Władimir Putin od czasu nastania pandemii spotkał się tylko z Joe Bidenem w Genewie, Xi Jinpingiem w Pekinie i Narendrą Modim w New Delhi. Nie licząc rozmów z przywódcami Stanów Zjednoczonych, Chin, Indii i niedawnego wyjazdu do stanów, ale nie tamtych Stanów, tylko do Tadżykistanu i Turkmenistanu - prezydent Rosji nie ruszał się w ogóle ze swojego kraju. Co go teraz skłania do wyjazdu do Teheranu? Gościem Radia RMF24 był Witold Repetowicz - prawnik, dziennikarz, analityk specjalizujący się w tematyce Blisko- i Środkowowschodniej. Rozmawiał z nim nasz dziennikarz Michał Zieliński.
Michał Zieliński: Co tam ciągnie Władimira Putina?
Witold Repetowicz: No cóż, to jest bardzo ważne spotkanie. Niestety dość niebezpieczne. To nie jest drugorzędna wizyta, tylko szczyt trzech przywódców. Poza tym, że Putin jedzie do Teheranu, jedzie tam również Erdogan i chodzi o spotkanie w trójkącie - Iran, Rosja, Turcja. Można by powiedzieć, że jest to taka kontra do niedawnej wizyty Bidena na Bliskim Wschodzie oraz do działań Zachodu i USA, czy nawet do szczytu NATO, gdyby nie to, że jeden z członków tego szczytu, czyli Turcja - Erdogan, jest członkiem NATO. Generalnie to będzie taki targ, gdzie wszystkie trzy strony będą między sobą starać się ugrać różne interesy kosztem Zachodu.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Joe Biden był w Arabii Saudyjskiej. Myśli pan, że ta data nie jest przypadkowa? Chwilę po tym Władimir Putin ma być w Teheranie. To jest swego rodzaju wyzwanie?
Oczywiście, że tak. Przypomnę, że Biden był w Arabii Saudyjskiej, był też w Izraelu, ale w Arabii Saudyjskiej spotkał się z przywódcami dziewięciu państw arabskich, czyli praktycznie spotkał się z całym Bliskim Wschodem - nie licząc przywódców Libanu i Syrii, no i przede wszystkim przywódców Turcji i Iranu. To jest też znamienne, że Biden nie objął swoją wizytą również Turcji. Ani Biden nie był w Turcji, ani Erdogan w Stanach Zjednoczonych od objęcia przez Bidena prezydentury. Z całą pewnością nie ma tutaj zbieżności i to wydarzenie również jest groźne dla państw arabskich, ponieważ Rosja chce uruchomić kanał transportowy łączący Rosję z Indiami poprzez Iran. I to jest ominięcie Kanału Sueskiego, ominięcie Arabii Saudyjskiej jako huba logistycznego, do którego Arabia Saudyjska, jak wynika z wypowiedzi przedstawicieli przed szczytem w Dżuddzie, wyraźnie pretenduje. To nie jest przypadek, to zdecydowana kontra. Również nie jest przypadkiem to, że akurat wczoraj Erdogan powtórzył swoje groźby dotyczące nieratyfikowania przez turecki parlament akcesji Finlandii i Szwecji do NATO. To jest karta, którą z całą pewnością Erdogan będzie wykorzystywał na tym szczycie w Teheranie w swoich negocjacjach z Putinem.
Przyjrzyjmy się obecności Erdogana w Teheranie. Co on tam może chcieć ugrać? Przecież Turcja wciąż jest członkiem NATO, dostarcza drony bojowe Ukrainie. No i w Syrii też wspiera inną stronę konfliktu, niż zarówno Moskwa, jak i Teheran. Czy Turcja mocno ciąży na Wschód, czy po prostu gra w swoją grę?
To nie jest takie proste, ponieważ Syria - podobnie zresztą jak inne teatry działań - jest przedmiotem rywalizacji, ale również i układów rosyjsko-tureckich.
Zaznaczmy, że Rosja cały czas jest bardzo aktywna wojskowo w Syrii. To nie jest tak, że Rosjanie nie mają na to już sił ani środków?
