"Popełniłam błąd i bardzo za to przepraszam. Politykom wolno mniej, zwłaszcza w tak trudnej sytuacji jak pandemia" - tak była minister wicepremier Jadwiga Emilewicz w rozmowie z Interią skomentowała głośny wyjazd swoich synów na narty. Sprawę ujawnił portal tvn24.pl. "To, że mój wyjazd z dziećmi, ich trening, był zgodny z przepisami prawa, a ja sama - co chyba umknęło uwadze mediów - nie jeździłam na nartach, nie zmienia faktu, że to wszystko było - najdelikatniej mówiąc - niestosowne" - dodała posłanka.
13 stycznia portal tvn24.pl ujawnił, że trzech synów byłej wicepremier Jadwigi Emilewicz jeździło na stoku narciarskim pod Poroninem bez aktywnej licencji sportowej. Licencje pojawiły się w wykazie Polskiego Związku Narciarskiego dopiero po pytaniach dziennikarzy.
Rodzinę Emilewiczów zauważono 5 stycznia na stoku w miejscowości Suche pod Poroninem. Działa tam szkółka narciarska. Choć zgodnie z restrykcjami epidemicznymi stoki narciarskie powinny być zamknięte, synowie byłej minister rozwoju nie mieli problemów z szusowaniem. Oficjalnie na stokach mogą jeździć tylko osoby uprawiające sport zawodowy lub będące członkami kadry narodowej albo reprezentacji olimpijskiej. TVN24 podał jednak, że 5 stycznia Emilewiczowie nie mieli aktywnych licencji sportowych, które by uprawniały do korzystania ze stoku - pojawiły się one w systemie dopiero później. Na liście osób mogących korzystać ze stoku wynajmowanego przez szkółkę narciarską znalazło się także ręcznie dopisane nazwisko Jadwigi Emilewicz.
Nie powinnam była jechać. Z pokorą przyjmuję krytykę internautów, mediów, klubowych kolegów i opozycji. To, co się wydarzyło, nie powinno mieć miejsca - oceniła Jadwiga Emilewicz w rozmowie z Interią. Jednocześnie podkreśliła, że sama nie jeździła na nartach, a wyjeżdżając z dziećmi na trening nie złamała prawa. Dzisiaj bym z nimi nie wyjechała. Zdaję sobie sprawę z tego, że reakcja ludzi, którzy byli zamknięci w domach, była w pełni uzasadniona - dodała.
Niestety, mama wygrała we mnie z posłanką - tłumaczyła Emilewicz. I choć wiem, że to nie jest żadne usprawiedliwienie, ale pomyślałam, że skoro przez te ostatnie pięć lat spędzałam tak bardzo mało czasu z dziećmi, a wszystko jest zgodne z przepisami, to mogę jechać. Niestety, nie zadałam sobie pytania, czy to wypada. Powinniśmy byli zostać w domu, bo taki jest koszt obowiązków, których się podjęłam - stwierdziła.