Elitarna jednostka ukraińska ma stać za atakami na "święte miejsce" Putina – Krym. Ostatnie wybuchy na półwyspie sprawiły, że rosyjscy turyści uciekali z niego w panice.
W ostatnich dniach doszło do serii wybuchów na terenie zaanektowanego w 2014 roku przez Rosjan Półwyspu Krymskiego: w magazynie amunicji i podstacji transformatorowej okolicach miasta Dżankoje i na lotnisku wojskowym pod Symferopolem. Baza lotnicza w Nowofedoriwce wykorzystywana była do nalotów na Ukrainę.
Władze ukraińskie poinformowały po eksplozjach, że wydarzenia te były skutkiem działań sił zbrojnych tego kraju. Moskwa podała natomiast, że do wybuchów doszło w wyniku działań sabotażowych.
Dziennik "New York Times" przekazał tymczasem opinię wysokiej rangi urzędnika ukraińskiego, który - prosząc o zachowanie anonimowości - powiedział, że związek z eksplozjami ma elitarna ukraińska jednostka. O ukraińskich siłach specjalnych pisał wcześniej także Amerykański dziennik "Washington Post"
BBC oceniło natomiast, że na terytorium Krymu działa zorganizowana grupa, która jest w stanie albo konstruować drony mogące atakować magazyn (uzbrojenia), albo otrzymywać (bezzałogowce) z zewnątrz.
Do wtorkowych wydarzeń odniósł się Andrij Jermak, szef biura prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Napisał na Telegramie o "operacji przeprowadzonej z jubilerską precyzją przez Siły Zbrojne Ukrainy". "Będzie trwać aż do całkowitego wyzwolenia ukraińskich terytoriów" - dodał - "Krym jest ukraiński!".
Co ciekawe, Moskwa przedstawiała do tej pory Krym jako chronioną twierdzę.
"The New York Times" przypomina, że Władimir Putin wypowiadał się wcześniej o Krymie jako "świętym miejscu" i "świętej ziemi Rosji".
O aneksji mówił, że to "sprawiedliwość dziejowa".
Od przejęcia kontroli nad Krymem w 2014 roku Rosja zmilitaryzowała półwysep i wykorzystuje go do prowadzenia operacji przeciwko Ukrainie.