Tak, chociaż wojna na Ukrainie spowodowała konieczność wycofywania się troszeczkę Rosji z Syrii, co spowodowało, że Iran bardziej zaznaczał swoją obecność w tej pustce, którą Rosja stworzyła, ale również Turcja chce tę pustkę wypełnić. Tutaj pan powiedział o dronach nie dostarczanych Ukrainie, a sprzedawanych. Tylko że, z drugiej strony, drony Turcja głównie sprzedała jeszcze przed wojną. Natomiast w czasie wojny Turcja stała się głównym miejscem ucieczki kapitału i majątku oligarchów oraz omijania sankcji. Turcja jako jedyny kraj NATO nie zamknęła przestrzeni powietrznej dla Rosji. Turcja również pomaga Rosji kraść zboże, sprzedawać kradzione zboże ukraińskie. Więc tych przysług ze strony Turcji dla Rosji w świetle wojny na Ukrainie jest bardzo, bardzo dużo. I ten dług wdzięczności rosyjskiej narósł. Turcji bardzo zależy na zajęciu miasta Tall Rifat w Syrii. Tall Rifat i Manbidż to są tereny, które są kontrolowane przez Kurdów, ale nie ma tam Stanów Zjednoczonych, takiego patrona. Po tym, jak w 2019 roku Trump nakazał wycofanie sił, to te tereny znalazły się pod kontrolą rosyjską. I tutaj na tym szczycie w Teheranie z całą pewnością będzie to jedna z ważniejszych kwestii - pozwolenie Turcji na nową agresję na Kurdów w Syrii. Rosja już dawno by się na to zgodziła, gdyby nie sprzeciw Iranu. Zajęcie Tall Rifat powoduje niebezpieczne zbliżenie się Turków do Aleppo i na to Iran nie chce się zgodzić. Natomiast Erdogan z całą pewnością będzie oferował za to dalsze blokowanie akcesji Finlandii i Szwecji do NATO, więc będzie to jeden z głównych tematów rozmów. I tutaj warto zwrócić uwagę na to, że w Madrycie NATO określiło Rosję jako wroga, jako główne zagrożenie, a tutaj Turcja nie zachowuje się tak, jak powinna się zachowywać.
Zwraca pan uwagę głównie na Turcję. Wróćmy jeszcze na chwilę do Iranu. Mówi się o tym, że Władimir Putin jedzie tam być może po irańskie drony. Czy to rzeczywiście jest broń, która mogłaby jakoś przechylić szalę na rosyjską stronę w wojnie na Ukrainie?
Nie wydaje mi się, żeby to był główny temat tej wizyty, tych rozmów trójstronnych. Tutaj istnieją wątpliwości, czy rzeczywiście Iran ma coś do sprzedaży, jeżeli chodzi o te drony. Iran z jednej strony zaprzeczył, że będzie sprzedawał. To jeszcze oczywiście nie przesądza kwestii, natomiast istnieją wątpliwości, czy rzeczywiście ma co sprzedać w tym zakresie.
Polska ma z Iranem dość poprawne stosunki, przynajmniej w tej sferze deklaratywnej. Czy po takim spotkaniu Warszawa może utrzymać poprawne stosunki z Teheranem?
Wątpię, żeby te relacje akurat mocno wpływały na stosunki irańsko-polskie. Bardziej będzie na nie wpływać kolejna tura rozmów, negocjacji dotyczących JCPOA, czyli irańskiego układu nuklearnego. Mają się one toczyć jeszcze w Doha - nie bezpośrednio, ale między Amerykanami a Irańczykami. Ostatnia tura rozmów w Doha zakończyła się porażką i to jest też coś, na czym zależy Rosji i Turcji, ale również Izraelowi i wielu państwom arabskim, żeby te rozmowy nie zakończyły się pozytywnie. Z tym, że wszystkim im z różnych powodów zależy. Także to będzie miało znacznie większy wpływ, ponieważ Iran nie jest mocno zainteresowany jakimś swoim zaangażowaniem w wojnę na Ukrainie. I generalnie, jeżeli chodzi o dotychczasową postawę Iranu w kwestii wojny na Ukrainie, to była ona tylko rytualna, ograniczała się do rytualnej retoryki antynatowskiej i antyamerykańskiej. Ale to jest bez znaczenia, ponieważ Iran zawsze stosuje tę retorykę, natomiast za tą retoryką nie szły działania wsparcia dla Rosji. Iran trzyma swój interes i zawsze będzie gotów wejść ze swoją ropą na rynek. Tutaj natomiast zależy to od losu negocjacji JCPOA. Tak naprawdę Iran poza tymi dronami, co jest bardzo wątpliwe i kwestią tego korytarza transportowego - to jest bardzo duża kwestia. Tylko, że koszty tego kanału transportowego są znacznie większe, niż koszty transportu przez Kanał Sueski.
To miałby być korytarz morsko-lądowy.
Tak. Także te kwestie będą przedmiotem rozmów w Teheranie.