju Antoine'a Griezmanna (sześć goli). Równie efektowną paradę popisał się jednak bramkarz Rui Patricio.

Kilka minut później doszło do sytuacji, która przejdzie do historii futbolu. Po faulu Dimitriego Payeta kontuzji kolana doznał Cristiano Ronaldo. Słynny Portugalczyk w 18. minucie ze łzami w oczach opuścił boisko i był opatrywany przy linii bocznej. Wkrótce wrócił ze specjalną taśmą wzmacniającą kolano, ale okazało się, że nie jest w stanie normalnie biegać. W 25. minucie kapitan Portugalczyków został zniesiony na noszach. Zastąpiło go Ricardo Quaresma.

Osłabieni brakiem swojego lidera Portugalczycy sprawiali wrażenie nieco zagubionych na murawie, ale gospodarze nie potrafili tego wykorzystać. Najbardziej aktywny w ekipie Didiera Deschampsa był Moussa Sissoko - np. w 34. minucie popisał się mocnym strzałem, ale Rui Patricio znów nie dał się zaskoczyć.

Im dłużej trwał mecz, tym coraz bardziej widoczne było, że Francuzi odczuwają trudy niedawnego półfinału. "Trójkolorowi" mieli dzień odpoczynku mniej niż rywale - grali z Niemcami (2:0) w czwartek, tymczasem Portugalczycy już w środę wyeliminowali Walię (2:0).

Mimo tego podopieczni Deschampsa stworzyli w drugiej połowie kilka sytuacji. W 66. minucie niecelnie głową uderzył Griezmann, a dziewięć minut później strzał Oliviera Girouda obronił Rui Patricio.

W 84. minucie znów z dobrej strony pokazał się portugalski bramkarz, tym razem broniąc mocny strzał z dystansu Sissoko. Najbliżej szczęścia gospodarze byli jednak w doliczonym czasie gry, gdy rezerwowy Andre-Pierre Gignac zmylił zwodem Pepe i trafił z bliska w... słupek.

Portugalczycy rzadko kontratakowali. Dwukrotnie na bramkę Francuzów strzelał Nani, ale Hugo Lloris nie dał się zaskoczyć.

W dogrywce gospodarze nie byli w stanie stworzyć żadnego zagrożenia, natomiast coraz więcej do powiedzenia mieli ich rywale.

Najpierw rezerwowy Eder oddał strzał głową - piłkę złapał Lloris. Z kolei w 108. minucie Raphael Guerreiro, wykonując efektownie rzut wolny, trafił w poprzeczkę.

Kilkadziesiąt sekund później sektory zajmowane przez fanów reprezentacji Francji zamilkły, a portugalscy kibice oszaleli z radości. Eder zdecydował się na indywidualną akcję i oddał płaski strzał z ponad 20 metrów. Piłka wpadła do siatki obok bezradnego Llorisa.

Do końca dogrywki nic się już nie wydarzyło i Portugalczycy - z Ronaldo utykającym przy linii bocznej - mogli zacząć świętować największy sukces w historii ich futbolu.

Niedzielny finał zostanie również zapamiętany z uwagi na... ćmy. Światowe agencje już przed meczem informowały o pladze tych owadów w okolicach Stade de France. W czasie meczu ćmy masowo siadały na piłkarzach, trenerach i sędziach, zasłaniając również obiektywy kamer i aparatów fotograficznych.

Po finale Euro 2004 (Portugalia przegrała u siebie z Grecją - PAP) płakałem ze smutku. W niedzielę mam nadzieję znów płakać, ale z radości - przyznał kilka dni temu Ronaldo.

(az)